Przejdź do głównej zawartości
24.03.2025r. Któregoś dnia, krótko przed Wielkanocą, Mirka odebrała dwa telefony, które ją poruszyły. Najpierw dzwonił teść, że przyjeżdża a na Święta i o ile można - to z panem Andrzejem!Niedługo po tym, zadzwonił tato Lis, że będzie finalizowana transakcja kupna domu dla cioci Rozalii i w związku z tym prośba, żeby Adam przyjechał. Tego się spodziewali, tylko, że to się odbędzie w Wielkim Tygodniu - tego nie przewidzieli.Relacje z Renią powolutku wracały do normy -jak nie było kłótni przed wielomiesięcznym milczeniem; tak nie było przeprosin przed powrotem zgody. Toteż, gdy kiedyś natknęła się na sąsiadkę, zwierzyła się jej, że martwi się, jak podoła przygotowaniom, gdy Adam na parę dni wyjedzie - i to w takim czasie! - Myślę, że we Francji, czy w Niemczech nie celebruje się tak Wielkiego Tygodnia, jak u nas, dla nich to zwykły czas. Nie martw się Julka przyjedzie wcześniej na ferie wiosenne, to jej małą podrzucisz. Adam wrócił dopiero w Wielki Piątek; czekały na niego zaległe wizyty domowe, tak, ze do pomocy był tylko Henio. Późnym wieczorem wyjaśniał małżonce, czemu aż tyle w Pogórzu zabawił. - Ten pełnomocnik trochę po polsku mówi, ale jak żeśmy pojechali do banku - nie rozumiał nic. Bał się, że będzie oszukany. A chodziło o to, że młody Markowski nie chciał marek, ani złotówek - wszystko przeliczali na dolary i w tej walucie poszedł przelew na jego konto. Pół dnia zmarnowane, ale papierek jest! Następnego dnia były tylko formalności, bo notariusz miał już wszystko pięknie wydrukowane - podpisy i można iść na dobry obiad. Jak była wolna chwila - szedłem do wujka Pawła. Bardzo mi go żal, ciocia Melania zawsze traktowała go z góry; przechodził nad tym do porządku. No ale teraz jest słaby i chory - a ona nieczuła i wyniosła, jak monarchini. Cierpi w samotności i czeka, kiedy syn raczy zajrzeć w przerwach między Korsyką, a Hiszpanią. Zawiozłem go na badania, a przede wszystkim wysłuchiwałem i współczułem. U Lisów na szczęście wszystko dobrze, jadą na chrzciny synka do Pawła, do Bydgoszczy. W Sobotę po południu wszystko było wypucowane, wszelkiego jadła wielka obfitość czekała w lodówce - można było powitać gości - Dziadka i pana Andrzeja.Po obfitym, prawie świątecznym obiedzie - i goście i gospodarze poczuli senność; tym bardziej, że niebo poczęły zasnuwać chmury Coś widocznie było w twarzy gospodyni - oznaki wielkiego zmęczenia, bo pan Andrzej począł przepraszać, że dał się namówić przyjacielowi , że przyjechał. Tu oboje małżonkowie energicznie zaprotestowali. - Kochany panie Andreju, tyle razy gościliśmy u pana , tyle serca nam pan okazywał. Pomógł pan córce, mimo krzywdy, której pan doświadczył - jak mógłby pan przeszkadzać!? Gościć takiego kogoś - to zaszczyt!. Poczciwy , siwiuteńki starszy pan otarł łzy i ucałował rękę gospodyni. - O, waśnie, a Młodzi , kiedy zjadą? - zapytał dziadek. Tu trzeba było opowiedzieć, jak tragedia spotkała sąsiadów. - Może wpadną w Lany Poniedziałek, a tak to chcą być przy ojcu - wyjaśnił Adam. Mari nie była niczym zainteresowana, oprócz psa. Ten z anielską, psią cierpliwością znosił wszystkie jej pomysły, co do wspólnej zabawy. - A wiecie, że pies jest znowu u mnie? - Gospodarz nie ma już alergii? - śmiała się Mirka. - Złagodniał, bo się okazało, że jest chory - odrzekł dziadek ratując Dino od traktowani go, jak konia.- Irena nie ma wykształcenia lekarskiego, bo to psycholog kliniczny, ale ma na tyle pojęcia, że od dłuższego czasu widziała, że z mężem coś się dzieje niedobrego. Jakimś cudem skłoniliśmy go do wykonania badań i wyszło, że to cukrzyca w stopniu zaawansowanym. - Póki co, leczy się u zielarza dietą i ziołami, do lekarzy nie ma zaufania - dodał pan Andrzej. - Jak tak, to mu wybaczyłem wszystkie przykrości, bo to było przez chorobę. - Czyli z wzajemna życzliwości?. - Powiedziałbym- zawieszenie broni - śmiał się dziadek

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...