Przejdź do głównej zawartości
Za zielonym murem 3

Formalności dotyczące kupna posiadłości wymagały paru wyjazdów do Poznania. Kiedyś, gdy wracała do domu, spotkała w pociągu miłego, starszego pana. Siedzieli sami w przedziale. Mężczyzna był dosyć roztargniony: rozlał herbatę, upuszczał przedmioty, wciąż przepraszał.

Iza uśmiechała się w odpowiedzi, był bardzo sympatyczny. – Pewnie pan jest zmęczony? – zauważyła, gdy kolejny raz coś mu się przydarzyło.

Wtedy posmutniał i odrzekł;

- Wracam od syna, a on jest bardzo chory. – Nie pytany, zaczął opowiadać o synu Andrzeju – Na dwudzieste urodziny kupiliśmy mu samochód, używany, z tych szybkich, zagraniczny. Głównie po to, by miał czym jeździć do pracy. A on jeździł jak wariat, mimo naszych próśb i gróźb. Po prostu szukał guza, no i znalazł. Wypadek. On niby bez szwanku, kolega strasznie połamany i rzecz jasna po samochodzie. Ale, widzi pani, kolega dawno wyszedł z tego, pracuje. A syn, który miał tylko trochę potłuczoną głowę, do dziś jest do niczego. To już prawie trzy lata od wypadku. A do tego – tu głos mężczyzny załamał się – próbował

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę