7.07. 2025r.
Uparta miłość t.III r. 16[6]
Zalewscy , swoim zaangażowaniem wlali w serce Julki nadzieję. Owładnięta potrzebą zmiany wciąż złej passy, postanowiła, że dopnie swego - dostanie się na studia i zacznie nowe życie. Całe dnie spędzała przygotowując się do egzaminu. A tu nagle Igor!~Burzył z takim trudem odzyskany spokój, zabierał cenny czas i przywodził na pamięć najgorsze chwile. Precz z tym!
Nie dala mu dojść do słowa, była nieprzyjemna, obcesowa; w zasadzie wyprosiła go za drzwi.
Wrócił na chwiejnych nogach, zebrał rzeczy, które dopiero co wyjął z plecaka i wyszedł bez pożegnania. Poruszona Mirka nie mogła dojść do siebie, na domiar złego była w domu sama, bo Henio z ojcem wzięli Marii i pojechali do zaprzyjaźnionego pszczelarza po miód.
- Różnym wieczorem zadzwonił wujek Józef z pytaniem, jak się wnuczkowi udała misja i czy wraca do Poznania. Zalewscy uradzili, że trzeba powiedzieć o tym Dalszewskim. Poszli więc, mimo późnej pory. Zebrani w kuchni wysłuchali tego z twarzami pełnymi niepokoju; a Renia spoglądając na córkę syknęła złowieszczo:
- Narobiłaś!
Stasiu starał się załagodzić sytuację;
- Pewnie pojechał do ojca.
Zalewscy wrócili niespokojni do siebie i naradzali się, czy powiadomić Tomka.
- Nawet jeśli pojechał do ojca, to jeszcze do Katowic nie dotarł, ale dobrze, żeby wiedział co się dzieje. Pora była już bardzo późna, mimo to zadzwonili do Tomasza.Ten poczekał do połoccy, a nie doczekawszy się syna, wsiadł w pociąg i przed obiadem był u Zalewskich.
Razem z Adamem pojechali na posterunek i powiadomili policję. Zaczęła się procedura sprawdzania kontaktów, przesłuchiwani świadków. Byli tacy, którzy wdziali kogoś takiego na stacji kolejowej, byli też i tacy, którzy twierdzili, że taki młodzian przesiadywał w restauracji aż do jej zamknięcia.
Na niedzielę zarządzono przeszukiwanie najbliższych lasów. Powiadomiony Maciek oświadczył, że przyjedzie i będzie pomagał w penetrowaniu dobrze mu znanego terenu.
Cała piękna sobota z łagodną pogodą kończącego sie lata - była jednym pasmem udręki. Zadzwonił wujek Józef, że babcia Marynia trafiła do szpitala; a i on sam ledwo sobie radzi. Tomek niezwłocznie powiadomił do brata - Jarka, który obiecał, ze4 przyjedzie wesprzeć rodziców; powiedział też, ze się postara, aby do Rostowa przyjechał dziennikarz, by patrzeć policjantom na ręce.
- Tomek ledwo trzymał si na nogach, bez Adama nie był zdolny do myślenia, czy działania. Henio z Julką przez całe popołudnie objeżdżali okoliczne wioski wypytując znajomych i nieznajomych o Igora.
Wieczorem, gdy zmęczony Henio z małą przylepką na kolanach, kończył kolację, przyszła zapłakana Julka. Poprosiła Mirkę, by zadzwoniła do Bojarskich, że ona nie przyjedzie. A umówili się z Władziem, że ten w niedzielę rano będzie czekał na stacji w Pile i razem pojadą do Bydgoszczy.
- Dziewczyno, cokolwiek się stanie - myśl o sobie, o swojej przyszłości - rzekł Heniek dobitnie wstał od stołu i poszedł z Marii na górę.
-Ciociu, jak mogę jechać, kiedy nie wiem, czy kiedyś jeszcze go zobaczę. Mirka przytuliła, uspokoiła i łagodnie powiedziała:
- Co pomożesz zostając tu, na miejscu?
- No pójdę z innymi przeczesywać las.
- No i ile jesteś w stanie przejść po wertepach zaroślach - dwa, trzy kilometry? Byliśmy w podobnej sytuacji, gdy Jagusia przepadła. Mnie ratowała modlitwa.
- Ciociu, ja się modlę nieustannie - i co? Cios za ciosem.
- Powierz go Panu Bogu i pilnuj swoich spraw. Heniek cię jutro, skoro świt zawiezie na stację. Jolka wróciła do siebie, niby przekonana, a Mirka poszła na górę do syna.
- Wiesz co, jak pomyślę o Barańskim, jak skończył; kiedy pomyślę, że Igor wybrał budownictwo, choć mu wszyscy odradzali - to dopadają mnie takie czarne myśli, takie straszne przeczucia...
- Jestem wykończony, to wszystko mnie przerasta - odrzekł Henio wyciągając się na tapczanie. A z drugiej strony - nadzieja umiera ostatnia
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany. Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać. No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
Komentarze
Prześlij komentarz