Przejdź do głównej zawartości
16.11.2019r


Uparta miłość r.VII[2]



        Wobec faktu, że szumnie zapowiadana komisja konkursowa zjechała tylko w postaci jednej, niepozornej pani - sołtys przyszedł do pani Heni z propozycją, by do komisji dokooptować jej wnuczkę; ona tu nikogo nie zna, z całą pewnością będzie obiektywna..
 Po obiedzie zliczyli punktację i wyszło, że trzy panie mają pierwsze miejsce. A mikser był tylko jeden .  Nie było rady, sołtys wysłał syna do miasta i dokupił jeszcze dwa. Było też pięć książek dla wyróżnionych ogródków. Tu była trudność, bo absolutnie wszystkie zasługiwały na wyróżnienie! 
  Pod wieczór, w świetlicy wiejskiej przygotowano uroczystość, czyli podsumowanie konkursu.  Gospodynie uwijały się zastawiając stoły smakołykami.. Mirka siedziała obok pani z powiatu trochę zażenowana względami, jakimi ją darzono.
         A kimże ja jestem?  - myślała. Gdybym coś znaczyła i umiała przemawiać, powiedziałabym , jak bardzo podziwiam te wiejskie gospodynie. Każda ma na głowie rodzinę i gospodarstwo, a znalazły czas i na pielgrzymkę i wypielęgnowanie ogródków, uporządkowanie obejść. A teraz – jaką ucztę przygotowały!. I wszystko lekko, z werwą i uśmiechem
 Próbowała powiedzieć to swojej sąsiadce, lecz tą bez reszty pochłaniał fakt, że kobiety wzięły jej torbę i skrzętnie ją napełniają, żeby miała z czym wracać do domu. Wieczorem do żon dołączyli panowie, ktoś przyniósł harmoszkę, zaczęły się śpiewy i tańce. Mirka niepostrzeżenie wymknęła się i poszła do domu.
 .
   I tak mijały dni; jedne pracowite, inne  w błogim lenistwie; a lato było słoneczne, rozkosznie ciepłe. Aż przyszedł sierpień. W powietrzu zawisła melancholia i słodka tęsknota nie wiadomo za czym. Mirka zbierała się do powrotu, gdyż stęskniła się za rodziną i ciekawiło ją jeszcze coś... Ale myśli o tym odganiała.
          Babcia bardzo nalegała, by odłożyła wyjazd choć o tydzień, bo żniwa, bo potrzebny jest ktoś w domu, gdy wszyscy idą w pole.
   Tymczasem Adam miotał się miedzy domem, Szczecinem a Pogórzem.
  Czytali z ojcem teksty wykładów francuskich profesorów, później szukali w opasłych tomiskach tych treści, których nie znali i nie rozumieli.
  Zgłębianie tych opisów chorób, objawów, sposobów leczenia, działania leków -  z ojcem – wieloletnim praktykiem , rzucało na wszystko inne światło.
 Wykładami interesował się też jeden z profesorów z kliniki, stąd częste wizyty w Szczecinie.
  Mając tak wiele zajęć i to w czasie letnich upałów, mógłby dać sobie spokój z wizytami w Pogórzu.
  Lecz, mimo, że wciąż całował klamkę, gnał tam pod byle pretekstem.
 Kiedyś przywołał chłopców, przekupił słodyczami i podstępem zostawił wielką torbę z prezentami dla całej rodziny. Miał nadzieję, że to choć trochę skruszy lody.
  Przy następnej wizycie ciocia oddała mu ową torbę ze słowami, że Łisowie nic od niego nie przyjmą. Wtedy chciało mu się płakać. Poprzysiągł sobie, że nie prędko znów tam zawita, lecz po tygodniu znów był w Pogórzu.
  Kiedy patrzył z okien pałacu, wydawało mu się, że widzi całą rodzinę Lisów pracującą w ogródku. A jeśli Mirka jest w domu?. Może już wróciła, tylko się chowa. Pobiegł do domu swej ukochanej. Było otwarte, z sionki słyszał, że ktoś szyje na maszynie. Jeśli Lisowa jest w ogrodzie to... z bijącym sercem uchylił drzwi małego pokoju. Pani Lusia zrobiła wielkie oczy i po chwili złowrogiego milczenia wylała na niego całą swoją złość:
  - Jak ty śmiesz tu przychodzić?[ do tej pory mówiła mu  - pan, lecz teraz nie bawiła się już w żadne ceregiele] Czy ty nie masz honoru, jakiejś ambicji?! Nie wstydzisz się? Co ty jesteś wariat? Myślisz, ze ona  wróci  do ciebie, przecież związałeś się z inną! Po co tu przychodzisz, dajże nam już spokój do cholery!
   Adaś stał blady z wyrazem bolesnego skurczu na twarzy. Nie śmiał podnieść oczu, nie mógł wyksztusić słowa. W innych okolicznościach trzasnąłby drzwiami i tyle by go widzieli; lecz to wszystko była prawda! Sam siebie nieraz łajał podobnymi słowami.
 Dziwna rzecz – nie ten piękny, uśmiechnięty i pewny siebie Zalewski, lecz ten zbolały, pokorny Adam, pierwszy raz spodobał się pani Lusi.
   – Nie ma jej. Przyjedzie pewno na sam koniec wakacji – rzekła, zajęła się szyciem i więcej na niego nie spojrzała. .
 Skłonił się i prawie szeptem rzekł tylko: przepraszam i szybko wyszedł, Przykazał wujkowi, by torbę z prezentami jakoś jednak Lisom dostarczył i z odrobiną nadziei wyjechał.
  Łukowski wpadł następnego dnia, posiedział, pogawędził, jakby nigdy nic – a torbę zostawił w sionce. Lisowie uznali , że ponowne odnoszenie będzie już prawdziwą dziecinadą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za