13.01.2025r.
Uparta miłość t.III r.13[1]
Zaopatrzeni przez zaprzyjaźnione recepcjonistki w przewodnik, ruszyli w drogę. W autobusie, zajęta czytaniem , Mirka trąciła męża w łokieć i wskazując na plan - rzekła;
- Popatrz, jak mądrze projektowano i to ile lat temu. Nie zapomniano o niczym, co mieszkającym tu, przy kopalni Wieczorek będzie potrzebne. Funkcjonalnoścć tych osiedli jest zadziwiająca!
- Obu?
- Tak, choć się bardzo różnią: Giszowiec, to miasto- ogród Dominują domki jednorodzinne z ogródkami; Nikiszowiec zaś to osiedle miejskie.
Spacerowali, więc Zalewscy wśród zwartych ciągów solidnych kamienic z czerwonej cegły i zastanawiali się, czemu wszystkie framugi okien pomalowane są na czerwono. Zasięgali języka w jadłodajni i dowiedzieli się, że farba czerwona była,w wielkiej obfitości, dostępna w kopalni i górnicy ją podkradali, a następnie wykorzystywali w domach.
- Ciekawe, kiedy ten kościół wybudowano - zastanawiał się Adam u wejścia do kościoła Św. Anny - jak widać już wtedy zakładano, że będą tu mieszkać tysiące ludzi. Zmęczeni, wstąpili do kawiarenki na popołudniową kawę.
- Co to jest te parę dni? Tego Śląska to by się miesiącami uczyć - westchnął Adam lubując się czekoladowym lodem
- Ano tak; ludzie tu żyjący wiodą pracowity żywot. Przyszło im żyć pod różnymi rządami. Dla Niemców byli parszywymi Polakami; dla Polaków zaprzedanymi Niemcami
- A oni zachowali mowę, wiarę, pracowitość, zaradność, no i niepowtarzalny humor. Jestem pod wrażeniem, oczarowany.
- Idziemy, na autobus, czy jeszcze pochodzimy?
- Jak mamy trochę pohulać na weselu, to musimy przystopować, na dziś wystarczy - odrzekł Adam dopijając resztę kawy.
PO dniach bardzo pogodnych, przyszło ochłodzenie, komunikaty donosiły, że w górach już leje. Zalewskim udało się złapać trochę słońca na hotelowym tarasie, gdzie wypoczywali na dzień przed imprezą. Wreszcie udało się Mirce dodzwonić do domu - wieści były radosne - mała potrafiła przejść przez całą kuchnię. Heniek zaś chwalił się, że na podwórku schnie ogromna hałda zrąbanego drewna.
Nazajutrz, wczesnym popołudniem placyk przed restauracją Sabiny i Tomka zapełnił się różnej maści przystrojonymi, samochodami. Między nimi uwijał się Boguś z Igorem zapełniając każdy gośćmi. Do Zalewskich wsiadła Gzelakowa. Po jakimś czasie szpaler ruszył, trąbiąc, w drogę.
Przemiła i serdeczna z natury pani Krysia okazała się kłopotliwym pasażerem. Gdy tylko za zakrętem stracili z oczu ustrojony, weselny samochód, poczęła biadolić, ze zmylili drogę.
- Jedziemy i jedziemy; kościołów po drodze widziałam chyba z pięć, to zbłądził pan doktor? Szkoda, ze Jasiek z nami nie wsiadł, on Śląsk zna. A gdzie dziadek wsiadł? - nie widziałaś Mirusia?Że też Czyżewskiemu chciało się jechać na wesele, toż on dobrze po dziewięćdziesiątce
- Ale dziarski, jak dawniej, widziałem, jak stał przy orkiestrze i laseczką postukiwał - odezwał się kierowca.
- Rzecz jasna dotarli, gdzie trzeba na czas, ale w drodze powrotnej zamiast Grzelakowej wzięli Jaśka z Kajusią.W wyrośniętej, pełnej wdzięku panience, Mirka z trudem rozpoznawała sąsiadkę. Adam pamiętał ją dobrze, bo była kelnerką na weselu Piotrka. Wciąż zajęta, nie miała czasu na tańce; ale jak już ruszyła w tany - było na co popatrzeć.
- Mam nadzieję, ze potańczymy? - zapytał Adam z czarującym uśmiechem.
+ Czemu nie, talko, że my będziemy krótko, bo chcemy jechać do mojego dziadka - odpowiedziała zawstydzona.
Faktycznie Jasiek z pasierbicą, złożyli życzenia, dali prezenty i ulotnili się. Wesele hulało, co się zowie - Ślązacy uwielbiali śpiewać, milkła orkiestra, a przygodny chórek wyśpiewywał, co im na pamięć przyszło. Zalewscy urzeczeni przemiłą atmosferą, bawili się świetnie. Gdy Mirka wymęczona po serii tańców, gdzie panie przechodziły z rąk do rąk- odpoczywała, Adamowi wreszcie udało się naprosić Panią Modą.
Ubrana niby skromnie, bo w długą, białą spódnicę i koronkowy żakiecik -wyglądała bardzo szykownie. Przyjaciółka patrzyła na nią z zachwytem. -Mój Boże -myślała - ten wojenny bękart, dziecko pegeerowskiego podwórka -dzisiaj święci swój triumf! Z jednej strony zakochany Tomek z drugiej dorodne,zapatrzone w matkę dzieci - dookoła oddani pracownicy. Świętuje swoje zaślubiny we własnej, stylowej restauracji- mimo lat piękna, radosna, pena wigoru i humoru. Przy niej zawsze czułam się dobrze, widać inni też ją tak odbierają. Po północy goście jeszcze tańczyli na tarasie; jednak rano Zalewscy wracali do hotelu w strugach ulewnego deszczu.
22.06.2024r. Uparta miłość t.III r.9[4] patrywała się w twarz babci; w głowie była pustka, w sercu ból nie do zniesienia , po chwili z oczu popłynęły łzy i wraz nimi słowa: -Babciu najukochańsza bardzo cię przepraszam. Proszę, wybacz mi.Ty teraz z tamtej strony widzisz i rozumiesz wszystko. Popatrz na moje serce - naprawdę chciałam do Ciebie pojechać, opiekować się Tobą. Gdybym wiedziała...Wiem, że bardzo mnie kochałaś. Pamiętam te, najpiękniejsze na świecie, lale, książeczki, które mi czytałaś. To ty mi kupiłaś pierwszą gitarę, wynajęłaś nauczyciela, żeby mnie uczył grać. Nigdy nie zapomnę, jak cudownie nam było w Pradze; zawsze chciałaś, by mi było dobrze, żebym nie miała żadnych zmartwień. Pamiętam twój uśmiech, twoje kochane ręce, najczulsze serce... Kochana, moja, jedyna - bądź ze mną, jeśli możesz; niech czuję twoją obecność. Ból odrobinę zelżał. Pomyślała, że rodzice lada moment nadjadą, trzeba przygotować posiłek, posprzątać. Uwinęła się z robotą i patrzyła w okno. Powinn...
Komentarze
Prześlij komentarz