Przejdź do głównej zawartości
30.05.2020r.


Uparta miłość r.17[2]




        Gdy wracała z pracy, podawał obiad, a później szli na spacer do tegoż lasu Wracali, gdy zachodzące słoneczko różowiło śnieg na świerkach
  . Któregoś razu, gdy tak szli, dogonili ich Dalszewscy; pani Renia pchała wózek z Kasią a mąż ciągnął sanki z Maciusiem.
          – Jak się masz mój sąsiedzie? – zawołała Mirka do Maćka – nie przykrzyło ci się za siostrzyczką? – chłopiec od chrzcin był u babci, dopiero na Święta wrócił do domu.
  Nic nie odpowiedział, ale zrobił miejsce, żeby siadła za nim na sankach. Usiadła, a pan Stasiu tak się postarał, że wkrótce synek z sąsiadką leżeli w śniegu.
  Później panie woziły panów, i choć się wysilały, panowie nie pospadali. Żartów, śmiechów było co niemiara.
 Gdy wracali, pani Renia wypytywała, jakie mają plany na Sylwestra; gdy się dowiedziała, ze żadnych- nieśmiało poprosiła, czy by nie zostali z dziećmi. Mirka nie dała wiążącej odpowiedzi, musiała porozmawiać z mężem. Ten nie miał najmniejszej ochoty.
            – Pierwszy Sylwester na swoim i co z cudzymi dziećmi mamy siedzieć? 
  - Na bal geesowski tez nie  chcesz iść.
     Wybacz, ale nie  chcę! Musiałbym się dobrze upić, żeby wytrzymać te nudne dywagacje polityczne, które w zasadzie sprowadzają się do jednego: niech reformują, przerabiają, ulepszają wszystko wkoło, byle mnie i moich bliskich, w naszym ciepełku nie ruszali! Nie jest tak?
           – No dobrze, jak nie chcesz, to nie pójdziemy, będziemy w domu i sąsiedzi też musza być w domu z dziećmi; a pan Stasiu miał być przy biletach na ich balu Komitetu Rodzicielskiego – drążyła ostrożnie.
   – A  ten cały Bogdan, nie mógłby posiedzieć przy bratankach, niedawno go widziałem u Stasiów.
  – A gdzie ci Bogdan będzie siedział przy dzieciach! Zresztą pojechał do Poznania, Renia mówiła, że znalazł byłą żonę i zabiega o zgodę. Właściwie to aktualną żonę, bo rozwodu nie mają.  Przed Świętami, jak z nim rozmawiałam, to już miał umowę – w połowie stycznia wypływa na pół roku.
          – Dziwny człowiek – rzekł Adam. 
          – Wcale nie dziwny; po prostu samotny i bezdomny. A mężczyzna samotny, przeważnie jest bezradny, jak dziecko we mgle – tu Mirka zrobiła oko do męża. Rozważywszy wszystko, poszli wieczorem do sąsiadów, powiedzieć, że posiedzą w Sylwestra z dziećmi.
   Dzieciaki na dobre posnęły dopiero po północy. Znużeni opiekunowie posnęli tam, gdzie siedzieli ; Mirka w fotelu, przy łóżeczku Kasi, Adam na tapczanie, przytulony do Maćka.
  Gdy nad ranem wrócili gospodarze nikogo nie budzili; dołożyli do pieca, poprzykrywali śpiących i sami się położyli  Dopiero wygłodniała Kasia obudziła towarzystwo. Wspólnie przygotowali śniadanie i radośnie wznieśli toast za  Nowy, pełen nadziei i oczekiwań .
   Przy kawie i cieście opowiadali sobie, jak minęła noc. Adam, śmiejąc się pokazywał , jak oswajał Kasię ze swoją twarzą. Tu pomocna okazała się chustka, którą mu żona zawiązała na głowie, A Maciuś, to taki mały cwaniaczek – udawał, że śpi, a za chwile na paluszkach szedł na ganek patrzeć, czy rodzice nie wracają.
          Dalszewscy opowiadali o balu i o najważniejszym wydarzeniu, które zdominowało wszystko; jakiś dziwny atak, któremu uległ kierownik Baciarek. No i niewiarygodna obojętność na to żony – pani Wioletty.
           Młodzi Zalewscy nareszcie poszli do siebie, napalili w piecu, zjedli, co im Renia dała na odchodne i zapragnęli przewietrzyć się trochę. Ale, jak szybko wyszli, jeszcze szybciej wrócili – zaczynała się  niezła zadymka! Wiało i kurzyło śniegiem niemiłosiernie.
  Następne dni i tygodnie  przynosiły nowe opady, Adam podróżował pociągiem, dopiero pod koniec stycznia zelżało. Odwiedził rodziców i tato znów użyczył mu samochodu. Mogli wreszcie pojechać do Pogórza.
          Mama na ich widok rozpłakała się z wielkiej radości, chłopcy podskakiwali z uciechy, tato wśród ukłonów zapraszał do domu.  Nawet sąsiadka wyszła na ganek, i ona była rada widzieć Młodych..
          Mirka ocierając oczy weszła w rodzinne progi. Ach, jak miło, jak słodko móc przytulić braci, mieć rodziców tuż obok, pochodzić po mieszkaniu, dotykać sprzętów po tylu miesiącach nieobecności!
           Nim mama  nakryła do obiadu musieli iść z tatą obejść podwórko zobaczyć świnki, kaczki, kury, nowe klatki z królikami i nowe zagródki
         Stół był zastawiony tyloma smakołykami, ze ucztowali do wieczora.

        Po wieczornych obrzadkach przyszła Grzelakowa z dziadkiem Czyżewskim też nie z pustymi rękoma. I nie można było wstać od stołu i trzeba było opowiedzieć najbliższej sąsiadce o życiu na swoim.  Pani Krysia dzieliła się tym, co w jej rodzinie. Helcia  ma dorodną córeczkę, a teraz spodziewa się drugiego dziecka, a u Basi, jak nic, tak nic – choć bardzo by chcieli.
  Brygidka męczy się w tym wieczorowym ogólniaku. Siedzi po nocach i się uczy, nieraz aż  płacze , bo tej całej matemy pojąć nie może. Mówię jej – Rzuć to w diabły i tak robotę dostaniesz.  A ona na to;
   - No i co ma m Waldka zawieźć? .
          Tyle, że jej nie chodzi o Waldka, tylko o Łukowską, wiadomo!. Jasio też mądry chłopak, nie ma takiej maszyny, co by nie poradził naprawić. Ale bo to mu się chce? Tylko kolesie się liczą, na motorze pojeździć, jakie piwko wypić No i z nim mam najgorsze utrapienie – kończyła swoją opowieść pani Krysia.
   – O to, to – przytakiwał dziadek Czyżewski, który był już stałym domownikiem u Grzelaków – Jakby tak Sabina znalazła mu szkołę i robotę na Śląsku, jak obiecała, to by było dobrze.. Jemu pieniądz najbardziej przemawia do rozumu.
  – E tam, Sabina do obiecanek pierwsza, a jak przyjdzie co do czego, to jej trzeba pomagać. Dziadek poczuł się obrażony tą uwagą Grzelakowej i więcej się nie odezwał. Nazajutrz , po porannej kawce, gdy zamierzali pakować torby, przyszli państwo Łukowscy.
           – Kto to słyszał, żeby do wujostwa nie zajrzeć?!  - mieli żal i pretensje -  Jak nie mogliście przyjść, było chłopców wysłać, to my byśmy przyszli!
           Zawstydzeni, zmienili plany. Postanowili jeszcze się pogościć; a w niedzielę wyjechać skoro świt, tak, żeby wstąpić do Rostowa, no i żeby Adam przed nocą zajechał do Szczecina.
  Przy suto zastawionym stole ucztowali i rozważali co by trzeba w kraju zmienić, żeby nareszcie ludzie nabrali  chęci i zapału, takiego jak był zaraz po wojnie.
           

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...