Przejdź do głównej zawartości
2.11. 2019r.


 Uparta miłość r.VI [3]



-         Zaraz  po powrocie, Adam przyjechał do Pogórza. Ciocia Melania przywitała go wylewnie. Wypytała o najważniejsze rzeczy, ale ze szczegółami kazała poczekać, aż wróci wujek; na razie dogląda kombajnistów, którzy koszą rzepak.
 Poszedł więc do Lisów. Wyszedł pan Piotr i oświadczył, że Mirki nie ma i chciał odejść. Tu coś Adama tknęło, bo nie rozmawia się tak z człowiekiem, który wrócił z daleka po tak długim czasie.
– Czy coś się stało? – zapytał łudząc się jeszcze, że to nie w nim tkwi przyczyna tego chłodu.
 – Panie Adamie, pan wie najlepiej, co się stało. Proszę, niech pan odejdzie i zapomni drogi do naszego domu. – stał zdruzgotany, jakby mu pomyjami chluśnięto w twarz.
 – Chciałbym jednak zamienić parę słów z samą Mirką – rzekł z trudem.
 – Ani dziś, ani kiedy indziej! Jej dla pana już nie ma! – odpowiedział Lis z rzadką u niego mocą i oschłością.
 Adam nie miał ochoty na rozmowę z ciotką, a wujka wciąż nie było. Poszedł do parku. Błądząc wśród tak dobrze znanych dróżek, w nagrzanym słońcem gąszczu, rozpamiętywał od początku – najpierw frapujące zaciekawienie, luźną znajomość; później wypełniającą serce słodycz – zakochanie. Czyżby koniec? I to miałoby być z powodu Katie? Przez to idiotyczne omotanie, chwilowe szaleństwo? Przecież to się zrzuca z siebie, jak brudny łach!
  Zaczynał rozumieć, że rodzina Lisów wie o jego  romansie z piękną Szwedką; ale żeby o czymś takim donosić – miał żal do pani Rozalii. Tylko, co myśli Mirka? Nieraz przywoływała go ostro do porządku, co nie oznaczało zerwania. A jak będzie teraz? W tej rodzinie tak – znaczy tak; a nie  - znaczy nie,  Czy  jest jeszcze nadzieja?
 Dzieciaki biegały po dróżkach, swoim krzykiem przeszkadzały w rozmyślaniach. Poszedł do pałacu i korzystając z chwilowej nieobecności cioci, napisał kartkę z przeprosinami , zapowiedzią przyszłej wizyty i pojechał do domu.
 Zdawał sobie sprawę, że Mirki szybko nie ujrzy, a że tęsknota była ogromna – pisał listy. Zrazu chciał znajomość z Katie przedstawić tak, by dziewczyna doszła do wniosku, że w zasadzie nie ma się o co gniewać.
 Napisał, że to ona go zaczepiła, chciała koniecznie namalować jego portret. Nawet skłonna była płacić za pozowanie. Ale, że nie mógł wytrwać nawet kwadransa  w jednej pozycji, skończyło się na paru szkicach. Znała trochę Paryż, wiedziała , co warto zobaczyć, jak tam dojechać, gdzie kupić tańsze bilety – to była szczera prawda. To co dalej – tego już prawdziwie przedstawiać nie mógł. Kłamać zaś nie chciał. Doszedł do wniosku, że jak pisać , to tylko o tym, co przed nimi, za przeszłość przeprosić i wymazać z pamięci i jej i swojej.
 A serce dyktowało najprawdziwsze słowa, że tylko ona zasługuje na miłość, że nikt inny, tylko ona -  szczera, czysta , bezinteresowna- warta jest uwielbienia i szacunku. Mimo że treść była prawdziwa i górnolotna – ani słowa odpowiedzi. Pisał jednakże list za listem.

-          

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...
28.10.2024r. Uparta miłość t.III r.11[7] Gdy tak panowie doktorowie radzili, dziadek zapytał: - A pani Zuzia gdzie? Adaś może byś zrobił kawę dla Pani Zuzi, w końcu jest naszym gościem. - Dla niej zajmować się maleństwem, to największa przyjemność, nie będzie chciała przyjść i słuchać medycznych dywagacji - rzekł Przemek - Póki co to mała z Mirką słodko śpią, a Zuzia dołączyła do młodych i drylują wiśnie . Zapraszałem ją, ale podziękowała - rzekł Adam - Onego czasu, jak bardzo walczyłem, by wyrwać Elwirę z nałogu, naczytałem się różnych książek o sprawach duchowych - rzekł Przemek po chwili milczenia. - Otóż jest tak, ze mamy pewien zasób energii życiowej. Pracując, czy po prostu żyjąc, zużywamy ją. Sen i odpoczynek pozwala uzupełnić braki. Bywa jednak tak, że przychodzi trauma, stres, czy zmartwienie i energia jest blokowana - nie napływa. Wtedy organizm niedomaga; pamiętam, co Mirka przeżywała w czasie tego nieszczęścia z Jagusią. - No tak i zaraz po tym była choroba i ś...