Przejdź do głównej zawartości
4.11. 2018r.

 Wybaczyć 4


  Jacka wszystko drażniło, wszystkim gardził, bo nic nie było tak wspaniałe, jak życie, które widział w Austrii. Rodzinę i znajomych traktował z góry; rozmawiając z nim , odgadywało się, co ma na myśli: byłem nikim, teraz jestem kimś, a wy nie dorastacie mi do pięt!
  Załatwiał formalności, by otworzyć firmę transportową, póki co, zaczął pracować w składzie budowlanym, lecz praca ta mierziła go, krótko wytrzymał. Miotał się po domu i cale rozdrażnienia wyładowywał na żonie.
  Umęczona nadmiarem przykrych doznań , zasłabła kiedyś w pracy. Gdy sprowadzono męża, ten zaczął od progu:
 - A ty co znowu wymyśliłaś?
Wtedy, mimo bólu w piersiach i braku tchu, dobitnie wyrzekła:
-         Precz!
-          Nie pomogły przeprosiny, tłumaczenie i proszenie; na wszystko miała jedną odpowiedź: -Wynoś się! Precz!
-         Wynajął mieszkanie, sfinalizował starania o otwarcie firmy, wziął w leasing dwa samochody dostawcze i zaczął robić niezłe interesy.
   Zamiast się tym wszystkim cieszyć, nieustannie śledził życie Haliny. Drażniło go to, że ona -  taka oddana, zakochana – tak szybko pozbierała się po rozstaniu. Skądś ma pieniądze, by wykupić mieszkanie na własność. Zaczęła dbać o siebie, jak nigdy. Co się za tym kryje?
           A jemu było bardzo źle. Zupełnie sobie nie radził zdany na siebie.
  Niby coś miał, niby coś znaczył – tylko po co i dla kogo? Do tego przeżył parotygodniowe piekło niepokoju – czy nie zaraził się AIDS, gdyż nieustannie był przeziębiony.
   Na szczęście wyniki badań wykluczyły to. I tak, jak wcześniej z lubością wspominał cudowne lato w Austrii, tak teraz przeklinał tamte chwile i ze wstrętem odganiał wspomnienia.
-Złapałem się, jak sztubak na lep oszustek. Goniąc za nic nie wartym, wyświechtanym świecidełkiem – straciłem skarb – do takiego wniosku doszedł analizując swoją sytuację.
   Minął prawie rok od rozstania, a pragnienie powrotu do żony nie zmalało, lecz przesłoniło wszystkie inne dążenia i zamiary.
 Zbliżało się Boże Narodzenie – pomyślał:
   - Jeśli nie teraz, to kiedy? Nakupił prezentów, lecz dni mijały a jemu wciąż coś stawało na przeszkodzie, by wybrać się do żony.

   I tak nadeszła Wigilia, po Halinę przyjechali rodzice. Poprosiła, by po drodze zajechać do Jacka, nazbierało się bowiem sporo listów i pism urzędowych do niego. Mama nie była tym zachwycona:
-         Dawno trzeba było wybrać się na pocztę i zrobić z tym porządek; z jakiej racji masz się bawić w listonosza? Córka milczała.
-         [1]Jechali jakiś czas w milczeniu przyglądając się bogato, pięknie udekorowanym ulicom.
-         - Nie wszyscy się nadają, żeby wyjeżdżać za pracą, lepiej by było dla ciebie, żeby Jacek nie wyjeżdżał – rzekł tato zerkając w lusterko na Halinę dyskretnie ocierającą oczy.
  Podjechali pod blok Jacka.
-  Nie będę wchodziła – rzekła  – położę wszystko pod drzwi i już jestem .
 Jacek spał po nocnym kursie, jakimś cudem ocknął się i nasłuchiwał odgłosów zza drzwi, podszedł i otworzył je na oścież. Halina aż podskoczyła przestraszona.
  Stali naprzeciwko siebie zaskoczeni, uradowani, rozbawieni. Po chwili drżącym głosem poprosił, by weszła. Wzbraniała się, tłumacząc, że na dole czekają rodzice.
-         Dzisiaj, w ten święty dzień , nie odmawia się. Wejdź na chwilę, przełamiemy się opłatkiem.
-          Popatrzyli sobie w oczy. A w oczach była tęsknota i niewygasła miłość i łzy. Z kawałeczkami opłatka w rękach przytulili się do siebie w milczeniu.
-          Nie mogli wyrzec ani słowa, w obawie, że wybuchną łkaniem.
-         Błagam cię Halinko, przebacz mi – wyszeptał z trudem. Wróć do mnie .Wytarła oczy i pociągnęła go za rękę.
-         Chodź, złożymy rodzicom życzenia i powiemy im, że urządzamy sobie naszą Wigilię!
-         Zrobili zakupy, usmażyli jakąś rybę i przegadali pół nocy. Przez całe dwa dni Świąt Jacek przepraszał żonę.
-            Uzyskał przebaczenie i to tak daleko posunięte, że po dziewięciu miesiącach urodziła mu córeczkę.
-         Narodziny wnuczki wiele zmieniły w stosunkach rodziców z młodymi; szczególnie ojciec przekonał się do zięcia. Mama zachowywała wciąż rezerwę, aż do momentu, gdy zięć zaproponował, by mała nosiła imię po babci – Eleonora.
-            Mama zwierzyła się córce, że jest poruszona decyzją   Jacka, bo to przecież dosyć staroświeckie imię , a do tego niektórzy mówią, że takie twarde, szorstkie.
-          Nieprawda,- Jacek uważa, że jest dostojne i brzmi po królewsku!
-          To teściową rozbroiło. Teraz każde święta spędzają razem. Dziadek kupuje choinkę do samego sufitu  i z lubością stroi dla ukochanej wnusi.


[1]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

22.06.2024r. Uparta miłość t.III r.9[4] patrywała się w twarz babci; w głowie była pustka, w sercu ból nie do zniesienia , po chwili z oczu popłynęły łzy i wraz nimi słowa: -Babciu najukochańsza bardzo cię przepraszam. Proszę, wybacz mi.Ty teraz z tamtej strony widzisz i rozumiesz wszystko. Popatrz na moje serce - naprawdę chciałam do Ciebie pojechać, opiekować się Tobą. Gdybym wiedziała...Wiem, że bardzo mnie kochałaś. Pamiętam te, najpiękniejsze na świecie, lale, książeczki, które mi czytałaś. To ty mi kupiłaś pierwszą gitarę, wynajęłaś nauczyciela, żeby mnie uczył grać. Nigdy nie zapomnę, jak cudownie nam było w Pradze; zawsze chciałaś, by mi było dobrze, żebym nie miała żadnych zmartwień. Pamiętam twój uśmiech, twoje kochane ręce, najczulsze serce... Kochana, moja, jedyna - bądź ze mną, jeśli możesz; niech czuję twoją obecność. Ból odrobinę zelżał. Pomyślała, że rodzice lada moment nadjadą, trzeba przygotować posiłek, posprzątać. Uwinęła się z robotą i patrzyła w okno. Powinn...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...