Przejdź do głównej zawartości
24.11. 2018r.



Po burzy jest pogoda 3

. Nie przewidziała reakcji Grzegorza - wiadomość ta po prostu zwaliła go z nóg. Coś się skończyło między nimi. Ona płakała po nocach, on milczał albo wychodził raz do tych, raz do innych znajomych.                              Tak minęły trzy niezbyt szczęśliwe lata.
  Matka chorowała coraz poważniej w końcu doszło do tego, że poruszała się tylko z balkonikiem. Napisała do córki, jak jest i prosiła, by zamieszkali z nią. Dominika panicznie bała się powrotu. Wszak tam ludzie pamiętali jej przeszłość. Obawiała się, że mąż pozna prawdę i  odejdzie - już wszystko wisi na włosku - a tu jeszcze takie nowiny...                                             Jednakże przyszedł następny list tym razem od sąsiadki, że z matką jest coraz gorzej i postanowili  po długich naradach, że zamieszkają z nią.                                                                                                         Dom był jeszcze solidny, ale już od dawna prosił się o remont .To było wezwanie dla Grzegorza. Zajmował się renowacją pomieszczeń  tak, jakby szukał w tym ucieczki. Nie lubił wychodzić, nawiązywać znajomości, bo faktycznie znaleźli się tacy, którzy chcieli mu opowiedzieć o burzliwej przeszłości Dominiki. Tylko, że on patrzył tak jakoś dziwnie, że milkli w pół słowa. W domu nie było komentarzy tylko coraz więcej milczenia.                                                                                                        
Toteż, gdy pewnego wieczoru Grzegorz chciał rozmawiać - Dominika była bardzo poruszona i szczęśliwa. A on wpierw kluczył tędy, owędy, aż zaproponował
A może byśmy wzięli dziecko z  Domu Dziecka? – To była ostatnia rzecz, której by się w tym momencie  spodziewała. Już chciała wykrzyknąć:
 - Teraz?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę