Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2019
30.11.2019r. Uparta miłość r.VII[4] –         Już patrzyłam, wezmę się za to niedługo. Teraz, jesienią kwiatów nasadzić, to wiosną pięknie   zakwitną. Wtedy i kierownikowa łaskawiej na mnie spojrzy. Ponoć zrobiła mężowi awanturę, że mnie przygarnął, obiecał robotę i parę razy tu zajrzał.   – A na dole kto mieszka? –           – Na dole jest stołówka, tak, że ta ściana nikogo nie obchodzi, niestety – znów się śmiała, ale już ciszej, bo synek zasnął.   – Nie gniewaj się, że znoszę ci używane rzeczy, ale myślę, że te spodenki i sweterki będą jak w sam raz na twoją córeczkę. O właśnie, a gdzie ona?    Halinka namówiła Romana   na wspólny wyjazd na grzyby i wzięli małą. To takie cygańskie dziecko, nikogo się nie boi i wszędzie jest u siebie.   Sabina postawiła na stole dzbanek z kwaśnym mlekiem   .- Pychota, spróbuj. Oborowy daje mi tyle mleka, że zostawiam na zsiadłe. Chwilę milczały delektując się mlekiem. Mirce niezręcznie było pytać, co dalej zamierza, bo pomoc obcych w
23.11. 2019r. Uparta miłość r.VII[3] Dziadkowie z–         Szymonem dwoili się i roili przy żniwach, bo deszcz wisiał w powietrzu; Mirka nie miała sumienia zostawić ich w tak gorący czas. Lecz kiedy pod koniec sierpnia przyszły deszcze, nikt jej nie zatrzymywał, bo wiadomo, że dziewczyna musi przyszykować się do szkoły.   W domu powitaniom   nie było końca, tak bardzo za nią wszyscy tęsknili.   Najbardziej chłopcy, zaraz też opowiedzieli o   licznych wizytach pana Zalewskiego i przytaszczyli wielką torbę z prezentami.   Pokazywali piękne zabawki.   Tato zaczął się tłumaczyć,   że ją przyjęli   w końcu , ale Mirka nie była zła. Przeciwnie. Wciąż się uśmiechała, gładziła pieszczotliwie piękne, połyskliwe tkaniny, oglądała kosmetyki w   eleganckich pudełeczkach i nic nie mówiła.   Mama wyjęła z kredensu plik listów, dziewczyna trzymała je w ręku, spoglądała na ogień buzujący pod garnkami, po chwili wahania poszła do pokoju i gdzieś listy schowała.     Rodzice podkreślali
16.11.2019r Uparta miłość r.VII[2] –         Wobec faktu, że szumnie zapowiadana komisja konkursowa zjechała tylko w postaci jednej, niepozornej pani - sołtys przyszedł do pani Heni z propozycją, by do komisji dokooptować jej wnuczkę; ona tu nikogo nie zna, z całą pewnością będzie obiektywna..   Po obiedzie zliczyli punktację i wyszło, że trzy panie mają pierwsze miejsce. A mikser był tylko jeden .   Nie było rady, sołtys wysłał syna do miasta i dokupił jeszcze dwa. Było też pięć książek dla wyróżnionych ogródków. Tu była trudność, bo absolutnie wszystkie zasługiwały na wyróżnienie!     Pod wieczór, w świetlicy wiejskiej przygotowano uroczystość, czyli podsumowanie konkursu.   Gospodynie uwijały się zastawiając stoły smakołykami.. Mirka siedziała obok pani z powiatu trochę zażenowana względami, jakimi ją darzono. –           A kimże ja jestem?   - myślała. Gdybym coś znaczyła i umiała przemawiać, powiedziałabym , jak bardzo podziwiam te wiejskie gospodynie. Każda ma na gł
9.11.2019r. Uparta miłość r.VII[1] Ukojenie ma smak lekkiego osłabienia , smak słodkiego spokoju, kolor niebieskiego zmierzchu i mgły i pachnie jeziorem. Dla Mirki ten wieczór był, jak ocknienie   po długim, męczącym śnie.   Ten letarg trwał i w szkole, i w domu i u babci, aż do tego wieczoru.   Wujek Szymon popłynął na drugi brzeg jeziora po sprzęt rybacki. Wieczór gęstniał, żaby kumkały.   Dziewczyna westchnęła głęboko, popatrzyła na różowe zorze i rzekła głośno;   Boże mój, jak cudnie, jak dobrze jest żyć! Nic nie złowili, późno wrócili do domu – babcia powitała ich wymówkami:   - Mówiłam, że jutro jedziemy do Lichenia? Mówiłam, czy nie? Wyjeżdżamy o piątej rano, czyli wstać trzeba o czwartej! Masz   ty dziewczyno co uszykowane?   Chodzisz, jak zakochana. Jazda   przygotować wszystko i do spania,   bo jutro was nie dobudzę! – komenderowała wynosząc torby z prowiantem do chłodnej sieni. Babcia była już dobrze   po sześćdziesiątce, ale nikt jej tyle lat nie dawał. Mama
2.11. 2019r.  Uparta miłość r.VI [3] -          Zaraz   po powrocie, Adam przyjechał do Pogórza. Ciocia Melania przywitała go wylewnie. Wypytała o najważniejsze rzeczy, ale ze szczegółami kazała poczekać, aż wróci wujek; na razie dogląda kombajnistów, którzy koszą rzepak.   Poszedł więc do Lisów. Wyszedł pan Piotr i oświadczył, że Mirki nie ma i chciał odejść. Tu coś Adama tknęło, bo nie rozmawia się tak z człowiekiem, który wrócił z daleka po tak długim czasie. – Czy coś się stało? – zapytał łudząc się jeszcze, że to nie w nim tkwi przyczyna tego chłodu.   – Panie Adamie, pan wie najlepiej, co się stało. Proszę, niech pan odejdzie i zapomni drogi do naszego domu. – stał zdruzgotany, jakby mu pomyjami chluśnięto w twarz.   – Chciałbym jednak zamienić parę słów z samą Mirką – rzekł z trudem.   – Ani dziś, ani kiedy indziej! Jej dla pana już nie ma! – odpowiedział Lis z rzadką u niego mocą i oschłością.   Adam nie miał ochoty na rozmowę z ciotką, a wujka wciąż nie było. P