Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020
30.05.2020r. Uparta miłość r.17[2] –         Gdy wracała z pracy, podawał obiad, a później szli na spacer do tegoż lasu Wracali, gdy zachodzące słoneczko różowiło śnieg na świerkach   . Któregoś razu, gdy tak szli, dogonili ich Dalszewscy; pani Renia pchała wózek z Kasią a mąż ciągnął sanki z Maciusiem. –            – Jak się masz mój sąsiedzie? – zawołała Mirka do Maćka – nie przykrzyło ci się za siostrzyczką? – chłopiec od chrzcin był u babci, dopiero na Święta wrócił do domu.     Nic nie odpowiedział, ale zrobił miejsce, żeby siadła za nim na sankach. Usiadła, a pan Stasiu tak się postarał, że wkrótce synek z sąsiadką leżeli w śniegu.   Później panie woziły panów, i choć się wysilały, panowie nie pospadali. Żartów, śmiechów było co niemiara.   Gdy wracali, pani Renia wypytywała, jakie mają plany na Sylwestra; gdy się dowiedziała, ze żadnych- nieśmiało poprosiła, czy by nie zostali z dziećmi. Mirka nie dała wiążącej odpowiedzi, musiała porozmawiać z mężem. Ten nie mi
23.05.2020r. Uparta miłość r.17[1] urządzony z wielkim smakiem. Mama nie pracowała, za to słynęła   wśród elity stargardzkiej, że jest panią domu   w iście magnackim   stylu.    Pani Marynia poznała męża, gdy był felczerem w wojennym szpitalu, a ona dopiero co przekwalifikowała się z nauczycielki na pielęgniarkę.   Pobrali się i zamieszkali na przedmieściu Lwowa. Urodziła się córeczka, lecz w czasie epidemii tyfusu zmarła.    Po wojnie zamieszkali w Warszawie, tam na świat przyszedł Adam i na niego pani Marynia przelała całą miłość.   Mąż miewał romanse i kochanki; o jednych wiedziała, o innych nie – machnęła na wszystko ręką i zdawała się być szczęśliwa.   Kiedy zamieszkali w Stargardzie, jedna z pielęgniarek urodziła córeczkę, wszyscy, oprócz pani Maryni wiedzieli, że to dziecko doktora Zalewskiego.   A on sam na pierwszym miejscu stawiał swoją rodzinę i swoją żonę. A że namiętnie lubił kobitki, no cóż, taka jego natura.   Niby żyli zgodnie i dostatnio, ale gdy prz
16.05.2020r. Uparta miłość r.16 –         .   –            Adam zaliczał bieżące kolokwia,   tak, że za tydzień nie przyjechał A że męczyło go to, że rozstali się niezupełnie pogodzeni – napisał sążnisty list, wszystko wyjaśnił i za wszystko po stokroć przepraszał. Czekał spotkania, pewny, że wszystko wróciło do normy, ale tak nie było. –            Żona była mniej rozmowna, niż zwykle, wciąż też była czymś zajęta; tak, ze chcąc pogadać, dreptał za nią po mieszkaniu.   Wieczorem długo krzątała się w kuchni, a że był niewyspany, gdyż wkuwał po nocach – zasnął   nie doczekawszy się , aż przyjdzie i położy się obok.   Następnego dnia było podobnie – on w pokoju nad podrecznikami, ona wciąż w kuchni.   –            Robiło się późno; czekając na żonę; pilnował piecyka, by nie zgasło. Ogień buzował otworzył okno i patrzył w noc, chwilami padał drobny śnieżek. Powietrze pachniało dalekimi, zimnymi stronami.     – Mój Boże, co ja narobiłem, tak nam było razem dobrze. Przeci
9.05.2020r. Uparta miłość r 15[3] -          Dla nas też nastanie lepszy czas. choć i teraz nie narzekam. A kłopoty z pieniędzmi, no cóż , to cena za własny kąt. Żeby była satysfakcja, najpierw musi być trud. Spróbuję w pracy popytać, może ktoś mi   pożyczy brakującej sumy.    – Zrobi mi pani prawdziwą przyjemność pożyczając ode mnie – rzekł z tym swoim smutnym uśmiechem. -             – O nie, za mało się znamy; to nie wypada – odrzekła zakłopotana.   – Więc chce mi pani zrobić przykrość?. Zapłaciliście państwo dosyć wysoką cenę, teraz dopiero widać, ile tu jeszcze do zrobienia. Czuję się, jak taki zdzierus, będzie mi trochę lżej na duszy, ze troszkę pomogłem. A jest komu... – i znów popatrzył   na nią z tym swoim uśmiechem.   Po namyśle przyjęła propozycję. Ku radości majstrów i gospodyni roboty ruszyły z kopyta. Teraz bila się z myślami: powiedzieć mężowi, skąd nagły przypływ gotówki, czy nie.   To ona miała sto powodów, by być zazdrosną – było odwrotnie, z tego wzg
2.05.2020r. -          Mirka tu ciężko pracuje, ale i mnie nie lekko. Moje studia i przyszły zawód, to zabezpieczenie dla naszej rodziny. W doskonałej komitywie przygotowali obiad, obudzili   dziewczynę   posiedzieli, pogadali i już trzeba było pakować torby i ruszać w podróż. Gotowi do drogi, wyszli na ganek. Babcia popatrzyła w niebo, po którym wolno ciągnęły ciężkie, ciemne chmury, na resztki liści na drzewach i westchnęła    – Mój Boże, jak to życie ucieka, dopiero było lato, a tu tylko patrzeć, jak śnieg spadnie.    – Co ty mówisz, babciu, jaki śnieg? Ja jeszcze zamierzam   ogród zaorać i drzewka posadzić. .    -A któż ci to zaorze? Tu najpierw potrzeba jakiej maszyny, albo paru siłaczy, żeby to wykarczowali i dopiero jakiś kawałeczek dałoby się zaorać.! -             – Miruś, nie szarp się tak ze wszystkim. Pod koniec miesiąca będę luźniejszy, przyjadę na parę dni i pomyślimy o tym. A ty uważaj na siebie, nie chodź po dworze za dużo, żeby cię nie rozebrało.    Objął