Przejdź do głównej zawartości
29.10.2022r. Uparta miłośc t.II r.26[1] Światem rządziła przecudna wiosna, kwitło kwiecie, śpiewały ptaki, powietrze miało cudowną woń. W taki piękny czas Tomek Bodos przywiózł do Rostowa żonę, gdyż bardzo chciała jeszcze raz popatrzeć na miejsca i ludzi, których kochała. Lila miała kłopoty z oddychaniem, i z mówieniem, i ze spożywaniem posiłków. Problemem było nawet podanie ręki Tylko oczy w zmienionej twarzy, pałały tym samym blaskiem.Tomasz obwoził żonę po obejściu i najbliższej okolicy .Mirka z Adamem i Dalszewscy postępowali za wózkiem w ,przybici cierpieniem Liliany. Mimo bardzo ciepłego dnia, trzeba było ją otulić ciepłym pledem , a kiedy nasiliły się duszności, Adam zabrał ją do gabinetu, by zrobić zastrzyk. Chora zapadła w krótką drzemkę, a kiedy się ocknęła, wyszeptała: - Ja tu byłam bardzo szczęśliwa, to były najpiękniejsze lata w moim . Adam wytarł łzy - Mój Boże - tu, pod cudzym dachem , w byle jakich warunkach, z moją wieczną dezaprobatą, ona była szczęśliwa! Wzruszony objął jej wątłe ciało i pocałował. A Lila, gdyby miała dość siły, powiedziałaby - Nie wiesz człowieku, jak kiedyś o takim momencie marzyłam, jak śniłam po nocach...Przed odjazdem, kiedy Mirka pomagała w wygodnym ustawieniu wózka w samochodzie, udało jej się niepostrzeżenie wsunąć wizytówkę Barańskiego w dłoń Liliany.Później, gdy nastał dla rodziny najcięższy okres, gdy bywało, że chora balansowała na granicy życia i śmierci - to głupstwo nie było warte pamiętania. Lila zmarła we wrześniu. Po stypie,gdy panowie zajęci byli odwożeniem rodziny na dworzec, Tatiana zaproponowała Mirce krótki wspólny spacer.Pośród pożółkłych liści starych drzew, w blasku jesiennego słoneczka, wspominały ostatni , pełen cierpienia etap życia Lili. Mirka każdego tygodnia przyjeżdżała, by odciążyć nieco ciocię Jadwinię. Pilnowała Igorka, by ta mogła zdrzemnąć się, lub jechać do synowej, do szpitala. Tatiana podobnie; była też w kontakcie z Barańskim - bywało, że przyjechał, ale nie mógł wejść, bo ciągle u chorej ktoś był. - A tego dnia tak się złożyło, że nie było nikogo. Przywołałam go i stałam na czatach. Całował jej ręce, twarz- a ona przez ostatnie dni zapadała w taką drzemkę, półsen i nie budziła się - a wtedy otworzyła oczy i patrzyła na niego przytomnie. Łkał, coś do niej mówił, po chwili musiał wyjść. Tej nocy odeszła. Popatrz osłodził jej ostatnie godziny życia. Rosjanie powiadają: Miłość nie zna wieku,granic, ani śmierci.Ona chciała go przed śmiercią zobaczyć; a on przyjeżdżał, choć wiedział, że może być bardzo ostro potraktowany przez najbliższych i nawet lekarzy.Czyli i w nim było to pragnienie, by być przy ukochanej osobie, zanim przyjdzie śmierć.Innego kochała, z innym żyła jako żona, co tam było w jej głowie i w sercu - nie nam tego dociekać i nie nam osądzać.Była przykładną żoną; Męża bardzo szanowała - był dla niej autorytetem i wyrocznią w każdym temacie; dla kogoś postronnego, to było małżeństwo wprost idealne. Ja ją bardzo lubiłam. Gdy była na leczeniu niedaleko Moskwy -i bardzo dobrze się czuła - co myśmy nie planowały, jak bywało wesoło, aż przyszło pogorszenie i nadzieja poczęła zanikać. A swoją drogą, to ja szczerze podziwiam Tomka. -Tak. Jego spokój, opanowanie , spokojna rezygnacja są doprawdy podziwu godne. - Walczył jak lew, dopóki był cień nadziei, jak zrozumieliśmy, że nic nie pomoże, po prostu przyjął to zrządzenie losu .Na Boże Narodzenie rodzina Lisów prawie w komplecie przyjechała w gości do Rostowa .Piotrek musiał zostać, gdyż jako młody pracownik nie śmiał nawet wspomnieć o tym, że na Wigilię chciałby mieć wolne.Zostawał w domu, tym chętniej, że aktualna narzeczona -Ania ze Szczecinka obiecała pomagać w domowych pracach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...