16.05.2020r.
Uparta miłość r.16
– Po prostu nie wytrzymuję tego napięcia, jakie ostatnio panuje na uczelni. Sześciu moich kolegów odbywa karną służbę wojskową, dwóch siedzi w więzieniu. A mnie paru profesorów prześladuje za mój pobyt we Francji i utrudnia zaliczenia.
– To jeszcze nie ucichło od marca o tym wszystkim?
– Oj dziewczyno, ty chyba radia nie słuchasz. Przecież na V Zjeździe Partii, głównie o tym się mówiło; a ilu starych polityków poleciało ze stanowisk!. Breżniew w Warszawie zadeklarował, że gdyby coś, to on gotów „pomóc”
Faktycznie, Mirka nie interesowała się polityką, a że Adam chciał znać zdanie ojca w wielu sprawach, postanowili jechać do Stargardu.
Uparta miłość r.16
– .
–
Adam zaliczał bieżące
kolokwia, tak, że za tydzień nie
przyjechał A że męczyło go to, że rozstali się niezupełnie pogodzeni – napisał
sążnisty list, wszystko wyjaśnił i za wszystko po stokroć przepraszał. Czekał
spotkania, pewny, że wszystko wróciło do normy, ale tak nie było.
–
Żona była mniej
rozmowna, niż zwykle, wciąż też była czymś zajęta; tak, ze chcąc pogadać,
dreptał za nią po mieszkaniu.
Wieczorem długo krzątała się w kuchni, a że był niewyspany, gdyż wkuwał po nocach – zasnął nie doczekawszy się , aż przyjdzie i położy się obok.
Następnego dnia było podobnie – on w pokoju nad podrecznikami, ona wciąż w kuchni.
Wieczorem długo krzątała się w kuchni, a że był niewyspany, gdyż wkuwał po nocach – zasnął nie doczekawszy się , aż przyjdzie i położy się obok.
Następnego dnia było podobnie – on w pokoju nad podrecznikami, ona wciąż w kuchni.
–
Robiło się późno;
czekając na żonę; pilnował piecyka, by nie zgasło. Ogień buzował otworzył okno
i patrzył w noc, chwilami padał drobny śnieżek. Powietrze pachniało dalekimi,
zimnymi stronami.
– Mój Boże, co ja narobiłem, tak nam było razem dobrze. Przecież tak walcząc – stracę ją. Z drugiej strony, ileż można się gniewać. ?!
Otworzył drzwi do kuchni, Mirka siedziała przy ciepłej kuchni i cerowała jego skarpetki.
– Znów czekasz, aż zasnę? – nie odezwała się – Dokąd zamierzasz się gniewać? Przecież przeprosiłem i przepraszam jeszcze raz. Pościel mi tu na krzesłach, a sama idź spać. Albo nie, pościel mi pod drzwiami, będę warował u twych wrót!
Mówił to wszystko mierzwiąc włosy, zgnębiony, komiczny w przykrótkiej pidżamie. Mirka wybuchnęła śmiechem. Adam też chciał się śmiać, ale jakoś nie mógł.
– Mój Boże, co ja narobiłem, tak nam było razem dobrze. Przecież tak walcząc – stracę ją. Z drugiej strony, ileż można się gniewać. ?!
Otworzył drzwi do kuchni, Mirka siedziała przy ciepłej kuchni i cerowała jego skarpetki.
– Znów czekasz, aż zasnę? – nie odezwała się – Dokąd zamierzasz się gniewać? Przecież przeprosiłem i przepraszam jeszcze raz. Pościel mi tu na krzesłach, a sama idź spać. Albo nie, pościel mi pod drzwiami, będę warował u twych wrót!
Mówił to wszystko mierzwiąc włosy, zgnębiony, komiczny w przykrótkiej pidżamie. Mirka wybuchnęła śmiechem. Adam też chciał się śmiać, ale jakoś nie mógł.
