Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2018
12.12. 2018r. Wszystkim, którzy tu zaglądają życzę pięknych, spokojnych , rodzinnych świąt i dużo wspaniałych , szczęśliwych dni w Nowym Roku!  Do końca miesiąca przerwa świąteczna.
11.12. 2018r.  Wigilia  na swoim Na początku grudnia Bożena i Mirek odebrali klucze do własnego mieszkania. Był to efekt wielkiej przedsiębiorczości obu mam. Młodzi byli trzy lata po ślubie, spodziewali się dziecka i mieli dość mieszkania i u rodziców i w wynajętych mieszkaniach.   Nowe mieszkanie mieściło   się w dziesięciopiętrowym bloku i było w zasadzie gotowe. Trwały co prawda jakieś końcowe prace przy instalacjach elektrycznych i gazowych, ale że wszystko działało, lokatorzy powoli się wprowadzali.   Młodzi lubili po pracy pojechać do   swego mieszkania – położyć się na tapczanie – jedynym, póki co meblu – i odpoczywać. Dokoła cisza, spokój i to wspaniałe uczucie, że się jest na swoim. Myśleli wprowadzić się po Nowym Roki. Na razie zwozili kartony z ubraniami i   drobniejszymi sprzętami.   Kiedyś Bożena, wracając z pracy, przechodziła obok szkoły; tam młodzież kwestowała na jakiś szlachetny cel sprzedając stroiki świąteczne. Kupiła, postawiła na kartonie obok
10.12. 2018r. –            Nazajutrz wstał piękny, słoneczny dzień, prawdziwie świąteczny; tylko, że mroźny.   We wszystkich pomieszczeniach świeciło się światło, naprawili awarię. Nocna zadymka przykryła świat grubą, pofałdowaną warstwą śniegu. Nikt jeszcze nie odśnieżał. Rząd samochodów stał przysypany takimi zwałami śniegu, że nie sposób było rozpoznać, który samochód ich.   Młodzi chcąc dotrzeć do przystanku autobusowego brnęli mozolnie poprzez zaspy, ale byli nie wiadomo dlaczego uśmiechnięci   i zadowoleni. Gdy dotarli do rodziców, rodzinka spała jeszcze w najlepsze, tylko mama Bożenki krzątała się w kuchni. Opowiedzieli o swojej Wigilii; mama załamała ręce. –           – A nie mówiłam, nie prosiłam?! Uspokoili ją zapewnieniem, że było naprawdę pięknie i bardzo uroczyście.   Mama po cichutku przyniosła torbę z prezentami, dopiero teraz   uświadomili sobie, że u nich nie było podarków. Teraz mieli dodatkową frajdę oglądając prezenty przy świątecznym śniadaniu. Pod ko
9.12.2018r. Wigilia na swoim 3 –         Wiesz co, połóżmy się już, szkoda świeczki, może będzie w nocy potrzebna. Leżeli długą chwilę przytuleni, Bożenka drzemała, Mirek nie mógł zasnąć. –            Cichutko wstał i poszedł do kuchni. Otworzył okno dwa piętra niżej, czyli na piątym, było parę jasnych okien. –            – Nie daj Boże czego, można będzie prosić o pomoc. Już wcześniej próbowali zadzwonić do rodziców niestety nie było zasięgu. Usłyszał, że żona go woła. –           – Czemu nie śpisz? I po co wpuszczasz do mieszkania to zimnisko! Kładź się, nie markuj po   ciemku. –         - Tak patrzyłem, że jakby było trzeba, to zejdę dwa piętra... Bożenka zatkała mu usta dłonią. –         - Nigdzie nie będziesz schodził, o czym ty myślisz?! –           – No bo jakby się zaczęło coś dziać... Żona milczała chwilę. –           – Wiesz ile samolotów teraz leci do różnych miast na świecie, ile okrętów przemierza ogromne oceany i co – myślisz, że oni wszyscy tam zakł
