Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2018
29.11.2018r. Siła pozytywnego myślenia   Mieliśmy kiedyś sąsiadkę,   u której nigdy nic złego się nie działo, miała same dobre nowiny, co u niej   i w rodzinie.   Moja żona odwiedziła kiedyś w szpitalu naszą kuzynkę Po powrocie zagadnęła sąsiadkę; -          Czy czasami wasz   zięć nie leży w szpitalu? Szłam korytarzem i tak mi ktoś znajomy mignął w jednej z sal. -            – Ależ skąd, mój zięć jest zdrowy, jak ryba! – odrzekła dobitnie, Po jakichś trzech miesiącach zięć sąsiadki zmarł niestety Małżonka.   przygadała    kobiecie ;   - Mówiliście sąsiadko, że zięć taki zdrowy, a on umarł biedaczek. -            – No umrzeć, umarł, ale żeby chorował, to nie!
28.11.2018r. Co siejesz, to zbierasz   Zapisałem się na poszerzony kurs angielskiego.   Przeważnie jażdziłem samochodem, lecz przyszła zima a z nią ślizgawice. wolałem   przejść ten kawałek drogi pieszo.   Późnym wieczorem wracałem po zajęciach -zimny wiatr, mgła, a pod nogami szklanka. W pewnej chwili ujrzałem, jak zza bloków wyszło trzech rosłych mężczyzn w mocno sfatygowanych kurtkach ; zbliżali się do mnie. Najlepiej by było zejść im z drogi, ale było za późno. Przeszli obok mnie spokojnie, bezkolizyjnie, lekko się zataczając. Tak mi ulżyło, że zawołałem za nimi:    - Uważajcie panowie, tam nie posypali, strasznie ślisko przy tych blokach.    Nie zrobiłem dziesięciu kroków, jak sam rozciągnąłem się , jak długi. Wrócili. Jeden skomentował:   - Nas żeś pan ostrzegał, a sam żeś pan ładnego orła wywinął!   Pomogli mi wstać, choć im się nogi rozjeżdżały, otrzepali, podprowadzili kawałek dopytując, czy mi nic nie jest. Kto by pomyślał...
27.11.2018r. PO burzy jest pogoda                                                                                                                                                       W samotnym i smutnym życiu pani Anieli nieoczekiwanie pojawił się młody i przystojny Henryk. Życie znów nabrało barw. Była szczęśliwa, a ślub wydawał się być kwestią miesięcy. On jednak zwodził, kręcił i coraz natarczywiej przyglądał się jej dorastającej córce.   Dominika była panieńskim dzieckiem Anieli, to dla niej   rezygnowała nie raz z kolejnych znajomości, obawiając się, że ten, który ją wybiera, nie będzie chciał jej dziecka. Teraz starała się zapewnić swojej jedynaczce ciekawe zajęcia, miłe towarzystwo, by była jak najdalej od swego przyszłego ojczyma. Za nic w świecie nie chciała stracić Henryka - a córka - no   cóż, jest prawie dorosła. Dominika coraz częściej przebywała poza domem, później nie zawsze wracała na noc - a matka, zajęta narzeczonym - na wszystko przymykała
26.11.2018r. Po burzy jest pogoda 5 Grupa dzieci wyszła ze świetlicy i przechodziła przez hol. Mała, jasnowłosa dziewczynka podbiegła do Dominiki, objęła jej nogi i wyszeptała: -           Zabierz mnie, ja już nie sikam w majtki i sama umiem ubierać sukienkę... -           Dominika doznała dziwnych, nieznanych jej dotąd uczuć. Miała wielką ochotę wziąć małą na ręce i przytulić, ale wychowawczyni przywołała   dziecko   do grupy. Grzegorz miał łzy w oczach. Nie chciał już oglądać innych dzieci. Z rozmowy z dyrektorką dowiedzieli się, że mała ma siostrę, z którą jest bardzo związana. Dominika, jak przedtem chciała odwlec adopcję, tak teraz nagliła, przyśpieszała; gorąco przekonywała matkę i męża, że jeśli brać to obie dziewczynki i to już, natychmiast! I tak, szybciej, niż by się ktoś mógł spodziewać - czteroletnia Irenka i sześcioletnia Kamilka zostały córkami Dominiki i Grzegorza.   Wcześniejsze kursy przedadopcyjne przygotowywały ich na wszelkie niespodzianki związane z r
25.11.2018r. Po burzy jest pogoda 4 Teraz? Mama prawie nie chodzi, remont   rozgrzebany i jeszcze dziecko? -   Te   słowa cisnęły się na usta, ale ich nie wyrzekła .- -Tak długo czekałam, by się odezwał, by miał do mnie jakąś sprawę i teraz mam się nie zgodzić, zniecierpliwić? Przecież w ten sposób stracę go na dobre -   pomyślała i odrzekła skwapliwie -           Oczywiście możemy się popytać jaka to jest procedura z tą adopcją.        -           - No to jedź jutro i zorientuj się- zakończył rozmowę bardzo ucieszony.        -           - Formalności zawsze trwają długo - może się po jakimś czasie rozmyśli - pocieszała się, ale żeby nie było zadrażnień, następnego dnia pojechała do Ośrodka Adopcyjnego po informacje.        -             Mijały dni i tygodnie. Grzegorz kończył remont, po dawnemu był raczej milczący, a ożywiał się tylko wtedy, gdy rozmowa dotyczyła przysposobienia dziecka. A wieści z Ośrodka były jak najlepsze. Dominika, że pracowała na pół etatu, części
24.11. 2018r. Po burzy jest pogoda 3 . Nie przewidziała reakcji Grzegorza - wiadomość ta po prostu zwaliła go z nóg. Coś się skończyło między nimi. Ona płakała po nocach, on milczał albo wychodził raz do tych, raz do innych znajomych.                               Tak minęły trzy niezbyt szczęśliwe lata.   Matka chorowała coraz poważniej w końcu doszło do tego, że poruszała się tylko z balkonikiem. Napisała do córki, jak jest i prosiła, by zamieszkali z nią. Dominika panicznie bała się powrotu. Wszak tam ludzie pamiętali jej przeszłość. Obawiała się, że mąż pozna prawdę i   odejdzie - już wszystko wisi na włosku - a tu jeszcze takie nowiny...                                              Jednakże przyszedł następny list tym razem od sąsiadki, że z matką jest coraz gorzej i postanowili   po długich naradach, że zamieszkają z nią.                                                                                                          Dom był jeszcze solidny, ale już od dawna pro
23.11..2018r. Po burzy jest pogoda 2 Takim to sposobem zawarli bliską znajomość i lato zeszło im na spacerach po plaży, przeważnie późnym wieczorem, kiedy to smażalnię można było nareszcie zamknąć.   Jesienią Dominika zamiast wrócić do matki, przeniosła się do Grzegorza. Byli bardzo szczęśliwi - dlatego zdecydowali się na szybki ślub, jakby się obawiali, że coś może się wydarzyć i nie będą mogli być ze sobą.   Zawarli związek małżeński w Sylwestra, oprócz wujostwa nikogo nie było, nawet matka nie przyjechała, gdyż ciężko zachorowała na kręgosłup.   Grzegorz gorąco pragnął dziecka, Dominika obawiała się, że dzieci mieć nie będzie. Ukrywała przed mężem, jak bardzo niechlubną przeszłość ma za sobą.                                                                                      Chodzili po lekarzach. Zaprzyjaźnionego ginekologa Dominika   przekupiła, by powiedział, że dzieci nie będzie z powodu wady wrodzonej.
22.11. 2018r.   Po burzy jest pogoda W samotnym i smutnym życiu pani Anieli nieoczekiwanie pojawił się młody i przystojny Henryk. Życie znów nabrało barw. Była szczęśliwa, a ślub wydawał się być kwestią miesięcy. On jednak zwodził, kręcił i coraz natarczywiej przyglądał się jej dorastającej córce. Dominika była panieńskim dzieckiem Anieli, to dla niej rezygnowała nie raz z kolejnych znajomości, obawiając się, że ten, który ją wybiera, nie będzie chciał jej dziecka. Teraz starała się zapewnić swojej jedynaczce ciekawe zajęcia, miłe towarzystwo, by była jak najdalej od swego przyszłego ojczyma. Za nic w świecie nie chciała stracić Henryka - a córka - no cóż, jest prawie dorosła.     Dominika coraz częściej przebywała poza domem, później nie zawsze wracała na noc - a matka, zajęta narzeczonym - na wszystko przymykała oczy. Minął rok i drugi, i skończyło się na tym, że Henryk odszedł, a ludzie wzięli na języki Dominikę, która czuła się wolna, niezależna, nie posłuszna żadnym z
21.11.2018r.  Siła pozytywnego myślenia   Mieliśmy kiedyś sąsiadkę,   u której nigdy nic złego się nie działo, miała same dobre nowiny, co u niej   i w rodzinie.   Moja żona odwiedziła kiedyś w szpitalu naszą kuzynkę Po powrocie zagadnęła sąsiadkę; -          Czy czasami wasz   zięć nie leży w szpitalu? Szłam korytarzem i tak mi ktoś znajomy mignął w jednej z sal. -            – Ależ skąd, mój zięć jest zdrowy, jak ryba! – odrzekła dobitnie, Po jakichś trzech miesiącach zięć sąsiadki zmarł niestety Małżonka.   przygadała    kobiecie ; - Mówiliście sąsiadko, że zięć taki zdrowy, a on umarł biedaczek. -            – No umrzeć, umarł, ale żeby chorował, to nie!
20.11.2018r.  Co warto obejrzeć   Córka mojej koleżanki z pracy wstąpiła do zakonu. Po iluś latach przyszedł czas na złożenie Ślubów Wieczystych. . Kobieta opowiadała nam o tej podniosłej uroczystości, a że miała wszystko na kasecie, poprosiłam o jej wypożyczenie. Siedzę któregoś wieczoru i oglądam; a kiedy przyszło do podziękowania rodzicom – coś ścisnęło mnie za gardło , a łzy popłynęły po twarzy. Właśnie w tym momencie wstąpiła do nas nasza leciwa sąsiadka. Chwilę przyglądała się nagraniu, po czym zapytała; -          A Młode gdzie siedzą? Popatrzyłam na nią, jak obudzona ze snu. -            – No Młodej Pary nigdzie nie widać I co oni tych zakonnic tyle naspraszali?! Wytłumaczyłam , jaka to uroczystość.   -          – A co tu   jest do oglądania? – wzruszyła ramionami, lecz widząc, że nie mam ochoty na pogawędkę, usiadła i obejrzała ze mną do końca. Wychodząc, skonstatowała: -            - Wesele, owszem, czemu nie, można pooglądać, ale to barzy chwyta za serce.
19.11.2018r. Za zielonym murem   Piętrowy pociąg wyruszył z miasta na granicy polsko-niemieckiej . Nie było tłoku, a dziewczyna siedziała na schodkach, obok stały dwie pokaźne torby. Gdy konduktor zachęcał, by zajęła wygodniejsze miejsce, wyjaśniła, że nie chce dźwigać bardzo ciężkich bagaży. W istocie nie miała ochoty iść między ludzi. A w tych torbach był jej dorobek z ostatnich trzech lat. Pracowała w Niemczech jako kelnerka i nie tylko. Wciąż odkładała termin powrotu, nie żeby za mało zarobiła – bała się, że w domu, że w miasteczku już wiedzą. Kiedyś zawistna koleżanka postraszyła ją, że zawiadomi rodzinę, co ona tu robi. Później jeszcze podobna historia zdarzyła się z pewnym starszym mężczyzną, który długi czas szantażował ją. W czasie pożaru pobliskich zakładów chemicznych, ucierpiał ich dom; rodzice dostali mieszkanie zastępcze i śmiesznie małą sumę na remont – to przesądziło decyzję o wyjeździe za granicę. Wysyłała pieniądze, remont postępował niemrawo. Tato pisał,
18.11.2018r.  Za zielonym murem 6 Spacerując, rozmawiając, spożywając posiłek – byli radośnie podnieceni, swobodni, bardzo zadowoleni ze spotkania. W głębi duszy czuli oboje, że to już miłość. Jeszcze nieśmiała – wyhodowana z marzeń i nadziei, ale już wykiełkowała, jak najdelikatniejszy z kwiatów. Z każdym następnym spotkaniem rozkwitała i nabierała siły.   Andrzej wykaraskał się z depresji pourazowej, a teraz zyskał jeszcze dodatkowy napęd, nadający życiu sens – czułe, delikatne uczucie. Po krótkim pobycie u rodziców, przyjechał do Izy i został. Oboje nie dowierzali tak do końca, że budują na mocnym gruncie. Myślała nieraz: Czy   to możliwe, abym po prostu ślubowała i żyła, jak inne w szczęśliwym małżeństwie? A jeśli prawda wyjdzie kiedyś na jaw? Andrzej   unikał ludzi, jeszcze tego nie pokonał; poza tym nie wiedział, co mógłby robić. Praca przy taśmie, jak przed wypadkiem, była wykluczona. Przecież rodzinę musiałby utrzymać. - Czy mam prawo wiązać jej świat? A jeśli nas
17.11.2018r. Za zielonym murem 5 Dobrze, że już wyzdrowiałem; chodzę , pracuje i wszystko   wraca do normy” – pisał. – A cóż to za bzdury! Widać, że chłopak ma coś z głową - pomyślała. Zmięła list i wyrzuciła do śmieci. Wieczorem jednakże wyjęła, wygładziła i przeczytała jeszcze raz.     – A czy moja mama, nie musiała skorzystać z porady psychiatry? I co by się stało, gdyby ojca nie było obok? Człowiek potrzebuje wsparcia. Pomogę mu stanąć twardo na nogach i niech idzie swoją drogą – postanowiła.     Odpisała, że właśnie kupiła dom, przy nim jest spora działka, lecz bardzo zaniedbana; gdyby tam posadzić choćby parę takich lilii, byłoby ładnie. Tylko jeszcze trzeba wiedzieć, jak je pielęgnować, to dla niej obszar nieznany.     Odpowiedź nadeszła bardzo szybko – Andrzej pisał, że poprosił zakonnika, który kieruje pracami w ogrodzie o cebulki. Wybiorą najpiękniejsze kolory i jesienią będzie można je odebrać. Oczywiście gratis. I tak wędrowały listy, w których pisali o spraw
16.11.2018r. Za zielonym murem 4     Tu głos  załamał się ojcu - próbował odebrać sobie życie. Teraz przebywa u zakonników, nasz ksiądz wynalazł ten ośrodek – my uznaliśmy, że lepiej tam, niż na oddziale psychiatrycznym.   Są tam różni tacy, co pobłądzili w życiu. No niby jest trochę lepiej, ale czy będzie, jak dawniej – nie wiadomo. Zakończył swoją opowieść i przez chwilę rozważał coś w milczeniu. -Wie pani, nie wiem, czy mogę o to prosić, bo może pani ma kogoś – zaczął – Iza odrzekła, że nie ma nikogo, więc z wahaniem ciągnął dalej. – Chciałbym, żeby   pani do niego napisała, on jest taki oderwany od życia; niedługo zapomni, że spodnie nosi. Ja wiem, co znaczy list od dziewczyny. Jak byłem w wojsku , to dwie do mnie pisały, później się jedna o drugiej dowiedziała i była heca. Ala fakt jest taki, że te listy pomogły mi przetrwać najgorsze chwile! Ja się znam na ludziach – pani nie jest taka, jak te puste, nowoczesne dziewczyny, pani poważnie patrzy na życie. Bardzo proszę...
