Przejdź do głównej zawartości

Posty

27.05 Jagusia z Maćkiem pakowali torby przed powrotem do domu.. Korzystając z tego, że zięć wziął Marii i poszli przynieść od Dalszewskich to, co tam zostało, Mirka zagadnęła. - Powiedz, kochanie, jak wrażenia po Świętach, mam nadzieję, ze nie spotkała cię żadna przykrość. -- Tak czekałam, tak się cieszyłam na ten piękny czas, niestety nic miłego nie przeżyłam- -odrzekła ze łzami w oczach - było poprawnie, ale sztywno, zimno, mało rodzinnie.Teściowa trzymała fason, nie było sprzeczek, kłótni; nie było też odrobiny serca dla męża, córki, czy też dla nas. No i do tego Maciek był zwyczajnie głodny, bo on lubi sobie pojeść.Na Wigilie kupiła jedynie niedużego karpia, krokiety i barszcz przywiozła z przedszkola, bo tam w przeddzień mieli spotkanie dla pracowników. W Święta wracaliśmy po obiedzie do nas i otwierałam słoik z bigosem, albo rozmrażałam gołąbki, bo chciało nam się jeść.Ma jakąś swoją teorię, że jak teściu będzie szczupły, to wstanie z wózka.Wrócił Maciek, teściowa zagadnęła z...
Najnowsze posty
19.05.2025r. Uparta miłośc t.III r.15[6] Rodzice powierzyli pieczę nad poznańskim mieszkaniem Jagusi i Maćkowi. Pieniądze za wynajem, owszem należą do nich, ale trzeba trzymać rękę na pulsie, by to piękne lokum nie było dewastowane. We wrześniu Maciek podpisał umowę z dawnymi znajomymi - dwoma parami. Wkrótce okazało się, ze jedni płacą, a drudzy nie. Do tego było podejrzenie, ze wynoszą z mieszkania różne rzeczy. Maciek próbował przywołać ich do porządku, ale bez efektu. Gdy przyjechali więc przed Świętami opowiedział o wszystkim teściowi. Oboje byli baz zwykłego, u nich animuszu, rodzice dociekali przyczyny. Dla poprawienia nastroju, mama zaprosiła do pokoju, gdzie już była przystrojona choinka. Niestety, to był widok dla nich przygnębiający. Z oporami, lecz wyjawili, że Julka napisała do Maćka list, by pozwolił jej na czas Bożego Narodzenia zamieszkać na Szelągowskiej, bo wiadomo, ze lokatorzy wyjadą. - Znaczy, chce być blisko Igora? - próbowała dociec przyczyny, Mirka. - Gor...
12.05.2025r. Uparta miłość t. III r. 15[6] Zalewscy mieli w swoim ogrodzie trzy dorodne jabłonie, które obrodziły nadzwyczajnie. Mirka wyczerpała zapas słoików i wszelkie pomysły na przetwory, a jabłek wciąż było bardzo dużo na drzewach i pod nimi. Z obawy, by coraz silniejsze przymrozki nie zmarnowały tego dobra, Adam zawiózł kosz do Przychodni swoim współpracownikom, Zona raz i drugi dostarczyła jabłka do szkoły i jeszcze było dość, by się z kimś podzielić. Poczęła więc zanosić owoce sąsiadom. Liczyła na chwilę rozmowy, co u nich, co u Młodych; jednakże było tylko zdawkowe - dziękuję i głucha cisza. Nie zrażała się i co parę dni zostawiała kosz z bardzo dojrzałymi jabłkami na ganku, a mężowi pożaliła się na oschłość i Reni i Staszka. - Trzeba im dać trochę czasu, by się odnaleźli w nowej, trudnej sytuacji. Bądź wyrozumiała- odrzekł. - A ja naiwna myślałam, że wróci dawna zażyłość, wszystko na to wskazywało. Nawet Julka teraz rzadziej przyjeżdża z internatu. - Ktoś z boku patrz...
