Przejdź do głównej zawartości
4 07.2020r.


Uparta miłość r. 19 [1]




pierwszy dziewiętnasty


 Tu i ówdzie jeszcze leżał śnieg, w nocy trochę mroziło, ale w powietrzu czuło się nadchodzącą wiosnę Mirkę to uskrzydlało; teraz prawdziwie cieszyła się, że ma swój dom i kawałek ogrodu dookoła. Miała wiele planów i zamierzeń, ale wszystko trzeba było omówić z mężem, wiec czekała z niecierpliwością jego przyjazdu. Do tego miał przywieźć sadzonki pnących róż.
  Rodzice obiecali, ze kupią, by oszczędzić młodym szukania i wydatków. Zdążyli już pojąć, że jeśli podczas odwiedzin syna, skupiają się na tym, co myśli i zamierza Mirka – to na Adasia nie trzeba długo czekać – wpadnie przy lada okazji. Jeśli jednak omawia się wiele ważnych spraw, a o synowej nawet się nie wspomni; to długo  będzie mu do domu nie po drodze..
 Dlatego, gdy Adam wspomniał o marzeniu żony, że by chciała tak, jak to widzieli w Paryżu przy Saint Bernard  obsadzić ganek i frontową ścianę pnącymi różami – natychmiast się zaoferowali, ze kupią.  Róże czekały, lecz biedny student był uwiązany na uczelni i biedził się przy zaliczeniach i egzaminach.
   W środku tygodnia, pod wieczór, gdy pomarańczowe słoneczko kryło się za świerkami; najniespodziewaniej przyjechał  Adam!
  Mirka z Lilą siedziały w kuchni, lokatorka opowiadała o swych zmaganiach z nieznośnymi wychowankami, a gospodyni zapatrzyła się na piękny świat za oknem
 Podjechał samochód. Adaś! Nareszcie! Wybiegła przywitać męża.  Lila została w kuchni; nie bardzo wiedziała, jak postąpić – iść do siebie, zostać na miejscu, a może wyjść i przywitać gospodarza? Popatrzyła w okno i już nie mogła patrzeć gdzie indziej.
  Ach, co za mężczyzna – szepnęła. Co za uroda! Wprawdzie kiedyś Renia wspomniała, że sąsiadka ma przystojnego męża, ale, że aż taki urodziwy – nie przypuszczała. Czuła, że nogi ma, jak z waty i coś ją ściska w dołku
  Młodzi witali się czule, później zaczynała się chaotyczna rozmowa i znów uściski i całowanie. Zajęli się różami, rozprawiali o czymś gestykulując, śmiali się nie wiadomo z czego i znów tulili się do siebie.
   Lila patrzyła na wszystko zazdrośnie – chyba się zgrywają, ileż się można witać? Wiedzą, że ja i Stasiowie ich widzimy i tak się czulą na pokaz – myślała. Tymczasem młodzi zapomnieli o lokatorce i całym świecie, byli po prostu szczęśliwi.
   W końcu weszli do mieszkania.. Mirka dostrzegła  lokatorkę i spoważniała.
        Adasiu, to jest właśnie  pani Liliana Pawelec; a to mój mąż. Ach, chyba strzeliłam gafę roześmiała się  i przeprosiła
  Adaś podszedł, przywitał się, popatrzył przelotnie na zapatrzoną w  niego dziewczynę; jakby żona przed chwilą rzekła:  To jest ta szafka, o której mówiłam ci, że kupiłam... Taka obojętność, po zachwycie, który przeżyła, dotknęła Lilę, poczuła się zbędna i poszła do siebie. Czekała, że może ją zaproszą na wspólną kolację.
   Młodzi byli zbyt zajęci sobą, by pomyśleć o czymś takim.
          – Gdybym wiedziała – rozmyślała – że przyjedzie, to bym się zrobiła na bóstwo, ale mówiło się o sobocie, a to przecież środa. Później leżała na tapczanie patrząc tępo w sufit; nie miała ochoty na jedzenie, czy jakieś zajęcie. W końcu doszła do wniosku, że gospodyni, mając tak przystojnego męża musi być pioruńsko zazdrosna, czyli on inaczej zachować się nie mógł! Dopiero ta myśl uspokoiła dziewczynę na tyle, ze mogła zasnąć – tak, jak leżała, w ubraniu.
  Tymczasem młodzi rozmawiali o sprawach nic wspólnego z Lilą nie mających. Adam opowiadał żonie o swoich zmaganiach z profesorem od okulistyki. To był typowy karierowicz, partyjny krzykacz i lizus. Zajął stanowisko po wydarzeniach marcowych; gdy wspaniali profesorowie, kochani przez studentów i szanowani w klinice – powyjeżdżali gdzieś w siną dal z przyczyn bardzo niejasnych
  – Powiedz , Miruś, jak to u nas jest? – gorączkował się Adam – świat idzie naprzód, kliniki prześcigają się w rozwiązywaniu problemów chorych, a my drepczemy w miejscu! Ten jest niewygodny, tamten za mądry, a ów ma inne zdanie, niż rektor. Duperele są ważne, nie wiedza, nie doświadczenie; - no powiedz, czy tak nie jest?
   – Adasiu, ale takie biadolenie, narzekanie, to też  dreptanie w miejscu. Nauczyłeś się, zdałeś i to jest najważniejsze.
  – Nic nie rozumiesz, Mirka! – żachnął się.- Ja byłem bardzo dobrze przygotowany za pierwszym podejściem. Oblewał mnie, bo chciał mi udowodnić, że jestem zerem, choć byłem we Francji, choć próbuję prowadzić badania; nie chodziło mu o wiadomości!
  – Diabli z nim, kochanie, najważniejsze, że masz to za sobą.
    –Masz racje, diabli z nim! Na szczęście są i tacy z którymi mogę rozmawiać o badaniach doktora Floriana. Nawet chcą mi pomóc w pracach przez niego zleconych.
   Dopiero późną nocą, leżąc u boku śpiącego męża  , Mirka przypomniała sobie chwilę, gdy przedstawiała Lilianie  Adasia —te pełne zachwytu oczy lokatorki.
   Tak, tak i ja tak kiedyś się nim zachwyciłam, można powiedzieć zapomniałam się w tym zachwycie. Lecz, gdybym na tym poprzestała? Gdyby nie lata ćwiczeń, tych bolesnych wizyt u kręgarzy z nastawianiem kręgosłupa; zgań ze zniechęceniem, zwątpieniem? Chyba tylko mama nigdy nie zwątpiła i była pewna, że to pomoże, że nie będę garbata. Dzięki Bogu miałam też jakieś, nie wiadomo skąd płynące przekonanie, ze my jesteśmy dla siebie. A gdybym tak stanęła wpół drogi, nie zmagała się z sobą? Co by mi zostało? Pewnie tylko żebranie o uśmiech, o spojrzenie, bo o miłość przecież nie można żebrać.
   Uniosła się na łokciu, popatrzyła w kochaną twarz śpiącego męża i przytuliwszy się do jego ramienia, słodko zasnęła.
   Lila zaspała. Minęła się rano w korytarzu z Adamem; rozespana z rozmazanym, wczorajszym makijażem. Gospodarza owionął zapach niedomytego ciała- obrazu dopełnił widok pokoju, bo i tam zajrzał.
           -Najważniejsze pochopnie nie oceniać – powtarzał sobie, ale nie był zachwycony tym, że żona przyjęła Lilianę pod ich dach.
           Ostatnimi czasy, ilekroć poznawał jakąś kobietę, mimo woli porównywał ją ze swoją żoną. Ta konfrontacja, zawsze wypadała na korzyść Mirki.
   Czy było możliwe, by jego  najmilsza tak wyglądała idąc do pracy? Imponowała mu swoją żelazną konsekwencją  Każdego wieczoru parę ćwiczeń, później kąpiel i oczywiście szczotkowanie włosów. Rano wystarcza jej krótka toaleta i już pachnąca, jaśniejąca świeżością może iść między ludzi
  Adam miał parę wolnych dni; choć nastała zmienna pogoda z przelotnymi deszczami i watrzyskiem; każdego dnia lubili iść na spacer. Cieszyły pierwsze kwiatki, młodziutka trawa; Mirka  przedstawiała mężowi swój plan zagospodarowania działki. Adam nigdy niczego nie siał i nie sadził, bardzo lubił słuchać, jak to u nich będzie,
.- Tak zahaczyć się w ziemi, to jest chyba początek stabilizacji życiowej, no nie Miruś?
 – Filozofia , to jedno, a chcąc się faktycznie związać z kawałkiem ziemi, to trzeba, kochanie i plecków nazginać i rączki pobrudzić, niestety – odrzekła łamiąc gałązki z baziami.
  – Jutro zagrabisz obejście, pobielisz młode drewka i to będzie ten twój początek. Adam śmiał się, przytulił żonę i czuł się związany przede wszystkim z nią. Przed alejką prowadzącą do domu przystanęli. Po prawej stronie, przed domostwem  zaorana działka; rzędy drzewek i krzewów. Po lewej –gmatwanina gałęzi, kupa obornika i krzywa szopka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

