Przejdź do głównej zawartości
12.05.2025r. Uparta miłość t. III r. 15[6] Zalewscy mieli w swoim ogrodzie trzy dorodne jabłonie, które obrodziły nadzwyczajnie. Mirka wyczerpała zapas słoików i wszelkie pomysły na przetwory, a jabłek wciąż było bardzo dużo na drzewach i pod nimi. Z obawy, by coraz silniejsze przymrozki nie zmarnowały tego dobra, Adam zawiózł kosz do Przychodni swoim współpracownikom, Zona raz i drugi dostarczyła jabłka do szkoły i jeszcze było dość, by się z kimś podzielić. Poczęła więc zanosić owoce sąsiadom. Liczyła na chwilę rozmowy, co u nich, co u Młodych; jednakże było tylko zdawkowe - dziękuję i głucha cisza. Nie zrażała się i co parę dni zostawiała kosz z bardzo dojrzałymi jabłkami na ganku, a mężowi pożaliła się na oschłość i Reni i Staszka. - Trzeba im dać trochę czasu, by się odnaleźli w nowej, trudnej sytuacji. Bądź wyrozumiała- odrzekł. - A ja naiwna myślałam, że wróci dawna zażyłość, wszystko na to wskazywało. Nawet Julka teraz rzadziej przyjeżdża z internatu. - Ktoś z boku patrzący widzi tylko, co widzialne, a co się w ich sercach, duszach rozgrywa, tego nie wiemy. - Gdyby nie Marii bylibyśmy w podobnej sytuacji; siedziałabym sama i czekała, kiedy wrócisz z wizyt domowych, czy jakichś narad. - Tak, ale nie zapominaj, że masz Bogu dzięki zdrowego męża, a jakbyś reagowała w jej sytuacji? Renia stawała się coraz bardziej skryta, wycofana, niechętna wszelkim kontaktom - ludzie nie oceniali ją negatywnie, raczej ze zrozumieniem; jednakże prawdziwej przyczyny tego stanu nie znał nikt. W ponury , deszczowy wieczór listopadowy, gdy rodzinka szykowała się do snu - zadzwonił telefon. Adam z ciężkim westchnieniem poszedł odebrać. Pewnie ktoś potrzebuje pomocy i trzeba będzie jechać - pogoda, czy niepogoda. Wrócił do kuchni po dłuższej chwili i ciężko opadł na krzesło. - Wiesz, kto dzwonił? - rzekł do patrzącej pytającym wzrokiem, żony.Anulka z Białośliwia.Biedne, dobre dziecko z płaczem błagała, żebym przyjechał. Dziadka wypisali ze szpitala, niby podleczonego, nawet chodził o kulach, ale się pogorszyło. Ma kłopot z nerkami, popuchły mu nogi, osłabł. Żył nadzieją, ze to nowe lekarstwo pomoże, tymczasem, nie pomogło i się załamał. Nie chce rozmawiać z rodziną na temat dalszego leczenia- oświadczył, ze chce spokojnie, w domu umrzeć. Na koniec pytała, czy za rok mogłaby starać się znów, by się dostać na medycynę, bo teraz się nie udało Po paru dniach, gdy zimny, zmienny wiatr ziębił mieszkanie, a piec c. o. strajkował , Adam na długi czas przepadł w piwnicy. Gdy wracał usmolony, usłyszał, że żona z kimś rozmawia. . - Powiedz, że przepraszam, nie wyrobiłem się, ale w niedzielę na pewno przyjadę. Mirka, szeroko uśmiechnięta, tylko machnęła ręką. Umył się i zaciekawiony stanął obok słuchając. - Nie, tato nie dzwonił. Ja do nich zadzwonię jutro. Wszystkiego wam najlepszego od nas, trzymajcie się w dobrym zdrowiu! Odłożyła słuchawkę i rzuciła się mężowi na szyję. - Wczoraj Stefcia powiła bliźniaczki - dwie dziewczynki. - W Koszalinie? Bez komplikacji? - zapytał przytomnie. - Polecili im szpital w Miastku, tam mają bardzo dobrą porodówkę. - Tato Lis ma jakąś nowinę dla nas, poza tą? - Owszem. Ciocia Rozalia zapragnęła poznać całą naszą rodzinkę - organizują wielkie przyjęcie na Boże Narodzenie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśró...