Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2021
 2905.2021r.     Uparta miłość t.II r.6[3]     –           – Cholera , z tym telefonem! – trzy razy byłem w telekomunikacji, jestem na pierwszym miejscu i ni czorta! – denerwował się Adam.   – Spokojnie, najdalej w czerwcu będziemy podłączeni. Linia idzie przy nowych blokach – wyjaśnił Stasiu. Póki co jedź, z żoną na pocztę i załatwcie, co trzeba.   – Wieczór mglisty, ani wiatru, ani mrozu, skąd ten chłopina ma takie prognozy, ze przyjdzie nawrót zimy?   – Lepiej mieć wszystko pod dachem i nich się to nie sprawdzi, niż odwrotnie – rzekł sąsiad i pośpieszył na spóźniony obiad do domu. W piątek od rana robota szła całą parą. Waluś przyprowadził dwóch kolegów, a po obiedzie dołączył Alek i pan Dalszewski. Znacznie się ochłodziło, chwilami wiał ostry wiatr, mimo to pracowali do zmroku. W sobotę było dosyć mroźno, ale słoneczko łagodziło ostrość powietrza. Żeby dokończyć przybijanie blach , pan Stasiu musiał przeciągnąć kable i zainstalować oświetlenie. Młotki dzwoniły o blachę do póź
 22.05.2021r.     Uparta miłość t.II r.6 [2] –         Był ogolony, w czystym roboczym ubraniu. Do tego jaśniał niezwykłą u niego pogodą. Pozytywny wpływ więzienia? Przed gankiem   spotkała Renię i podzieliła się spostrzeżeniami.   – To ty nic nie wiesz? Waluś ma żonę! Wczoraj wieczorem wszystko nam opowiedział. Kochana, to historia, jak z kina! Otóż było tak...   Ale Mirka nie dowiedziała się jak, bo Henio przewrócił się w błoto, a Jagusia ganiała za kogutem, co mogło się źle skończyć. Trzeba było iść z dziećmi do domu. Dopiero wieczorem, gdy dzieci spały, sąsiadka przyszła na pogaduszki. Mirka wskazała na wygodny fotel, a pod nogi dała taborecik. Przez chwilę patrzyły rozbawione, jak brzuch Reni faluje i badały rękoma, gdzie maleństwo ma nóżki.   – Żywotny chłopaczek –śmiała się Mirka.   – E tam. Wszyscy mi mówią, że będzie córka. A wracając do Walusia...   – No właśnie. Nie sądzę, żeby do czterdziestki żył w celibacie. Masz tu ciepłe mleczko i opowiadaj.   – No nie. Mało to
15.05.2021r.     Upaerta miłość t.II r.6 [1]         Zima wciąż była łagodna, choć styczeń dobiegał końca. Adam, po naradach ze Stasiem, zaprosił inżyniera Barańskiego, by obejrzał plac i zaprojektował budynek gospodarczy. Trzeba też było pozałatwiać formalności w urzędach; jeśli prace miałyby ruszyć wiosną – nie było na co czekać.   Dzień był dosyć ciepły, choć mglisty; obie rodziny towarzyszyły panu inżynierowi radząc gdzie i jaki obiekt ma powstać. Adam przynaglał, by nie tracić czasu na dywagacje, a ustalać konkrety. Czas uciekał, a on musiał jechać do Poznania, gdyż szedł na nocny dyżur. Odwołał też zaraz żonę na bok i poprosił, by spakowała mu co trzeba. Mirka uwinęła się z robotą, przygotowała też posiłek, by przed wyjazdem coś zjadł. Właśnie biegła, by męża przywołać, gdy drzwi się otworzyły, wszedł pan Barański a za nim Adam.   – A dzieci gdzie?   – Renia zaprosiła je na urodziny Maciusia. Synek miał pretensje do rodziców, że zapomnieli; a w przedszkolu to mu „Sto lat”
 8.05. 2021r. Uparta miłość r.5 [3]  Starsi państwo Zalewscy ponowili zaproszenie i młodzi postanowili spędzić z nimi Sylwestra i Nowy Rok. Na widok mamy Zalewskiej, witającej ich w progu stanęli zdumieni. Pani Marynia   bardzo wyszczuplała i wysubtelniała, a że wraz z tym przyszła poprawa zdrowia – promieniała radością. Później spostrzegli, że to radosne ożywienie, to głównie na skutek tego, że tato wodził za nią zachwyconym spojrzeniem. Adam nie pamiętał, by tato był aż tak żoną zajęty.   W ciągu tych trzech dnie, jakie tam spędzili, jakoś się tak składało, że tato bawił się z wnukami, mamie wciąż było mało pogaduszek z synową, a Adam przesiadywał sam z książką, lub gazetą. Nigdy wcześniej tak nie bywało – w tym domu od zawsze syn był oczkiem w głowie. Teraz nie miał śmiałości narzucać swojej osoby ani matce, ani ojcu. Dopiero, gdy odjeżdżali, poczuł ciepło rodzicielskiej miłości. Wystarczyło, by wspomniał, że zamierzają spędzić urlop na Węgrzech, już pośpieszyli z obietnicą pomoc
 01.05.2021r   Uparta miłość t.II r.4[2]       Resztę znasz – przyjechała, by mi powiedzieć, że od tamtej naszej rozmowy w szpitalu nie pije.. No, ale to życie pokaże, co dalej.   – Wiesz co , jestem załamany – rzekł Adam, gdy Przemek skończył – zawsze myślałem, że jestem bystrym obserwatorem i dobrym psychologiem, a tu całkowita klapa! Ty mi tu opowiadasz o jakiejś innej dziewczynie. Ja na swoje oczy widziałem całkiem kogoś innego!   – Daj Boże, żeby to była ta prawdziwa Elwira, ta inna – zamknął rozmowę Przemek i już nie chciał drążyć tematu. W połowie grudnia nastała prawdziwa zima. Adam wysiadł z samochodu przed swoim domem i rozglądał się z zachwytem dookoła. Świeżutki śnieg przykrył napuszoną kołderką ogród, drzewa, krzewy, słupki w przyszłym płocie, a pobliski las wyglądał wprost bajkowo- było czysto, jasno, uroczyście.   Ach, żeby tak zostało do Świąt – pomyślał i to samo chciał rzec do Reni, która wyszła na próg z całą trójką swoich podopiecznych. Ona jednak była jakaś n