Przejdź do głównej zawartości
23.02.2025r. Uparta milość t.III r. 14[1] ] PO paru dniach, gdy wspominali wizytę Walusia, Mirka nie mogła się nadziwić, że Lonia do tego stopnia dała się zniewolić bratu, że doprowadziła się do ciężkiej choroby - Wszystko na dobrej drodze, mój przyjaciel - ortopeda, weźmie ją na oddział i będzie kierował leczeniem. - Bardzo dobrze, kochanie - im naprawdę warto pomóc. - Waluś albo nie chciał, albo nie zdążył ci powiedzieć, dlaczego ona wciąż godziła się ciężko pracować u brata. Otóż w trakcie procesu wyszło, że prawie cały ogród Walusie jest na ziemi głównego gospodarza. Szwagier to wykorzystywał grożąc, że będzie dochodzić swego, jak nie będą grzeczni. - Tak, czy siak na szczęście mają to za sobą; oby znaleźli swój prawdziwy dom. Pod koniec stycznia mróz zelżał, za to dzień w dzień dosypywało śniegu.W taki zimny, ciemny wieczór, ktoś zapukał do drzwi. Adam pośpieszył otworzyć, przekonany, że to ktoś potrzebujący pomocy. W drzwiach stał ośnieżony Henio. - Bój się Boga, człowieku, czemuś nie zadzwonił;przecież bym wyjechał. - Heniuś, syneczku, czy mi się zdaje, czy ty jesteś chory?- biedziła się matka witając syna. - Troszkę się przeziębiłem - przyznał siadając przy kuchennym stole- Rozesłali nas do domów, bo ogrzewanie w internacie wysiadło. Marii, z promiennym uśmiechem gramoliła się braciszkowi na kolana; jednakże ku jej wielkiemu niezadowoleniu Henio został zabrany na górę, tam karmiony i leczony. Ojciec po swojemu i matka ziółkami, okładami, masażami - po swojemu. PO trzech dniach błogiego leniuchowania był na tyle podleczony, że zbierał się do powrotu. Zadzwonił do kolegi, który miał blisko do szkoły, czy naprawili. Okazało się, że trwa rozruch z przeszkodami i jeszcze dwa dni laby przed nimi. W niedzielne popołudnie, gdy mogli się cieszyć swoją obecnością i nieposkromioną radością małej, pod ganek podjechał jakiś samochód. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu, Mirka w kierowcy rozpoznała tatę Lisa. Wybiegli przed dom witać dawno nie widzianego gościa. Córka myślała z niepokojem, co skłoniło tatę do podróży w tak niepewną pogodę. Dziadek najpierw wyściskał małą Marii dziwiąc się, że to już taka duża dziewczynka. - No, worek się rozwiązał - wy daliście początek: Antosia będzie rodzić przy końcu lutego i Stefcia przy nadziei - rzekł rozsiadając się przy stole. - Córcia nic mi nie szykuj - teściowa, nim wyjechałem, nakarmiła, a że droga ciężka - to wszystko mam na żołądku - dodał wyjmując z torby wiktuały od babci Heni. - Znaczy gościł tato w Białośliwiu - pytał Adam podając ciepłe kapcie. - Ano. Dziadek Zyguś trafił do szpitala, babcia słabuje, to Brygidka zadzwoniła i dała znać. Matka z miejsca zaczęła przygotowania do wyjazdu. To mówię, dopiero co wydobrzałaś, siedź w cieple, ja pojadę. Wczoraj miałem wracać, ale strasznie śnieżyło, no to musiałem przenocować. A chodzi o to, że dziadek już podpisał, albo na dniach podpisze, zgodę na leczenie jakimś nowym lekiem. - Idż Henio, w górnej kieszeni marynarki mam zapisaną nazwę, pokaż ojcu. - Nie znam tego, nawet nie słyszałem; wychodzi na to, ze będą na dziadku testować nowe lekarstwo. - No właśnie - Szymek z Brygidką zmusili mnie, abym zasięgnął twojej opinii i w razie czego odwiódł dziadka od tej zgody. - Przez dwa semestry studiowałem procedurę wdrażania nowych leków. Myślę, że u nas jest podobnie, jak we Francji - w zasadzie nie ma ryzyka. Odbywa to się tak ostrożnie, dbając o bezpieczeństwo pacjenta, że, jak nie ma innego wyjścia - warto spróbować. Pojadę do dziadka i zorientuję się na miejscu, jaka jest sytuacja. - Jak już jestem, to chcę cię też prosić, byś mi pomógł przy kupnie domu dla Rozalii. - Znalazłeś coś odpowiedniego? - zapytali małżonkowie. - Po Świętach odwiedził mnie Łukowski w towarzystwie młodego Markowskiego. Jednak zdecydował się pozostać jeszcze w Niemczech i dom sprzedaje. Podał cenę, spisaliśmy umowę wstępna , w marcu ma przyjechać pełnomocnik z forsą i transakcję sfinalizować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...