–
Porwał ją na ręce i
zaniósł do pokoju; było tam tak gorąco, że nie było czym oddychać. Otworzyli
okno, śnieżek wciąż prószył. Stali zasłuchani w ciszę, zapatrzeni, przytuleni.
Mirka czuła, jak mocno bije serce jej męża.
W połowie grudnia przyszły listy, prawie jednocześnie, z Pogórza i Stargardu. Tato zapowiadał swoją wizytę a Zalewscy zapraszali młodych na Święta do siebie. Bardzo czekała Świąt, ale nadziei na spotkanie ze swoimi raczej nie miała. Taka niespodzianka – przyjadą!
Co za radość! I tak parę dni przed Gwiazdką, w niedzielny ranek w drzwiach kuchni ukazała się głowa Pawełka, a za nią uradowana twarz taty!
W połowie grudnia przyszły listy, prawie jednocześnie, z Pogórza i Stargardu. Tato zapowiadał swoją wizytę a Zalewscy zapraszali młodych na Święta do siebie. Bardzo czekała Świąt, ale nadziei na spotkanie ze swoimi raczej nie miała. Taka niespodzianka – przyjadą!
Co za radość! I tak parę dni przed Gwiazdką, w niedzielny ranek w drzwiach kuchni ukazała się głowa Pawełka, a za nią uradowana twarz taty!
–
Mirka bardzo kochała
swoich braci, lecz z Pawełkiem było jakieś porozumienie dusz, rozumieli się bez
słow. Teraz obsypywała swego braciszka pocałunkami, a on tylko spoglądał spod
długich rzęs i nie wiadomo dlaczego zbierało mu się na płacz.
– Strasznie długo nie byłaś w domu – szepnął.
– Strasznie długo nie byłaś w domu – szepnął.
–
- Teraz tu jest mój dom
– odpowiedziała – Ty też kiedyś zamieszkasz poza Pogórzem, tak to już
jest. Paweł myślał nad tym chwilę, po
czym zmienił temat i już weselszym tonem rzekł
–
– Piotrek też miał
jechać, ale mama była na wywiadówce i powiedziała, że nic z tego! Tato nawiózł
wiktuałów z maminej spiżarni, trochę ciepłych ubrań i wielką, puchową pierzynę!
Siedzieli do późna i rozmawiali. Córka chwaliła się postępem prac a tato przekazywał nowiny z Pogórza.
Najpierw o sąsiadach, żer biedna Grzelakowa ma kłopoty, bo Jasiek, choć młokos już pali i piwkiem nie gardzi A dziadek Czyżewski, podpora tej rodziny ostatnio chorował poważnie; aż Sabinę wzywali. Dama się z niej zrobiła, że trudno było poznać. Niedawno też przyjechała do Łukowskich w odwiedziny Halinka z dwoma adoptowanymi córeczkami; kupiła dom w Kołobrzegu, dosyć duży. Latem wynajmuje pokoje letnikom
. Łukowscy mieszkają teraz w nowym bloku, syn często przyjeżdża, może nie tyle do rodziców, co do Brygidki. Pomaga jej, bo ciężko idzie dziewczynie w tym wieczorowym ogólniaku.
Mirka chłonęła te nowiny, zapytała nawet o pana Romana.
Siedzieli do późna i rozmawiali. Córka chwaliła się postępem prac a tato przekazywał nowiny z Pogórza.
Najpierw o sąsiadach, żer biedna Grzelakowa ma kłopoty, bo Jasiek, choć młokos już pali i piwkiem nie gardzi A dziadek Czyżewski, podpora tej rodziny ostatnio chorował poważnie; aż Sabinę wzywali. Dama się z niej zrobiła, że trudno było poznać. Niedawno też przyjechała do Łukowskich w odwiedziny Halinka z dwoma adoptowanymi córeczkami; kupiła dom w Kołobrzegu, dosyć duży. Latem wynajmuje pokoje letnikom
. Łukowscy mieszkają teraz w nowym bloku, syn często przyjeżdża, może nie tyle do rodziców, co do Brygidki. Pomaga jej, bo ciężko idzie dziewczynie w tym wieczorowym ogólniaku.
Mirka chłonęła te nowiny, zapytała nawet o pana Romana.
–
– To nie wiesz? No
tak, skąd masz wiedzieć, pewnie będzie się żenił. Mamy teraz gabinet lekarski,
lekarz przyjeżdża raz w tygodniu, a na co dzień jest pielęgniarka. Jakaś krewna
naszego nowego kierownika, no i tak sobie przypadli do gustu z Bojarskim, że
pewnie będzie ślub!
–
Tato zapraszał na
Święta, zaznaczył, że matka nie wyobraża sobie , by córki nie było. Żeby coś postanowić, trzeba było rozmawiać z
mężem, tymczasem ten nie przyjeżdżał ani nie pisał. Skoro świt, włączała radio
i słuchała o zawiejach i śnieżycach, o nieprzejezdnych drogach. Nie wiedziała,
jak lepiej – by jechał pociągiem, czy ojca samochodem.
Przyjechał parę dni przed Wigilią; witając go , płakała z radości. Mąż był wychudzony, wybiedzony, jak po chorobie. Położył się, by odsapnąć po trudnej drodze, a ona w głowę zachodziła, co go tak wymęczyło. Dopiero wieczorem przyszedł czas na spokojną rozmowę. Relacjonowała mu pobyt taty, czytała list od rodziców, nie dawała dojść do słowa radośnie podniecona.
– Pojedziemy wpierw do Pogórza. Wigilię spędzimy z moimi, a później się zobaczy. Może tato zawiezie nas do Stargardu; to na wypadek, gdybyś musiał oddać samochód. O, jak się cieszę tymi Świętami i że nareszcie jesteś!
Przyjechał parę dni przed Wigilią; witając go , płakała z radości. Mąż był wychudzony, wybiedzony, jak po chorobie. Położył się, by odsapnąć po trudnej drodze, a ona w głowę zachodziła, co go tak wymęczyło. Dopiero wieczorem przyszedł czas na spokojną rozmowę. Relacjonowała mu pobyt taty, czytała list od rodziców, nie dawała dojść do słowa radośnie podniecona.
– Pojedziemy wpierw do Pogórza. Wigilię spędzimy z moimi, a później się zobaczy. Może tato zawiezie nas do Stargardu; to na wypadek, gdybyś musiał oddać samochód. O, jak się cieszę tymi Świętami i że nareszcie jesteś!
–
– Wiesz, jak
jechałem, to był taki moment, ze myślałem, że już po mnie. O centymetry wyminął
mnie ogromny jelcz...
–
– Jak to o
centymetry! To jak oni jeżdżą?! –
pobladła, a kartki listy wysunęły jej się z ręki.
– Na drogach jest ślisko, a ja coś ostatnio jestem w słabej formie.
– Właśnie widzę, chorowałeś?– Na drogach jest ślisko, a ja coś ostatnio jestem w słabej formie.
– Po prostu nie wytrzymuję tego napięcia, jakie ostatnio panuje na uczelni. Sześciu moich kolegów odbywa karną służbę wojskową, dwóch siedzi w więzieniu. A mnie paru profesorów prześladuje za mój pobyt we Francji i utrudnia zaliczenia.
– To jeszcze nie ucichło od marca o tym wszystkim?
– Oj dziewczyno, ty chyba radia nie słuchasz. Przecież na V Zjeździe Partii, głównie o tym się mówiło; a ilu starych polityków poleciało ze stanowisk!. Breżniew w Warszawie zadeklarował, że gdyby coś, to on gotów „pomóc”
Faktycznie, Mirka nie interesowała się polityką, a że Adam chciał znać zdanie ojca w wielu sprawach, postanowili jechać do Stargardu.
Komentarze
Prześlij komentarz