04.05.2025r. Uparta miłość t. III r5. 15[3] Ostatnie dni przed wyjazdem na uczelnię, Heńka dosłownie nosiło. Wesoły, radosny ,pomagał w ogrodzie przy zbiorach, zajmował się siostrzyczką - a wieczorami opowiadał o Moskwie. -Jeździliście po mieście Jarka samochodem?- pytała Mirka ciekawa wszystkiego. - A, skąd! Tam trzeba się orientować i ruchu ulicznym i co kiedy otwarte do zwiedzania. Wiedział natomiast, którego taksówkarza i z jakiej firmy zamówić, by było i tanio i sprawnie. - Zaczęliście rzecz jasna od Kremla? - - O, tak wszystkie wycieczki od tego zaczynają. To jest, proszę was dwa kilometry murów, a w środku i budynki rządowe i miejsca kultu. Wszystko solidne, potężne bogate. Mnie te budowle przytłaczały, wolałem patrzeć na Kreml od strony rzeki Moskwy, wtedy wrażenia są niezapomniane. Zachwyciła mnie cerkiew Wniebowzięcia, o dziwo prawie pusta. choć gdzie indziej było tłoczno od turystów. - Może to byli miejscowi? - Raczej nie - kolorowo ubrani, weseli uśmiechnięci odró...
28.04.2025r. parta miłość t.III r. 15[3] Heniek pojechał z Jarkiem o Moskwy, rodzice zaś rozważali, oczekując powrotu syna, skąd u niego taka ochota do wojaży. - To tak, jakby chciał być wszędzie tylko nie w domu, z rodziną. Bo weź ten Kraków. - Nie przesadzaj młode to więc i ciekawe świata - uspakajała Mirka. Rozważałam też, czemu się uparł, że będzie studiował w Krakowie. Myślę, że kryje się coś, a raczej ktoś za tym.Gdy byli u Kasi w Krakowie, ponoć uparcie do kogoś wydzwaniał, ale bez rezultatu. Jagusia cisnęła, by powiedział do kogo, ale pary z gęby nie puścił, jak to on Ostatnie dni września były wyjątkowo chłodne i mgliste; wyglądało na to, że syn wróci niezadowolony. - Dwa tygodnie szybko minęły; Henio prosił, by ojciec odebrał go z moskiewskiego pociągu. Droga była ciężka i panowie wrócili późnym wieczorem, Okazało się, ze przywiózł trzy wypakowane walizki - same prezenty dla rodziny. Był zestaw solidnych garnków dla mamy, były piękne narzuty na tapczany i radioodbiorn...
22.04.202025r. Julka Dalszewska była prawdziwą podporą rodziny w tym ciężkim okresie. Ją natomiast podtrzymywał na duchu Igor, który darzył dziewczynę - wcześniej tylko sympatią, a teraz wielką miłością. Często bywali u ojca w szpitalu razem. Bywało też i tak, ze było za późno, by wracać do Rostowa i Julka nocowała u Bondosów. Tak wujek Józef, jak i ciocia Jadwinia darzyli ją przyjażnią i szacunkiem. Nastała klasa maturalna, oboje z Igorem chcieli studiować, najlepiej na tej samej uczelni, wspierając się, przygotowywali się do egzaminów. Wiosną u Julki w szkole ogłoszono , ze można zdobyć prawo jazdy, szkoła przedsięwzięcie dofinansowuje. Julka przyjechała do domu i poprosiła matkę, by dała pieniądze najpierw na tz. wpisowe.Była zdziwiona reakcją rodzicielki - była wyraźnie zirytowana. ale pieniądze dała.Przyszedł jednak czas, że trzeba było opłacić cały kurs - wtedy doszło do awantury, jakiej chyba u sąsiadów nie było.Renia odmówiła stanowczo twierdząc, ze nie ma grosza. - Mamo, ch...
`3.004.2025r Uparta miłość t. III r. 15[1] Panienka zaprowadziła ją do stolika, gdzie było wolne miejsce. Poważny pan w zielonym uniformie - asystent krupiera, kończył rejestracje zakładów. Spojrzał wymownie na Renię; a ta nie wiedziała, czego od niej chcą. Jaką kwotę pani deklaruje? - pomogła miła panienka Renia bezmyślnie położyła na stół plik banknotów. - Teraz proszę podać kolor i numer pola. Renia pokazała palcem w milczeniu. Po chwili krupier puścił koło w ruch. Wszyscy śledzili bieg kulki, a Renia przyglądała się obojętnie twarzom graczy. Chwila napięcia; już było wiadomo, że kulka zatrzymała się na polu Reni, tylko ona jedna nic nie rozumiała. - Moje gratulacje! Wygrała pani! Nawet surowy asystent uśmiechnął się do niej. W przeciwległym rogu, przy okienku, wypłacono jej należność. W miarę, jak rosła sterta banknotów, narastał szum w Reni głowie, a serce chciało wyskoczyć. Szczęście pani sprzyja, może jeszcze raz? - przymilała się panienka. - Nie, nie , śpieszę się - r...