8.11.2018r. całą pewnością nie musi znosić harmidru, jaki zawsze robią moi bratankowie. Czas najwyższy, żebyśmy zaczęli świętować na swoim. – tłumaczył Mirek swojej bardzo obrażonej mamie.    W Końcu stanęło na tym, że tato kupił zgrabny stolik, dwa krzesła i zawiózł młodym. Obie mamy naszykowały całe kosze smakowitości i dostarczyły dzieciom tuż przed Wigilią.   Dosyć wcześnie   udało się Bożence wszystko przygotować i ogromnie wzruszeni zasiedli do wieczerzy. Najpierw były życzenia: Mirek objął rękoma pokaźny brzuch żony i wyszeptał : kochany syneczku życzę ci dużo zdrówka i do miłego zobaczenia –         No chyba, że okażesz się córeczką – śmiała się Bożenka. Spałaszowali większą część potraw, gdy Bożenka obejrzała się i rzekła: –           - Miruś, czyś ty czasem nie zostawił uchylonego okna w kuchni, albo łazience? Strasznie ciągnie po nogach.    Mąż   sprawdził, wszystko było pozamykane, ale kaloryfery ledwo letnie. Za to na dworze wzmagał się wiatrzysko, ciął gru
7.11. 2018r. Wigilia na swoim Na początku grudnia Bożena i Mirek odebrali klucze do własnego mieszkania. Był to efekt wielkiej przedsiębiorczości obu mam. Młodzi byli trzy lata po ślubie, spodziewali się dziecka i mieli dość mieszkania i u rodziców i w wynajętych mieszkaniach.   Nowe mieszkanie mieściło   się w dziesięciopiętrowym bloku i było w zasadzie gotowe. Trwały co prawda jakieś końcowe prace przy instalacjach elektrycznych i gazowych, ale że wszystko działało, lokatorzy powoli się wprowadzali.   Młodzi lubili po pracy pojechać do   swego mieszkania – położyć się na tapczanie – jedynym, póki co meblu – i odpoczywać. Dokoła cisza, spokój i to wspaniałe uczucie, że się jest na swoim. Myśleli wprowadzić się po Nowym Roki. Na razie zwozili kartony z ubraniami i   drobniejszymi sprzętami.   Kiedyś Bożena, wracając z pracy, przechodziła obok szkoły; tam młodzież kwestowała na jakiś szlachetny cel sprzedając stroiki świąteczne. Kupiła, postawiła na kartonie obok ta
5.11. 2018r. Wybaczyć   Kto wie, może gdyby teściowa tak nie dokuczała   Jackowi, ten nie pomyślałby o wyjeździe za granicę. Halina, jego żona ,pracowała, zarabiała – a on głównie szukał pracy.., chociaż z bardzo dobrymi wynikami ukończył technikum rolnicze.   Mieszkali u teściów, a ci po okresie wielkiej przychylności – po czasie ,wprost patrzeć nie mogli na zięcia.   Niechęć rodziców jeszcze bardziej cementowała uczucie obojga młodych.   W tym czasie wielu kolegów Jacka wyjeżdżało do Anglii – Halina nie chciała słyszeć, o tym, że i on wyjedzie, kochała męża takim, jakim był; cieszyła się z każdego grosza, który gdzieś zarobił. Byliby bardzo szczęśliwi, gdyby mieli własny kąt.   Mama szukała, pytała, aż wreszcie   dowiedziała się, że jest wolne mieszkanie przy składzie materiałów budowlanych i tamże potrzebują księgowej.    Rodzice uruchomili stare znajomości i Halina dostała tę pracę i przydział na to mieszkanie.   Młodzi szaleli z radości, rodzice pomagali urząd
4.11. 2018r.  Wybaczyć 4   Jacka wszystko drażniło, wszystkim gardził, bo nic nie było tak wspaniałe, jak życie, które widział w Austrii. Rodzinę i znajomych traktował z góry; rozmawiając z nim , odgadywało się, co ma na myśli: byłem nikim, teraz jestem kimś, a wy nie dorastacie mi do pięt!   Załatwiał formalności, by otworzyć firmę transportową, póki co, zaczął pracować w składzie budowlanym, lecz praca ta mierziła go, krótko wytrzymał. Miotał się po domu i cale rozdrażnienia wyładowywał na żonie.   Umęczona nadmiarem przykrych doznań , zasłabła kiedyś w pracy. Gdy sprowadzono męża, ten zaczął od progu:   - A ty co znowu wymyśliłaś? Wtedy, mimo bólu w piersiach i braku tchu, dobitnie wyrzekła: -          Precz! -            Nie pomogły przeprosiny, tłumaczenie i proszenie; na wszystko miała jedną odpowiedź: -Wynoś się! Precz! -          Wynajął mieszkanie, sfinalizował starania o otwarcie firmy, wziął w leasing dwa samochody dostawcze i zaczął robić niezłe intere
