Przejdź do głównej zawartości
17.11.2018r.


Za zielonym murem 5

Dobrze, że już wyzdrowiałem; chodzę , pracuje i wszystko  wraca do normy” – pisał. –


A cóż to za bzdury! Widać, że chłopak ma coś z głową - pomyślała. Zmięła list i wyrzuciła do śmieci. Wieczorem jednakże wyjęła, wygładziła i przeczytała jeszcze raz.
   – A czy moja mama, nie musiała skorzystać z porady psychiatry? I co by się stało, gdyby ojca nie było obok? Człowiek potrzebuje wsparcia. Pomogę mu stanąć twardo na nogach i niech idzie swoją drogą – postanowiła.
   Odpisała, że właśnie kupiła dom, przy nim jest spora działka, lecz bardzo zaniedbana; gdyby tam posadzić choćby parę takich lilii, byłoby ładnie. Tylko jeszcze trzeba wiedzieć, jak je pielęgnować, to dla niej obszar nieznany.
   Odpowiedź nadeszła bardzo szybko – Andrzej pisał, że poprosił zakonnika, który kieruje pracami w ogrodzie o cebulki. Wybiorą najpiękniejsze kolory i jesienią będzie można je odebrać. Oczywiście gratis. I tak wędrowały listy, w których pisali o sprawach codziennych, o tym, co myślą, jacy są , co zamierzają. Po paru miesiącach w listach coraz częściej pojawiały się słowa : chcę cię zobaczyć, pragnę spotkania z tobą.

Nadeszła jesień. Jechała do Andrzeja z mieszanymi uczuciami, bo była w niej nadzieja, że to właśnie to, czego się w życiu szuka, ale i obawa – jakiego człowieka zobaczy.
   Wysoki, obrośnięty bluszczem, zielony mur otaczał klasztorne budynki.
   Wizyty krewnych i znajomych były dozwolone od godziny dziewiątej, a Iza była na miejscu o szóstej rano. Biły dzwony, ludzie z okolicznych przysiółków śpieszyli do klasztornego kościółka. Z wahaniem przekroczyła próg świątyni, tego miejsca unikała od lat. Pchana jakąś siłą poszła do spowiedzi. Wyszła po mszy świętej lekka i radosna, nie wiadomo z jakiego powodu.
  Usiadła na ławeczce przy parkanie, słoneczko  przyjemnie ,łagodnie  ogrzewało powietrze. Przymknęła oczy, zza ogrodzenia napływała woń dojrzałych gruszek. Pamiętała ten zapach z dzieciństwa. Co ja zrobiłam ze swoim życiem ? Gdybyż tak można było wymazać to wszystko, na dobre zapomnieć...

Stała przy furtce wielkiego ogrodu i patrzyła na nadchodzące postacie, - To on – pomyślała, gdy naprzeciw stanął szczupły, postawny blondyn. Nie przyglądali się sobie jak nieznajomi, po prostu uściskali się serdecznie, jakby się spotkali po długiej rozłące.
   Spacerując, rozmawiając, spożywając posiłek – byli radośnie podnieceni, swobodni, bardzo zadowoleni ze spotkania. W głębi duszy czuli oboje, że to już miłość. Jeszcze nieśmiała – wyhodowana z marzeń i nadziei, ale już wykiełkowała, jak najdelikatniejszy z kwiatów. Z każdym następnym spotkaniem rozkwitała i nabierała siły.

 Andrzej wykaraskał się z depresji pourazowej, a teraz zyskał jeszcze dodatkowy napęd, nadający życiu sens – czułe, delikatne uczucie. Po krótkim pobycie u rodziców, przyjechał do Izy i został. Oboje nie dowierzali tak do końca, że budują na mocnym gruncie.

Myślała nieraz: Czy  to możliwe, abym po prostu ślubowała i żyła, jak inne w szczęśliwym małżeństwie? A jeśli prawda wyjdzie kiedyś na jaw? Andrzej  unikał ludzi, jeszcze tego nie pokonał; poza tym nie wiedział, co mógłby robić. Praca przy taśmie, jak przed wypadkiem, była wykluczona. Przecież rodzinę musiałb

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

14.01.2019r. Na życzenie czytelników powtórna publikacja niektórych opowiadań. Dziś " Słomiany wdowiec" Z moją Alą   zapoznałem się na czerwcowym biwaku. Ja kończyłem szkołę ekonomiczną, Ala liceum pedagogiczne. Po maturze zacząłem pracować w pobliskim spółdzielni mieszkaniowej. Byliśmy nieprzytomnie zakochani i czekaliśmy tylko, żeby skończyć szkołę,   i wziąć ślub. Dyrektor mojej instytucji zaproponował nam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku. Mieliśmy gdzie mieszkać, pracowaliśmy; wkrótce doczekaliśmy się dwojga dzieci.    Żyliśmy pełnią życia – młodzi, zdrowi, szczęśliwi. Gdy dzieciaki podrosły, Ala poszła na wymarzone studia, zaoczne. Wkrótce po ukończeniu nauki, zaproponowano   mojej żonie posadę dyrektorki szkoły. Byliśmy oboje bardzo dumni z tego, tylko, że Ala zaczęła się zmieniać – była wyniosła, podkreślała swoją pozycję, a ja byłem coraz mniejszy, coraz mniej interesujący, jako mężczyzna . Dzieci poszły na studia, wkrótce syn się ożeni...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
20.07.2019r. Uparta miłość t.I r.I [5] Tak więc Lis wrócił na stanowisko        księgowego, otrzymał trochę wyższą pensję i osobny pokój do pracy. Kiedyś sekretarka Halinka zaszła tam do niego i wyjawiła, że kiedy Łukowski dowiedział się, że Lisowie mają zamiar wyprowadzić się - pojechał do Komitetu Partii i postawił wszystko na jedną kartę: albo Lis będzie oczyszczony z bzdurnych zarzutów, albo on też odchodzi! No i wygrał. Nikt o tym nie wie, nawet Melania, ale ona   - Halina wie, bo ma swoje kontakty. –           Późnym wieczorem, gdy dzieci spały, Piotr dzielił się z żoną zasłyszanymi rewelacjami. Siedzieli przy kuchennym stole i popijali przepisane   Lisowi ziółka. Pani Lusia krzywiła się przy każdym łyku, ale, że nie chciało jej się palić i gotować wody na herbatę, męczyła się spożywając gorzki napar. –           – Ja ci już dawno mówiłam, że Paweł ...