23.05.2020r.
Uparta miłość r.17[1]
- Nie bardzo ona widać dba o ciebie , skoro tak wychudłeś Pogościsz się u nas, wyśpisz w cieple, pojesz, co dusza zapragnie, nawet do Nowego Roku – szeptali na przemian. Nie pomogło żadne namawianie, ani to, ze tato odmówił użyczania samochodu –
W Szczepana młodzi kazali się odwieźć na stację nie czekając nawet obiadu.
Po Świętach zima trochę pofolgowała, nastały dni ciche i słoneczne. Adam lubił stanąć rankiem przy oknie sypialni i patrzeć na pobliskie wzgórze ze starym lasem. Słońce obejmowało go stopniowo swoim blaskiem, tak, że drzewa jaśniały , jak zaczarowane. Żona szła do pracy przed siódmą, nie mogła tego widzieć, wiec jej opowiadał; podkreślając że w przepięknym miejscu przyszło im żyć.
Mirka wiedziała więcej: stary las pozostanie, młodnik będzie wycięty. Tamtędy pójdzie nowa droga do powstającego za wzgórzem osiedla.
Uparta miłość r.17[1]
urządzony z wielkim smakiem. Mama nie pracowała, za to
słynęła wśród elity stargardzkiej, że
jest panią domu w iście magnackim stylu.
Pani Marynia poznała męża, gdy był felczerem w wojennym szpitalu, a ona dopiero co przekwalifikowała się z nauczycielki na pielęgniarkę.
Pobrali się i zamieszkali na przedmieściu Lwowa. Urodziła się córeczka, lecz w czasie epidemii tyfusu zmarła.
Po wojnie zamieszkali w Warszawie, tam na świat przyszedł Adam i na niego pani Marynia przelała całą miłość.
Mąż miewał romanse i kochanki; o jednych wiedziała, o innych nie – machnęła na wszystko ręką i zdawała się być szczęśliwa.
Pani Marynia poznała męża, gdy był felczerem w wojennym szpitalu, a ona dopiero co przekwalifikowała się z nauczycielki na pielęgniarkę.
Pobrali się i zamieszkali na przedmieściu Lwowa. Urodziła się córeczka, lecz w czasie epidemii tyfusu zmarła.
Po wojnie zamieszkali w Warszawie, tam na świat przyszedł Adam i na niego pani Marynia przelała całą miłość.
Mąż miewał romanse i kochanki; o jednych wiedziała, o innych nie – machnęła na wszystko ręką i zdawała się być szczęśliwa.
Kiedy zamieszkali w
Stargardzie, jedna z pielęgniarek urodziła córeczkę, wszyscy, oprócz pani
Maryni wiedzieli, że to dziecko doktora Zalewskiego.
A on sam na pierwszym miejscu stawiał swoją rodzinę i swoją żonę. A że namiętnie lubił kobitki, no cóż, taka jego natura.
Niby żyli zgodnie i dostatnio, ale gdy przyszło do Wigilii, do opłatka, do życzeń – w oczach teściowej Mirka ujrzała wielkie łzy i nie wiadomo, czy tylko wzruszenia, czy żalu do męża też...
Czuła, że mimo przepychu, wystroju, zastawy, potraw - nie ma tej czystości, przejrzystości, jak u niej w domu. W powietrzu wisiało coś trudnego do określenia, co nie pozwalało oddać się bez reszty nastrojowi tego wieczoru.
Nawet Adam był mniej swobodny, niż u teściów.
Jakieś dwa lata wstecz , gdy rodzice dowiedzieli się, o zamiarach syna , był ostry sprzeciw! Jak to, ich piękny Książe miałby wziąć sobie żonę z pegeeru? Co znajomi powiedzą?
Czas mijał, syn zdania nie zmieniał, mimo perswazji i przemawiania do rozumu.. Trzeba było zaakceptować wybór, lub stracić syna. Tato pierwszy, jako bądź , co bądź – znawca przedmiotu, przekonał się do Mirki.. Spokojna, rozważna, bardzo opanowana; przy tym niebrzydka. Rodzina też niczego sobie, więc nie ma co wydziwiać.
Z panią Marynią było inaczej - porównywała Mirkę z pierwszą kandydatką na żonę – Justyną. I Tu synowa bardzo zyskiwała.
A on sam na pierwszym miejscu stawiał swoją rodzinę i swoją żonę. A że namiętnie lubił kobitki, no cóż, taka jego natura.
Niby żyli zgodnie i dostatnio, ale gdy przyszło do Wigilii, do opłatka, do życzeń – w oczach teściowej Mirka ujrzała wielkie łzy i nie wiadomo, czy tylko wzruszenia, czy żalu do męża też...
Czuła, że mimo przepychu, wystroju, zastawy, potraw - nie ma tej czystości, przejrzystości, jak u niej w domu. W powietrzu wisiało coś trudnego do określenia, co nie pozwalało oddać się bez reszty nastrojowi tego wieczoru.
Nawet Adam był mniej swobodny, niż u teściów.
Jakieś dwa lata wstecz , gdy rodzice dowiedzieli się, o zamiarach syna , był ostry sprzeciw! Jak to, ich piękny Książe miałby wziąć sobie żonę z pegeeru? Co znajomi powiedzą?
Czas mijał, syn zdania nie zmieniał, mimo perswazji i przemawiania do rozumu.. Trzeba było zaakceptować wybór, lub stracić syna. Tato pierwszy, jako bądź , co bądź – znawca przedmiotu, przekonał się do Mirki.. Spokojna, rozważna, bardzo opanowana; przy tym niebrzydka. Rodzina też niczego sobie, więc nie ma co wydziwiać.