3.11.2018r. Halina spędziła święta z rodzicami i choć było i dostatnio i miło, gdy tylko zostawała sama – płakała.   Coś się działo na linii, cały czas telefon męża milczał. Gdy wróciła do mieszkanie, rozejrzała się i pomyślała: a może to i lepiej, jeszcze tyle jest do zrobienia; niech będzie naprawdę pięknie, gdy wróci. Trzeba mądrze wydać pieniądze, które przysłał – nich widzi efekty swojej pracy.    I znowu wróciła do przerwanych prac, a pociechą były jedynie listy od Jacka. Minął maj i czerwiec. Jacek pisał, że przyjedzie w lipcu na urlop; Halina nie mogła spać z tęsknoty i emocji. Wstawała w nocy, przyciskała do serca zdjęcie męża, patrzyła w gwiazdy i marzyła o szczęściu, które jest już o krok.   Małżonek faktycznie chciał przyjechać, ale po pierwsze – pieniędzy uskładało się śmiesznie mało, a po drugie dziewczyny tak prosiły, tak nalegały, że przełożył wyjazd.   Nadeszła późna jesień, pracownicy rozjechali się, wrócił i on.   Halina pożyczyła od ojca samochód
2.11.2018r. wybaczyć 2 Halina poradziła się rodziców, a ci całą mocą poparli zamiar zięcia. I tak, pod koniec lutego Jacek wyjechał. W listach   pisał, że ciężko pracuje, ze bardzo tęskni i że przyjedzie na Wielkanoc.    Halina męczyła się w nowej   pracy, która była o wiele bardziej wyczerpująca, niż poprzednia i powolutku odnawiała pokój za pokojem. Zarywała noce – schudła, zmizerniała, ale zdążyła.   Tymczasem Jacek poznał Anję i Zdenkę – dwie urocze Bułgarki i z nimi spędzał   wolny czas. One wysyłał cały swój zarobek do domu i wciąż były bez grosza.   Jacek miał gest – fundował obiady, trunki, bilety do dyskotek. Dziewczyny miały swoje kaprysy, a oni z Jakubem nie byli tacy, co odmawiają, tym bardziej, ze panienki odwdzięczały się, jak umiały.    Krótko przed Wielkanocą szef ogłosił, że jak popracują przez tydzień do dwudziestej, to da im tydzień urlopu i specjalną premię świąteczną.   Jacek zadzwonił do żony, że ma niestety tylko dwa dni wolnego, więc nie opła
01.12. 2018r.  Wybaczyć   Kto wie, może gdyby teściowa tak nie dokuczała   Jackowi, ten nie pomyślałby o wyjeździe za granicę. Halina, jego żona ,pracowała, zarabiała – a on głównie szukał pracy.., chociaż z bardzo dobrymi wynikami ukończył technikum rolnicze.   Mieszkali u teściów, a ci po okresie wielkiej przychylności – po czasie ,wprost patrzeć nie mogli na zięcia.   Niechęć rodziców jeszcze bardziej cementowała uczucie obojga młodych.   W tym czasie wielu kolegów Jacka wyjeżdżało do Anglii – Halina nie chciała słyszeć, o tym, że i on wyjedzie, kochała męża takim, jakim był; cieszyła się z każdego grosza, który gdzieś zarobił. Byliby bardzo szczęśliwi, gdyby mieli własny kąt.   Mama szukała, pytała, aż wreszcie   dowiedziała się, że jest wolne mieszkanie przy składzie materiałów budowlanych i tamże potrzebują księgowej.    Rodzice uruchomili stare znajomości i Halina dostała tę pracę i przydział na to mieszkanie.   Młodzi szaleli z radości, rodzice pomagali urządz