22.06.2024r. Uparta miłość t.III r.9[4] patrywała się w twarz babci; w głowie była pustka, w sercu ból nie do zniesienia , po chwili z oczu popłynęły łzy i wraz nimi słowa: -Babciu najukochańsza bardzo cię przepraszam. Proszę, wybacz mi.Ty teraz z tamtej strony widzisz i rozumiesz wszystko. Popatrz na moje serce - naprawdę chciałam do Ciebie pojechać, opiekować się Tobą. Gdybym wiedziała...Wiem, że bardzo mnie kochałaś. Pamiętam te, najpiękniejsze na świecie, lale, książeczki, które mi czytałaś. To ty mi kupiłaś pierwszą gitarę, wynajęłaś nauczyciela, żeby mnie uczył grać. Nigdy nie zapomnę, jak cudownie nam było w Pradze; zawsze chciałaś, by mi było dobrze, żebym nie miała żadnych zmartwień. Pamiętam twój uśmiech, twoje kochane ręce, najczulsze serce... Kochana, moja, jedyna - bądź ze mną, jeśli możesz; niech czuję twoją obecność. Ból odrobinę zelżał. Pomyślała, że rodzice lada moment nadjadą, trzeba przygotować posiłek, posprzątać. Uwinęła się z robotą i patrzyła w okno. Powinn...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...