Przejdź do głównej zawartości
13 październik 2018r.


Witajcie! 

Zioła na wątrobę:dziurawiec, krwawnik, tysiącznik,mięta, nagietek, kocanka, rumianek,owoc jałowca, dzika róża glistnik i lawenda. Najlepiej działa mieszanka z nieparzystej liczby ziół 


 Stracone szczęście3
Przyszła jesień, zaczął się rok akademicki. Marta nie musiała chodzić na wszystkie wykłady, gdyż część przedmiotów miała zaliczone – nie porzuciła więc pracy. Całkiem nieźle godziła jedno z drugim.
   Do męża jeździła rzadziej; raz, że zainteresował ja współpracownik, który się przyjął  do hurtowni, a dwa, że było mniej czasu.    
  Nowy był rozwodnikiem, miał na imię Jerzy. Elegancki , zadbany; a przy tym przedsiębiorczy, rzutki, pełen inicjatywy - od pierwszych dni zdobył  serca niewieściej części załogi .Tak się złożyło, że póki co – dzielił biurko z Martą. Miał moc zajęć i spraw do załatwienia, wciąż coś gubił, czegoś szukał. Pedantyczna współtowarzyszka podsuwała mu potrzebne dokumenty, wręcz zgadywała czego właśnie szuka. To był początek bliższej znajomości. Zaczęły się wspólne śniadanka,


początek bliższej znajomości. Zaczęły się wspólne śniadanka, później kolacje, dancingi – ani się spostrzegła, jak wylądowali w łóżku. Wszystko, co przeżyła do tej pory z mężem określała  teraz w myślach, jako dziecinadę.
   Jerzy był doświadczonym kochankiem; Marta dopiero teraz odkryła ile radości może dawać ta strona życia.   Jak mogła unikała zbliżeń z mężem; tak jej obrzydł, że wydawało jej się, że czuć go oborą. Ni z tego, ni z owego, stał się dla niej obcym człowiekiem; tym bardziej, że on wciąż czekał i tęsknił  – a nie znajdując dawnej Marty, robił jej gorzkie wyrzuty. Łudził się nadzieją, że koniec studiów wszystko zmieni i naprawi, bo nareszcie będą razem. 
  Tuż przed obroną pracy magisterskiej, Marta niespodziewanie pojawiła się w domu. Była nienaturalnie sztywna i blada, bardzo się śpieszyła.  Biegając po mieszkaniu i pakując swoje rzeczy, oświadczyła, że pokochała innego, że jedynym wyjściem jest rozwód i że to decyzja ostateczna i nie ma o czym dyskutować.   
  Hubert cofał się przed tymi słowami, jak przed ciosami. Usiadł przy stole i zasłonił twarz rękoma. Oszalałe serce chciało wyskoczyć mu gardłem. Nim jako tako doszedł do siebie, ona już wychodziła z walizkami.       

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
20.07.2019r. Uparta miłość t.I r.I [5] Tak więc Lis wrócił na stanowisko        księgowego, otrzymał trochę wyższą pensję i osobny pokój do pracy. Kiedyś sekretarka Halinka zaszła tam do niego i wyjawiła, że kiedy Łukowski dowiedział się, że Lisowie mają zamiar wyprowadzić się - pojechał do Komitetu Partii i postawił wszystko na jedną kartę: albo Lis będzie oczyszczony z bzdurnych zarzutów, albo on też odchodzi! No i wygrał. Nikt o tym nie wie, nawet Melania, ale ona   - Halina wie, bo ma swoje kontakty. –           Późnym wieczorem, gdy dzieci spały, Piotr dzielił się z żoną zasłyszanymi rewelacjami. Siedzieli przy kuchennym stole i popijali przepisane   Lisowi ziółka. Pani Lusia krzywiła się przy każdym łyku, ale, że nie chciało jej się palić i gotować wody na herbatę, męczyła się spożywając gorzki napar. –           – Ja ci już dawno mówiłam, że Paweł ...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...