Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2019
Uparta miłość rIV [1] Magazynier Fabisiak przeprowadził się do pałacu i zaczęła się rewolucja, jakiej jeszcze w Pogórzu nie było. Stasia, jego żona urządzała pałac po swojemu, najpierw w myślach, później w czynach   – Łukowscy mają czteropokojowe mieszkanie, niech mają – rozważała przy mężu.-   ale już poddasze, to przecież można inaczej zagospodarować.     Były tam dwa urocze salony z wielkimi oknami i przeszklonym dachem; być może w pierwotnym założeniu – pracownia malarska. Obydwa te pomieszczenia zawłaszczyła sobie pani Melania! Były od strony południowej, doskonale udawały się tam wszelkie nowalijki i można było wyhodować piękne flance. Latem, wśród kwiatów, /Łukowscy lubili przyjmować gości. Bywało też, że się opalali, bo okna można było rozsuwać. O, nie! Tak to nie będzie – postanowiła Fabisiakowa. Gdzie była dziedziczką, to była, ale nie tu w naszym pegeerze! Jeden salonik musi komuś oddać, a jakby było więcej chętnych, to niech stelmach Zahota poprzegradza oba i
24.08.2019r Uparta miłość r.III [3] –            Powtarzał niezmiennie, że, widocznie odzywa się w nim krew przodków, bo rodzina Zalewskich miała spory majątek niedaleko Lwowa. Teraz też przyjechał tu, bo chciał odpocząć, uporządkować myśli i uczucia po zawodzie, jaki przeżył. Zdobyty spokój mąciło nieco dzisiejsze spotkanie:   - Przyglądała mi się tak uważnie – rozmyślał podchodząc do lustra.   – No tak, patrzyła i pewnie się dziwiła, że taki blady, chudy, zarośnięty... Koniec lata, ludzie wypoczęci, opaleni, a ja jak po jakiej chorobie.. Zmarnowałem to lato, fakt – ucieczka w alkohol, w karty, niewybredne lektury – nic to nie dało. Nic! Jak bolało, tak boli. Odrzucony, wzgardzony, ośmieszony. A może tak lepiej? Może to tylko zraniona duma tak boli, a nie odrzucone uczucie? No i co z tą miłością, gdzie się podziała? –               W piękną słoneczną niedzielę w Pogórzu odbywały się dożynki. Zaraz po mszy św. Lis musiał jechać swoim samochodem po orkiestrę, obracał dwa ra
17.08.2019r Uparta miłość R.3[2] –           Energiczny Jacek był  człowiekiem czynu. Razem z rzeczową Mirką zorganizowali mecz – cywile kontra wojskowi, potańcówkę z konkursami dla młodszych i starszych, no i przygotowali program na dożynki. Działali szybko i skutecznie, nie było wyboru – wakacje dobiegały końca. Grzelakowa często spoglądała przez płot na obejście sąsiadów i dziwiła się, co też jest takiego w tej niepozornej dziewczynie, że jej tak słuchają, że się z nią liczą, no i szanują. Dlaczego do jej urodziwych córek nie przychodzi żaden taki, co nawet ręce by parzył, byle by pobyć z wybranką serca. –              Tak, jak Grzelakowa patrzyła, co u Lisów, tak i oni śledzili życie sąsiadów. Jasiu Grzelak był już trzeci raz w szpitalu i sprawa była jasna – z Jasiem było źle. Długie lata pijaństwa i ciężka praca traktorzysty zjadły zdrowie do tego stopnia, że nie było szans na wyleczenie. Krysia wcześniej często jeździła do szpitala, teraz przeważnie wysyłała dzieci.
10.08.2019r Uparta miłość tI, r III[1]  O Francuzach rozprawiano w Pogórzu jakiś czas, później przyjechali żołnierze pomagać przy żniwach i oni stali się głównym obiektem zainteresowania.   Wyjeżdżając, ciocia niczego   z przygotowanych prezentów nie chciała – jedynie szydełkowym serwetkom nie mogła się oprzeć. Zabrała i te które mama przygotowała dla niej i   nawet takie, które ozdabiały pokoje. Przeto Mirka postanowiła, że wyhaftuje dla cioci duży obrus i komplet nowych serwetek. A wszystko to miał zabrać Adam Zalewski, gdy będzie jechał do Francji.     I   tak mijało lato przy codziennych zajęciach; przy szyciu razem z mamą, haftowaniu, doglądaniu braci, pieleniu ogrodu. Czasem szła do kawiarenki, ale coraz rzadziej, gdyż   Sabina romansowała z przystojnym sierżantem i nie bardzo miała czas dla przyjaciółki.   A czasu było niewiele – żołnierze mieli pracować w Pogórzu do połowy sierpnia.     Miłość Sabiny do Juliana była, jak letnia burza – gwałtowna, niepohamowana i n
3.08.2019r. Uparta miłość rozdz. II [2] – Nie bacząc na te    wszystkie zastrzeżenia rodzicielki, kiedy tylko mogła , biegła do Sabinki. A pan Paweł nie mając pojęcia, co ludzie gadają, jak dawniej przychodził do sklepu i cieszył oczy urodą dziewczyny, a uszy jej pięknym, zaraźliwym śmiechem i miłym słowem.   I tak mijały dni pełne pracy, codziennej krzątaniny i czekania na wiosnę. A wiosna przyszła już w marcu, od razu ciepła, bez kaprysów i niespodzianek. Od cioci Rozalii przyszedł list, że teraz to już na pewno przyjadą do Polski, jak tylko córka zacznie wakacje. Rodzina szalała z radości, oprócz mamy; ta wykazywała umiarkowany entuzjazm. –         – Przyjeżdżają niestety – rzekła kiedyś w odpowiedzi na pytanie Halinki: czy to prawda. –           – Całe mieszkanie do remontu, ciekawe skąd na to brać. Graty stare, poniemieckie, choć do jednego pokoju trzeba by kupić nowe. Do tego ugościć, zawieźć na ojcowiznę – do Pabianic, do Częstochowy. U mnie nie ma – jakoś to bę