Z panią Marynią było inaczej - porównywała Mirkę z pierwszą kandydatką na żonę – Justyną. I Tu synowa bardzo zyskiwała.
Tamta nosiła głowę
wysoko a dumne, spojrzenie zdawało się
mówić: powinniście skakać z radości, że
się waszemu synowi ktoś taki trafia! Z
tatusiem, co trzęsie powiatem, z urodą , jak u Marleny Dietrich z takim
powodzenie, ze ho, ho... Zalewscy odetchnęli z ulgą, gdy się okazało, ze do
tego małżeństwa nie dojdzie.
Później Marynia
bardzo chciała, by Mirka pokochała ją
jak matkę; tylko że Adaś jakby się od rodziców odsunął – na pierwszym miejscu
była ona. , wiec serce bolało.
Razem z mężem doszli do wniosku, że teraz oni są jedno i oboje jednakowo trzeba hołubić.
Mirka nie przyzwyczajona do przepychu, a wręcz przeciwnie – do nieustannej oszczędności; tu była wręcz oszołomiona bogactwem rzucającym się w oczy wszędzie. Onieśmielona tym, ze tak się jej nadskakuje; mimo to, najchętniej skróciła by pobyt i pojechała do swoich.
Tymczasem po wieczerzy wigilijnej, gdy przy kawie i słodkościach czekali północy, przyszło do dyskusji politycznej.
– Kto by pomyślał, ze to aż takie rozmiary przybierze – odezwał się tato nalewając sobie koniaczku - zawsze byłem przeciwnikiem nagonek antysemickich, ale co się teraz wyrabia... Ucierpiała ogromna rzesza ludzi, którzy tu żyli i pracowali, po co to komu? Ale z drugiej strony; przewietrzyło się, powiał świeży wiatr.
– Tato, u nas odeszło pięciu wybitnych profesorów, co to za nowy wiatr?
Razem z mężem doszli do wniosku, że teraz oni są jedno i oboje jednakowo trzeba hołubić.
Mirka nie przyzwyczajona do przepychu, a wręcz przeciwnie – do nieustannej oszczędności; tu była wręcz oszołomiona bogactwem rzucającym się w oczy wszędzie. Onieśmielona tym, ze tak się jej nadskakuje; mimo to, najchętniej skróciła by pobyt i pojechała do swoich.
Tymczasem po wieczerzy wigilijnej, gdy przy kawie i słodkościach czekali północy, przyszło do dyskusji politycznej.
– Kto by pomyślał, ze to aż takie rozmiary przybierze – odezwał się tato nalewając sobie koniaczku - zawsze byłem przeciwnikiem nagonek antysemickich, ale co się teraz wyrabia... Ucierpiała ogromna rzesza ludzi, którzy tu żyli i pracowali, po co to komu? Ale z drugiej strony; przewietrzyło się, powiał świeży wiatr.
– Tato, u nas odeszło pięciu wybitnych profesorów, co to za nowy wiatr?
–
U was to i tak spokojnie wszystko przebiega, Na UW, to dopiero
się działo! Słyszałem, ze relegowano przeszło pięćdziesięciu studentów, pracę
potracili Bogu ducha winni ludzie, wybitne jednostki. A ci co zostali ciągani są po sadach. Synu, ty się do polityki
nie mieszaj, trzymaj się z daleka od tego zamętu, szkoda by było rok przed
końcem narażać się na jakieś represje..
– Otóż to – potakiwała mama – po co ma cię coś złego spotkać. Masz żonę, masz nas; masz o kogo się troszczyć.
– Otóż to – potakiwała mama – po co ma cię coś złego spotkać. Masz żonę, masz nas; masz o kogo się troszczyć.
–
– Spokojnie, mam
swój rozum – odezwał się Adam – a swoja drogą, jak porównam życie u nas i we
Francji... i nie dokończył, bo odezwał się telefon. Mieli nagły przypadek,
wzywali ojca do szpitala.
–
– No i widzicie,
jakie ja mam święta – pożaliła się mama – mało kiedy obejdzie się baz dyżuru,
lub nagłego wezwania.
–
Choć tak goszczeni i
hołubieni, młodzi zapowiedzieli, że w drugi dzień Świąt odjeżdżają. No synowa,
wiadomo do pracy, ale syn – po co już ma jechać? Zawołali go do kuchni i
szepcząc, próbowali namówić, by jeszcze parę dni pobył.
– I tak dobrze ,żeście się nie
pochorowali w tej waszej prowizorce – przemawiał tato do rozumu, a mama
dodawała - Nie bardzo ona widać dba o ciebie , skoro tak wychudłeś Pogościsz się u nas, wyśpisz w cieple, pojesz, co dusza zapragnie, nawet do Nowego Roku – szeptali na przemian. Nie pomogło żadne namawianie, ani to, ze tato odmówił użyczania samochodu –
W Szczepana młodzi kazali się odwieźć na stację nie czekając nawet obiadu.
Po Świętach zima trochę pofolgowała, nastały dni ciche i słoneczne. Adam lubił stanąć rankiem przy oknie sypialni i patrzeć na pobliskie wzgórze ze starym lasem. Słońce obejmowało go stopniowo swoim blaskiem, tak, że drzewa jaśniały , jak zaczarowane. Żona szła do pracy przed siódmą, nie mogła tego widzieć, wiec jej opowiadał; podkreślając że w przepięknym miejscu przyszło im żyć.
Mirka wiedziała więcej: stary las pozostanie, młodnik będzie wycięty. Tamtędy pójdzie nowa droga do powstającego za wzgórzem osiedla.
Komentarze
Prześlij komentarz