Przejdź do głównej zawartości
22.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 12 [3] – Henio zaś wgramolił się na krzesło obok dziadka i dyskretnie pokazywał na choinkę. – – Co mój chłopaczek chciał? Co dać, to? – i dziadek zerwał parę ostatnich cukierków i dał wnusiowi. Adam z surową miną pogroził obu palcem, zerkną na zegarek i rzekł – Ja was kochani przeproszę na jakąś godzinkę i zajrzę do wujostwa, może i Waldka spotkam; nie pamiętam, kiedy go ostatnio widziałem. – – Przyjechał na Święta, chyba jeszcze jest – odpowiedziała mama sprzątając ze stołu. Nie minęła jeszcze godzinka, jak Adam wrócił i nie rozbierając się gdzieś wyszedł. Mirka wyjrzała na ganek – mąż siedział na skrzynce z drewnem i palił papierosa. – Co tak siedzisz po ciemku na tym zimnie? Przykucnęła obok i zapytała : - Coś z Waldkiem? U wujostwa jakiś kłopot? – – Waldka od wczoraj nie ma, pojechał z kolegami w góry, tam wszystko w porządku. Chodź na kolana, bo przemarzniesz. – zgasił papierosa i otulił żonę swoim płaszczem. Chwilę siedzieli przytuleni w milczeniu. – Bardzo miło się gwarzyło, wujek skarżył się na kierownictwo – Jerzy porywczy i niesłowny, Ludmiła podstępna i złośliwa, ale jakoś się dogadują i bylibyśmy jeszcze pogadali, ale przyszła Weronika z dziećmi. Chłopaczki bardzo żywe i hałaśliwe. Poszliśmy z wujkiem do pokoju, ale i tam nie było spokoju. A najdziwniejsze jest to, że moja ciocia – pedantka i miłośniczka porządku, była wyraźnie rada gościom i tej wizycie. Wujek tylko wzdychał. No to się zwinąłem. W nocy będzie tęgi mróz, pod nogami już ślisko, a przed nami daleka droga. Tak myślę, co z tym Szmkiem: źle będzie jak go weźmiemy i źle, jak zostawimy. Najlepiej, jakby się zabrali całą rodziną. Do tego jutro idę na nockę. Mam tylko nadzieję, że pacjenci, którzy wyszli przed Świętami na przepustkę, jeszcze nie wrócili i będzie spokój. – Ano tak, za nami Święta pełne wrażeń, ale męczące. Nie było chwili spokoju. Wiesz co, mama pościeliła w małym pokoju. Weź Henia i połóż się. Spróbuję coś zaradzić w sprawie pogodzenia zwaśnionych. I narzuciwszy na ramiona ojca waciaka, Mirka pobiegła do sąsiadów. Grzelakowa właśnie wróciła z obory i kończyła spóźnią kolację, Brygidka szykowała do spania Anulkę i kilkuletniego naburmuszonego chłopczyka. Obie popatrzyły na gościa ze zdziwieniem, bez entuzjazmu. – To Helci? Podobny. – zapytała zdawkowo Mirka . – Ano Helci. Chciał zostać u babci, a teraz popłakuje, widać tęskni za swoimi. Przez chwilę trwało kłopotliwe milczenie. – Przyszłam, bo Szymek chciałby, byście się wszyscy razem jutro zabrali z nami do Białośliwia. On się bardzo gryzie i żałuje, że zepsuł wszystkim Święta. Pragnie przyjść, ale się boi. Brygidka odgarnęła włosy z czoła i patrzyła ufnym spojrzeniem, gotowa przyjąć to dobro, które słyszała. Grzelakowa wstała, wytarła stół przed Mirką i zapraszała – – Bardzo nam się udał placek, taki przekładaniec. Spróbujesz? – Nie, my po kolacji, tak tylko wpadłam na chwilę. – To weźmiesz do domu, u was ma kto jeść. Nałożyła ciasta na talerz i podała sąsiadce. – Przyjdzie rano, pomoże w pakowaniu, pozanosi torby do samochodu, tak przed obiadem ruszymy. Dobrze? – E, my wszystko spakujemy, a on niech przyjdzie, jak najbardziej! Uradowane odprowadziły Mirkę na podwórko. Przed negocjatorką był następny problem: Szymek. Gdy poszła do niego na górę , już spał. Włączyła lampkę , siadła na stołeczku i ostrożnie zaczęła. – Rozmawiałam z Brygidką, ona chce, byście wszyscy razem zabrali się z nami do domu. Szymek przetarł zaspane oczy i czekał na dalszy ciąg. –

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...