Za zielonym murem 3 Formalności dotyczące kupna posiadłości wymagały paru wyjazdów do Poznania. Kiedyś, gdy wracała do domu, spotkała w pociągu miłego, starszego pana. Siedzieli sami w przedziale. Mężczyzna był dosyć roztargniony: rozlał herbatę, upuszczał przedmioty, wciąż przepraszał. Iza uśmiechała się w odpowiedzi, był bardzo sympatyczny. – Pewnie pan jest zmęczony? – zauważyła, gdy kolejny raz coś mu się przydarzyło. Wtedy posmutniał i odrzekł; - Wracam od syna, a on jest bardzo chory. – Nie pytany, zaczął opowiadać o synu Andrzeju – Na dwudzieste urodziny kupiliśmy mu samochód, używany, z tych szybkich, zagraniczny. Głównie po to, by miał czym jeździć do pracy. A on jeździł jak wariat, mimo naszych próśb i gróźb. Po prostu szukał guza, no i znalazł. Wypadek. On niby bez szwanku, kolega strasznie połamany i rzecz jasna po samochodzie. Ale, widzi pani, kolega dawno wyszedł z tego, pracuje. A syn, który miał tylko trochę potłuczoną głowę, do dziś jest do niczego. To już pr
14.11. 2018r. Za zielonym murem 2 Wysyłała więc jeszcze więcej, ale termin powrotu wciąż przekładała. W końcu to życie w zawieszeniu, bez stabilizacji i oparcia w kimkolwiek, stało się nie do wytrzymania.-     Co będzie, to będzie – wracam! Sierpniowe pejzaże sunęły za oknami wagonu, było ciepło,   swojsko po   prostu dobrze. Na dworcu, w ojca radosnych oczach nie wyczytała żadnego podejrzenia, to ją uspokoiło. Mijały tygodnie, Iza załatwiała dziesiątki spraw związanych z nowym odszkodowaniem, wychodziła jeszcze spora sumę, dołożyła ze swoich i można było wynająć porządną firmę budowlaną. A że umiała chodzić koło interesów, wkrótce prace wykończeniowe ruszyły z kopyta. Dla rodziny dziwne było to, że unikała koleżanek i kolegów z dawnych lat, była też wciąż czegoś niespokojna i nerwowa. Nowym zaskoczeniem dla rodziców było też to, że choć miejsca było dosyć w domu rodzinnym, chciała kupić dla siebie   mieszkanie. Zupełnie przypadkowo, przeglądając ogłoszenia, znalazła tani do
13 .11.2018r.  Za zielonym murem Piętrowy pociąg wyruszył z miasta na granicy polsko-niemieckiej . Nie było tłoku, a dziewczyna siedziała na schodkach, obok stały dwie pokaźne torby. Gdy konduktor zachęcał, by zajęła wygodniejsze miejsce, wyjaśniła, że nie chce dźwigać bardzo ciężkich bagaży. W istocie nie miała ochoty iść między ludzi. A w tych torbach był jej dorobek z ostatnich trzech lat. Pracowała w Niemczech jako kelnerka i nie tylko. Wciąż odkładała termin powrotu, nie żeby za mało zarobiła – bała się, że w domu, że w miasteczku już wiedzą. Kiedyś zawistna koleżanka postraszyła ją, że zawiadomi rodzinę, co ona tu robi. Później jeszcze podobna historia zdarzyła się z pewnym starszym mężczyzną, który długi czas szantażował ją. W czasie pożaru pobliskich zakładów chemicznych, ucierpiał ich dom; rodzice dostali mieszkanie zastępcze i śmiesznie małą sumę na remont – to przesądziło decyzję o wyjeździe za granicę. Wysyłała pieniądze, remont postępował niemrawo. Tato pisał, c
12 listopada 2018r. Jak się nie wie o co chodzi... Córka przywiozła do nas wnuki na ferie – czteroletnią Moniczke i dziewięcioletniego Bartusia. Starała się wdrożyć je do porządku, by nie sprawiały nam kłopotu.   Bartek, ledwo wstał, już chciał włączać komputer. Matka poleciła ułożyć ubrania wyjęte z plecaka, schować zabawki, odłożyć na miejsce książeczki; sama poszła   przygotować śniadanie. Zajrzała do pokoju, było sprzątnięte, a syn już grał w swoje ulubione gry. Jednakże Monisia   miała oko na poczynania brata i naskarżyła, że wszystko jest na tapczanie przykryte kołdrą i narzutą.    Wróciłam ze sklepu, gdy   chłopak był ostro karcony, Usłyszałam tylko, że wybrał sprytne wyjście, a że potrzebowałam chwili, by się rozebrać i zanieść torby do kuchni; rzuciłam tak na chybił trafił     - A niech się dzieciak uczy za młodu...    Jak już wyszło   szydło z worka, tęgo się przed córką tłumaczyłam. Zamknęła dyskusję stwierdzeniem:     - Jak się nie wie, o co chodzi,
11 listopada 2018r.  Co może kobieta   Niedawno wspominałyśmy z kuzynką odległe lata naszego dzieciństwa. Jej rodzina nie należała do zamożnych; wraz z licznym rodzeństwem mieszkała w skromnym domku – cały dobytek to była jedna krowina. Po sąsiedzku zaś mieszkali bogaci ludzie, mieli liczny inwentarz i piękny   sad. Chętnie wspomagali biednych sąsiadów. Niestety dobra pani   zmarła w młodym wieku. Pan został z matką staruszką. Teraz nie było mowy o pomocy, sadu strzegł, jak twierdzy. Wzmocnił ogrodzenie kolczastą tarniną i sprowadził   groźne psy. Różnorodność i obfitość owoców była taką pokusą, że dzieci i dziurę w płocie znalazły   i psy obłaskawiły, a do sadu   i tak się zakradały.   Tylko do czereśni nie było dostępu, bo pan przywiózł drut kolczasty i rozciągnął dookoła drzew   . Przyszedł czas, że sąsiad wciąż wyjeżdżał, ludzie mówili, że ma narzeczoną i będzie ślub. Jakoż faktycznie przyjechały dwie panie – kandydatka na żonę i tz. swatka. Pogościli się   i pani
   Nasza mama   Mama, to mama. Człowiek się nad tym nie zastanawia - po prostu - to ktoś najbliższy, najukochańszy. Do kogo się przytulisz i wtedy, gdy masz cztery lata, jak i wtedy, gdy masz dwadzieścia cztery – tak , jak ja.    Wydawało mi się, że znam moją mamę, że nic nowego nie mam potrzeby odkrywać.    Myślałem, że nasze wzajemne uczucia są jak trzeba – a jednak, niedawno dużo się zmieniło. Moja dziewczyna oznajmiła mi, że jest w ciąży. Kiedy ochłonąłem, doszedłem do wniosku, że to bardzo dobrze.   Podchodząc bowiem do sprawy rozumowo i racjonalnie pewnie byśmy jeszcze czekali ze ślubem, a z potomkiem to już z całą pewnością. A tak, małe urodzi się latem, kiedy już będziemy po obronie prac magisterskich. No ale trzeba było poczynić pewne kroki ,   by nasz związek zalegalizować w tej sytuacji. Postanowiliśmy, że się oficjalnie zaręczymy, a ja nawet nie znałem jej rodziców. Ich stylowa, ze smakiem urządzona leśniczówka zrobiła na mnie bardzo miłe wrażenie; gorzej było