Przejdź do głównej zawartości
21.12.2019r.


Uparta miłość r.VIII[3]



        Powiedz, dlaczego nie chciałaś mnie widzieć przez tyle czasu?
         – Wtedy, latem gdybyśmy się spotkali, to byłoby nasze ostatnie spotkanie.
  – Miruś, kochanie moje, uwierz - nikt, nigdy nie zawładnął moim sercem oprócz ciebie! Jeśli ktoś coś innego ci doniósł, to kłamał. Przecież przez parę nic nie znaczących spotkań z jakąś dziewczyną nie przekreślimy tego, co nas łączy.
 – Adam, nie mam teraz czasu, ani głowy na poważny dyskurs, powiedz, kiedy wracasz?  Możemy spokojnie pogadać po obiedzie.
 – Z największą ochotą, tylko kto zaręczy, że nie umkniesz.
  -  Przyjedź pod internat po obiedzie, a teraz zawieź mnie pod szkołę. , muszę wracać na lekcje
 
  .
   Po obiedzie Adam proponował kawiarnię, ale  nie za długo tam posiedzieli. Przy sąsiednim stoliku dwie lekko wstawione panienki kokietowały jakiegoś starszego jegomościa.  Słownictwo było niewybredne, głośne nieprzyjemne odzywki bardzo kontrastowały z tym, co sobie mieli do powiedzenia zakochani.
 Nie dopili kawy, wyszli.
 Ciepły, jak na tę porę ,dzień skończył się pięknym zachodem słońca i zrobiło się  zaraz chłodno.  Mirka uznała, że najlepiej, jak posiedzą w internacie w pokoju gościnnym Szli przez park, puściutki i cichy. Przy alejce leżały zagrabione na kupki liście. Żadnych bzów, żadnych słowików, szaro, jesiennie – a im wydawało się , że wokoło maj!
         
 Adam otoczył ramieniem, przygarnął; próbował pocałować, ale odwróciła głowę. .
  I tak żar ust, ciepło oddechu, rozkoszna bliskość  i szelest liści pod nogami ; lekka mgiełka  w chłodnym powietrzu –to  było czarowną oprawą  zapadającego wieczoru..
  Czuł, że teraz musi się wszystko rozstrzygnąć, a ona szła , jak mu się wydawało, obojętna, powściągliwa.
 Oddałby jej wszystko, siebie – niech nim włada, niech rządzi, byle nie odrzuciła, nie skazała na nowe czekanie i niepewność.
  Przechodzili obok kupki liści; w jednej chwili ukląkł, ogarnął jej nogi , wtulił twarz w poły płaszcza.
  – Adaś wstawaj, będziesz miał mokre kolana!
    Kochanie , wybacz . Kocham cię nad wszystko. Pragnę, byś została moją żoną! – wyrzucał słowa ze ściśniętego gardła. 
 – Wstawaj, na litość boską! No to ja też klękam.- i próbowała ujlęknąć.
  Zerwał się w jednej chwili, chwycił w ramiona, całował. Musnęła rękoma włosy.
 – Człowieku, czemu ty nie nosisz czapki? Masz uszy zimne, jak lody. Idziemy, bo się przeziębisz!
  Zerkał kontem oka na energicznie maszerującą dziewczynę i myślał:
 „Wyrwałem się, jak Filip z konopi, zignorowała mnie. Kto w takiej chwili mówi o zimnych uszach?”
  Zostawiła go na dobrą chwilę w pokoju gościnnym ; przyniesiono kolację, jedli w milczeniu. Później opowiadał jej o studiach, o cudownym Paryżu, o swoich planach na przyszłość.
  – Adaś, przed tobą daleka droga, musisz już jechać. Tu masz kanapki i kawę w termosie, zrób sobie przerwę po drodze.
 Ubierając się przed wyjściem, zapytał siląc się na lekki ton: 
 - Rozumiem, że potrzebujesz czasu, by mi dać odpowiedź, czy wyjdziesz za mnie?
 – Chcesz się żenić z kimś kogo na dobrą sprawę nie  znasz.? Przecież ty nic o mnie nie wiesz!
 – Powiedzmy, że znam cię w czterdziestu procentach , na pozostałe sześćdziesiąt właśnie potrzebuję reszty życia!
 Gdy szli do samochodu wciąż czekał ,że powie jakieś dobre słowo od serca, ale szła obok w milczeniu
 „ A więc dostałem kosza. Tylko co znaczy to zalotne spojrzenie i ten uroczy uśmiech?”
 Żegnali się niedaleko ulicznej latarni, do tego chodnikiem przechodzili ludzie – nie pozwoliła się pocałować ani przytulić.
 Gdy już siedział za kierownicą, pochyliła się i szepnęła mu do ucha:
  - Bardzo cię kocham. Zostanę twoją żoną i niech wszystko będzie tak, jak ty zechcesz. Delikatnie zatrzasnęła drzwi i stała machając mu na pożegnanie. Otworzył okienko, chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Więc pomachał jej też i odjechał.
 Znalazł spokojne miejsce i zatrzymał samochód. Czuł, jak huczy mu w głowie, jak palą stopy uwięzione od rana w kozakach, jak drżą ręce. Dobrą chwilę siedział odchyliwszy głowę na oparcie siedzenia. Powoli wracał spokój. Sięgnął po termos z kawą, małymi łyczkami pił gorący napój.  Przyszło  przyjemne  ożywienie. Przetarł zaparowane szyby i ruszył w drogę, jak na skrzydłach; radosny i szczęśliwy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

22.06.2024r. Uparta miłość t.III r.9[4] patrywała się w twarz babci; w głowie była pustka, w sercu ból nie do zniesienia , po chwili z oczu popłynęły łzy i wraz nimi słowa: -Babciu najukochańsza bardzo cię przepraszam. Proszę, wybacz mi.Ty teraz z tamtej strony widzisz i rozumiesz wszystko. Popatrz na moje serce - naprawdę chciałam do Ciebie pojechać, opiekować się Tobą. Gdybym wiedziała...Wiem, że bardzo mnie kochałaś. Pamiętam te, najpiękniejsze na świecie, lale, książeczki, które mi czytałaś. To ty mi kupiłaś pierwszą gitarę, wynajęłaś nauczyciela, żeby mnie uczył grać. Nigdy nie zapomnę, jak cudownie nam było w Pradze; zawsze chciałaś, by mi było dobrze, żebym nie miała żadnych zmartwień. Pamiętam twój uśmiech, twoje kochane ręce, najczulsze serce... Kochana, moja, jedyna - bądź ze mną, jeśli możesz; niech czuję twoją obecność. Ból odrobinę zelżał. Pomyślała, że rodzice lada moment nadjadą, trzeba przygotować posiłek, posprzątać. Uwinęła się z robotą i patrzyła w okno. Powinn...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...