Przejdź do głównej zawartości
209.11.2023r. Upeta miłość t.IIIr.5[4] Pni dyrektor Mirosława Zalewska urządziła sobie funkcjonalny, przytulny gabinecik dyrektorski i normalne by było, gdyby, jak zwykle elegancka i pachnąca, w tym pomieszczeniu rezydowała. Jednakże, ku zdziwieniu i utrapieniu pracowników obsługi - od pierwszych dni sprawowania władzy, miała zwyczaj zaglądać w każdy kącik w szkole. Bywało, że szła do kotłowni i rozmawiała z palaczami, co sprawiało, że to pomieszczenie sprzątali, jak nigdy. Bywała w kuchni i stołówce, i w świetlicy, nawet do gabinetu pielęgniarki szkolnej zaglądała.Często, wprawiając sprzątaczki w zakłopotanie, bywała w ubikacjach uczniowskich. Stopniowo w szkole zaczął panować coraz większy ład, porządek i dyscyplina. Władze to doceniały, była bardzo chwalona. Tylko, że jej absolutnie o to nie chodziło - w swoim mniemaniu robiła swoje. Z upodobaniem spacerowała wokół szkoły z podziwem patrząc, jak dzieci i rodzice pracują na ongiś przydzielonych działeczkach. Niestety tylko dwie klasy kontynuowały jej dawny projekt. Klasa Zalewskiej dawno opuściła szkołę, działkę przejęły czwartaki, teraz już były w szóstej klasie i nadal swoje poletko uprawiały. Gdyby wszyscy dotrwali- teraz szkołę otaczałby kwitnący ogród. Układała sobie w głowie, jak z nastaniem wiosny, zmobilizuje dzieci i rodziców do podjęcia na nowo tej wspanialej inicjatywy.Do tego trzeba było nadzorować pracę nauczycieli, podczas hospitacji.Większość grona lubiła ją i ceniła, choć byli i tacy, co tylko krytykowali, że bezduszna, że żadnej serdeczności,że przesadza z wymaganiami, że depcze godność człowieka - itp. Natomiast u rodziców miała stuprocentowe poparcie.Lubiła uciąć sobie pogawędki ze starą woźną- panią Pelagią Brzeską, która miała swój kantorek przy głównym wejściu i nic nie uszło jej uwagi. Nastał listopad, tylko na początku kolorowy i ciepły, z biegiem dni pogoda stawała się coraz bardziej dokuczliwa.W deszczowy i wietrzny ranek, przed rozpoczęciem pracy, Mirka robiła zakupy , spodziewając się, że mąż i córka przyjadą na niedzielę. Zatrzymała samochód przed sklepem rybnym , narzuciła kaptur, jeszcze owinęła szyję szalem i poszła kupić ryby. Minęły ją dwie kobiety żywo o czymś rozprawiając: -Oni mają te swoje narady parodniowe, on się spakował, ale zaraz nazajutrz wrócił... - usłyszała.W sklepiku panował półmrok; tam też rozprawiano u czymś bardzo bulwersującym. Mirka nie słuchała, pogrążona w swoich myślach, ale słowa docierały: =- No mają dwie córki, tylko, ze jedna uczy się w Poznaniu, a druga spała jak sam raz u koleżanki. U tych Zalasiów, co mieszkają koło dworca. Rozmawiałam rano z Banasiową, co sprząta w gminie, mówiła, że Klara miała w nocy operacje - dzieliła się swoją wiedzą kobieta stojąca w kolejce za Mirką. - W tej gminie to oni wszystko wiedzą, zakpiła któraś z pań! - No wiedzą, bo przecież zaraz wieczorem przesłuchiwali Naczelnika. Chodziło o broń, bo on strzelał z krótkiej, nie myśliwskiej. No i żeby zaopiekować się tą małą, co została. - Tak, że Bączyńskiego aresztowali, ona w szpitalu, a doktorkowi nic, zwiał. Mirka poprawiła kaptur, wyjęła portfel i w jasnym świetle, przy ladzie została rozpoznana. Kobiety rozsunęły się; w ich twarzach, spojrzeniach - wyczytała to straszne: Tu chodzi o jej męża, o Adama!Suchym, nieswoim głosem rzekła; - Dwa karpie poproszę. - Z tych większych? - Nie, małe. Wyszła na deszcz, na chwiejnych nogach, wsiadła do samochodu, rzuciła torbę na siedzenie, powiedziała głośno; Na jaką cholerę mi te ryby?! i rozpłakała

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...