Przejdź do głównej zawartości

 01.05.2021r

 

Uparta miłość t.II r.4[2]

 

 

 

Resztę znasz – przyjechała, by mi powiedzieć, że od tamtej naszej rozmowy w szpitalu nie pije.. No, ale to życie pokaże, co dalej.
 – Wiesz co , jestem załamany – rzekł Adam, gdy Przemek skończył – zawsze myślałem, że jestem bystrym obserwatorem i dobrym psychologiem, a tu całkowita klapa! Ty mi tu opowiadasz o jakiejś innej dziewczynie. Ja na swoje oczy widziałem całkiem kogoś innego! 

 – Daj Boże, żeby to była ta prawdziwa Elwira, ta inna – zamknął rozmowę Przemek i już nie chciał drążyć tematu.
W połowie grudnia nastała prawdziwa zima. Adam wysiadł z samochodu przed swoim domem i rozglądał się z zachwytem dookoła. Świeżutki śnieg przykrył napuszoną kołderką ogród, drzewa, krzewy, słupki w przyszłym płocie, a pobliski las wyglądał wprost bajkowo- było czysto, jasno, uroczyście.

 Ach, żeby tak zostało do Świąt – pomyślał i to samo chciał rzec do Reni, która wyszła na próg z całą trójką swoich podopiecznych. Ona jednak była jakaś nadęta, czy niezadowolona; podeszła bez słowa i podała mu świąteczną kartkę. Adam popatrzył pytająco.
  – Listonosz przywiózł paczkę od Bogdana i przy okazji dał to dla ciebie. – rzekła jakoś dziwnie poważnie.
 Piękna, kolorowa  kartka była od Anny; zawierała pozdrowienia i dopisek, który wytrącił Adama z równowagi: że tęskni, że brakuje jej tych niezapomnianych spotkań i parę jeszcze idiotycznych wyznań.
 Coś takiego wysłać komuś na domowy adres przed samymi Świętami?! Zwariowała? Mało jej, że wcisnęła się na moje miejsce, jeszcze chce mi rodzinę rozbić? Przecież nic jej nie obiecywałem... Szlak by to trafił! Renia chyba przeczytała.. – myślał otwierając drzwi do mieszkania.
  -Adam, masz rozpalić w piecu, zresztą szukaj rozpiski od żony, co masz robić – krzyknęła sąsiadka za nim.
 Pierwszy raz się zdarzyło, że listonosz dał coś przez sąsiadów. Przeważnie pocztę odbierała Mirka – dawniej w GS-ie, teraz w szkole. Bywało, że zostawiał coś u rejestratorki w Przychodni. Może też przeczytał i wybrał najbardziej bezpieczne wyjście, by kartka nie trafiła do rąk Mirki – nie mógł się uspokoić.
 – Co za perfidne babsko! O co ona walczy? A ja, durny dałem się wciągnąć w ten idiotyczny romans. Matka to odchorowała; do dziś na dobre nie pogodziłem się z rodzicami! Tyle kłopotu przez tę przeklętą historię z panią doktor Anna Jarosz!

 Sam wiem, ze mam rozpalić w piecu, każdy głupi wie, ze zimą trzeba palić! A może Renia widząc mnie takim skołowanym chciała mi uświadomić, że przy okazji trzeba coś spalić? Mądra kobieta..
 .Mirka wróciła ze szkoły w doskonałym nastroju, ją też zachwyciły widoki po drodze.
 – Coś ty przypalił, gołąbki? – siadła w płaszczu przy stole i przyglądała się mężowi krzątającemu się przy kuchni – Przyszedł list od twoich rodziców, zapraszają nas na Święta. Cieszysz się? Ja już się bardzo za nimi stęskniłam. Ale będzie uciecha,  kiedy zobaczą , jak wnuki urosły!
 – Co tak siedzisz, rozbieraj się. Woda mi się w ziemniakach wygotowała. Jestem pioruńsko zmęczony i niewyspany.
 -  O, kochany – zmęczony i niewyspany lekarz to nie mógłby stanąć do jakiegoś skomplikowanego zabiegu, ale ziemniaki ugotować, z całą pewnością może! Idę po dzieci, a ty obieraj następne.
  Po jakimś czasie kuchnia napełniła się bieganiem, wesołym szczebiotem, dokazywaniem. Mirka nakryła stół, przysunęła dwa wysokie krzesełka dla maluchów i siedli do posiłku. Adam siedział milczący, zamyślony.
  – Wiesz co, chyba nie pojedziemy do Stargardu – zaczęła, a on pobladł – Uważaj! Odsuń talerz, bo mała zaraz zrzuci wszystko na podłogę. Obudź się tatuś! Ależ te ziemniaki twarde, za wcześnie odcedziłeś.
 – E tam – Adam starał się być swobodnym – całkiem dobre. Amerykanie celowo nie dogotowują ziemniaków, wtedy są wartościowsze.
 – Renia pytała, czy byśmy nie wzięli dzieci do siebie na Święta. Oni chcą jechać na wesele. A swoją drogą i nas mogli zaprosić. Pewnie byśmy nie jechali, ale zawsze. Czy ty się w dobrej zgodzie rozstałeś z wujostwem? Adam odetchnął po czy rzekł z ulgą:
  -  Oni u nas nie byli, to i nas nie zapraszają. Z tego co wiem, nie robią dużego wesela. A dzieciaki możemy wziąć, niech się rozerwą; jak się urodzi małe znowu będą uwiązani.
 – Wiesz co, kotuś – weź dzieci na górę i prześpijcie się tam wszyscy razem.  Maluchy poharcowały po śniegu i mają dosyć; a i tobie, widzę, przyda się odpoczynek. Ja umyję okna w dużym pokoju, Święta tuż, tuż!
 Adam przytulił żonę, ucałował jej ręce i pomyślał – Boże mój , proszę, chroń to nasze szczęście.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę