28.11.2018r.
Co siejesz, to zbierasz
Zapisałem się na
poszerzony kurs angielskiego.
Przeważnie jażdziłem samochodem, lecz przyszła zima a z nią ślizgawice.
wolałem przejść ten kawałek drogi
pieszo. Późnym wieczorem wracałem po
zajęciach -zimny wiatr, mgła, a pod nogami szklanka. W pewnej chwili ujrzałem,
jak zza bloków wyszło trzech rosłych mężczyzn w mocno sfatygowanych kurtkach ;
zbliżali się do mnie. Najlepiej by było zejść im z drogi, ale było za późno.
Przeszli obok mnie spokojnie, bezkolizyjnie, lekko się zataczając. Tak mi
ulżyło, że zawołałem za nimi:
- Uważajcie panowie, tam nie posypali, strasznie ślisko przy tych blokach.
Nie zrobiłem dziesięciu kroków, jak sam rozciągnąłem się , jak długi. Wrócili. Jeden skomentował:
- Nas żeś pan ostrzegał, a sam żeś pan ładnego orła wywinął!
Pomogli mi wstać, choć im się nogi rozjeżdżały, otrzepali, podprowadzili kawałek dopytując, czy mi nic nie jest. Kto by pomyślał...
- Uważajcie panowie, tam nie posypali, strasznie ślisko przy tych blokach.
Nie zrobiłem dziesięciu kroków, jak sam rozciągnąłem się , jak długi. Wrócili. Jeden skomentował:
- Nas żeś pan ostrzegał, a sam żeś pan ładnego orła wywinął!
Pomogli mi wstać, choć im się nogi rozjeżdżały, otrzepali, podprowadzili kawałek dopytując, czy mi nic nie jest. Kto by pomyślał...
Komentarze
Prześlij komentarz