Przejdź do głównej zawartości
29 .06.2019r.



Uparta rozdz. I [2]

-         Młodzi byli pracowici, dorabiali się szybko.  Zaraz też urodziła im się córeczka. – Mirosława.
  Wkrótce Piotr stwierdził, że bardzo się pomylił, licząc na to, że Lusia będzie, jak przy mamie, cichutka i potulna. Żona w duchu cierpiała bardzo, że przyszło jej osiąść w PGR-  ze; a nie na własnym. Stopniowo żal jej mijał, a raczej zamieniał się w postanowienie, że jeśli już tu przyszło jej żyć, to będzie najgospodarniejsza – a dom jej będzie niedoścignionym przykładem dla sąsiadek.
  Póki co, najbliższymi sąsiadami, przez ścianę była rodzina Grzelaków. Zamieszkali bowiem w domku dwurodzinnym ze wspólnym podwórkiem i sporym ogrodem za domostwem. Lusia chciała mieć piękny ogród, żeby było się czym pochwalić, jak mama przyjedzie w odwiedziny.
-           Przyjazd się odwlekał i odwlekał, aż przyszło zaproszenie na chrzciny małego Szymonka. Pani Henia Miłorzębowa odmłodniała przy młodym mężu – zajęta swoimi sprawami, nie wtrącała się do życia swoich dzieci.

Tymczasem Lusia gryzła się okropnie tym, że mąż, choć młody , jest całkiem bez sił. Do kopania ogrodu trzeba było nająć sąsiada, o gromadzeniu opału na zimę nie było mowy. Jemu wystarczyło  osiem godzin w magazynie zbożowym, po powrocie do domu, ledwo dyszał. Stała się nerwowa: krzyczała na dziecko, na kury, psa – a on czuł, że to o niego chodzi, że kipi w niej i złość i bezsilność.

  Piotr szybko wyciągnął wnioski z tego pierwszego kryzysu małżeńskiego. Dowiedział się o kursie  księgowości w miasteczku i zaczął się uczyć. Bardzo delikatnie zachęcał żonę, by jeździła z nim, gdyż w tym samym budynku był kurs kroju i szycia. To ich znów zbliżyło do siebie. A gdy ukończyli kursy ,świętowali razem z Grzelakami, bo to oni opiekowali się córką. Piotr przeszedł do pracy w biurze na stanowisku młodszego księgowego; gdy nabył doświadczenia, awansował na głównego księgowego: gdzie dotrwał do emerytury.
  Pani Lusia zaczęła szyć dla sąsiadek, a że miała do tego smykałkę, chętnych przybywało. Lata mijały, Lisowie dorobili się i nowych sprzętów  i nawet samochodu, tylko rodzeństwa dla jedynaczki wciąż nie było.
 
Po dziesięciu latach doczekali się podwójnego szczęścia – na świat przyszli bliźniacy – Piotr i Paweł.  Już prawie osiągnęła swój cel, już była najlepszą gospodynią w majątku, a tu taka niespodzianka Pani Lusia , przytłoczona nowymi obowiązkami musiała uznać, że góruje Melania.

 Żona kierownika PGR-u, pani Melania Łukowska, była przeświadczona, że pochodzi z magnatów, a jeśli nie, to ze szlachty rodowej z całą pewnością! W związku z tym patrzyła na świat z góry. Mąż  - pan Paweł Łukowski był pod jej przemożnym wpływem; biada temu, kto by śmiał narazić się pani na pegerowskich włościach.
 Księgowy Piotr Lis – człowiek skromny, lecz szczery, nie jeden raz zalazł jej za skórę, ale on był nietykalny!
 No bo jeśli ktoś znał się tu na prowadzeniu takiego  przedsiębiorstwa – to on z całą pewnością. Wychował się na wsi, a do tego trzy lata przepracował w Niemczech na robotach w dużym gospodarstwie. Wiedział, gdzie najlepiej udadzą się ziemniaki, gdzie pszenica; umiał przewidzieć pogodę na sianokosy, potrafił wygospodarować pieniądze  na premie, na wystawne dożynki. Jego się radzili robotnicy kopcujący ziemniaki, czy buraki, z nim się naradzał magazynier – ile zboża zostawić, by przetrwać zimę i obsiać pola wiosną. Słowem, był to ktoś, kto faktycznie rządził, przy tym cichy, opanowany, nie miał w zwyczaju eksponować swojej osoby. 

Kierownikowej zdarzało się wyciągnąć z domu którąś z kobiet i zagonić do roboty u siebie: do prania, sprzątania, czy pielenia w ogrodzie. Później wysyłała ją do Lisa, by wpisał dniówkę. Kobiecina odchodziła przekonana, że wszystko w porządku, ale Melanii w końcu się oberwało. Otworzyła szeroko wielkie piwne oczy, zaniemówiła ze zdziwienia, że ktoś ośmielił się podważyć jej pozycję.
 Lis zagroził, że powie o wszystkim na najbliższym zebraniu – to była broń niezawodna. Kto miał odwagę, ten wygrywał. A w domu Piotr musiał się nasłuchać, jaki to on jest nierozgarnięty , jaki niepraktyczny.

        Trzeba było wpisać Fabisiakowej dniówkę, a Fabisiaka nająć do nas, żeby nam pokoje wymalował i jemu też coś dopisać! A ty to tak: sam nie zjesz i drugiemu nie dasz. – i przesuwała z hałasem garnki, co Piotr wolał przeczekać na podwórku.

        Lusia, jak szybko wpadała w  złość, tak szybko odzyskiwała spokój. Męża kochała bardzo za spokój, za ustępliwość i taką piękną pokorę, jaką miał wobec niej.
 Zawsze uważnie słuchał, czego ona chce, a później starał się urzeczywistnić jej marzenia, choć niczego nie obiecywał. Oboje byli bardzo pracowici i zapobiegliwi; Lusia szyła sąsiadkom, a nawet z Pogórza  - wsi przychodziły panie  z całymi torbami materiałów. Kierownikowa nie szyła u Lisowej, nie chciała dawać jej satysfakcji, że obszywa tak dostojną osobę. Gdy urodziły się bliźniaki, trzeba było zawiesić działalność krawiecką; wtedy dopiero wszyscy – łącznie z Melanią docenili, jakim dobrem dla wioski jest taka krawcowa.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

22.06.2024r. Uparta miłość t.III r.9[4] patrywała się w twarz babci; w głowie była pustka, w sercu ból nie do zniesienia , po chwili z oczu popłynęły łzy i wraz nimi słowa: -Babciu najukochańsza bardzo cię przepraszam. Proszę, wybacz mi.Ty teraz z tamtej strony widzisz i rozumiesz wszystko. Popatrz na moje serce - naprawdę chciałam do Ciebie pojechać, opiekować się Tobą. Gdybym wiedziała...Wiem, że bardzo mnie kochałaś. Pamiętam te, najpiękniejsze na świecie, lale, książeczki, które mi czytałaś. To ty mi kupiłaś pierwszą gitarę, wynajęłaś nauczyciela, żeby mnie uczył grać. Nigdy nie zapomnę, jak cudownie nam było w Pradze; zawsze chciałaś, by mi było dobrze, żebym nie miała żadnych zmartwień. Pamiętam twój uśmiech, twoje kochane ręce, najczulsze serce... Kochana, moja, jedyna - bądź ze mną, jeśli możesz; niech czuję twoją obecność. Ból odrobinę zelżał. Pomyślała, że rodzice lada moment nadjadą, trzeba przygotować posiłek, posprzątać. Uwinęła się z robotą i patrzyła w okno. Powinn...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...