19.11.2018r.
Za zielonym murem
W czasie pożaru pobliskich zakładów chemicznych, ucierpiał ich dom; rodzice
dostali mieszkanie zastępcze i śmiesznie małą sumę na remont – to przesądziło
decyzję o wyjeździe za granicę. Wysyłała pieniądze, remont postępował niemrawo.
Tato pisał, co zrobili, co jeszcze czeka – a ostatnimi czasy zamilkł. Izabela zaraz
pomyślała, że wiedzą, ale po jakimś czasie przyszedł list, że z mamą były
kłopoty. Nagromadzenie zmartwień podkopało i zdrowie fizyczne i psychikę.
Wysyłała więc jeszcze więcej, ale termin powrotu wciąż przekładała. W końcu to
życie w zawieszeniu, bez stabilizacji i oparcia w kimkolwiek, stało się nie do
wytrzymania.-
Iza uśmiechała się w odpowiedzi, był bardzo sympatyczny.
- Wracam od syna, a on jest bardzo chory.
-Wie pani, nie wiem, czy mogę o to prosić, bo może pani ma kogoś – zaczął –
Iza odrzekła, że nie ma nikogo, więc z wahaniem ciągnął dalej.
Gdy starszy pan wysiadł, miała chęć wyrzucić karteczkę , ale przypomniała
sobie udręczone oczy tego ojca i schowała
kartkę z adresem do torebki. Dla świętego spokoju, przy najbliższej
okazji, wysłała zwykłą widokówkę z pozdrowieniami.
A cóż to za bzdury! Widać, że chłopak ma coś z głową - pomyślała. Zmięła list
i wyrzuciła do śmieci. Wieczorem jednakże wyjęła, wygładziła i przeczytała
jeszcze raz.
Nadeszła jesień. Jechała do Andrzeja z mieszanymi uczuciami, bo była w niej
nadzieja, że to właśnie to, czego się w życiu szuka, ale i obawa – jakiego
człowieka zobaczy.
Stała przy furtce wielkiego ogrodu i patrzyła na nadchodzące postacie, - To
on – pomyślała, gdy naprzeciw stanął szczupły, postawny blondyn. Nie
przyglądali się sobie jak nieznajomi, po prostu uściskali się serdecznie, jakby
się spotkali po długiej rozłące.
Za zielonym murem
Komentarze
Prześlij komentarz