Przejdź do głównej zawartości
9.05.2020r.


Uparta miłość r 15[3]




-         Dla nas też nastanie lepszy czas. choć i teraz nie narzekam. A kłopoty z pieniędzmi, no cóż , to cena za własny kąt. Żeby była satysfakcja, najpierw musi być trud. Spróbuję w pracy popytać, może ktoś mi  pożyczy brakującej sumy.
   – Zrobi mi pani prawdziwą przyjemność pożyczając ode mnie – rzekł z tym swoim smutnym uśmiechem.
-           – O nie, za mało się znamy; to nie wypada – odrzekła zakłopotana.
  – Więc chce mi pani zrobić przykrość?. Zapłaciliście państwo dosyć wysoką cenę, teraz dopiero widać, ile tu jeszcze do zrobienia. Czuję się, jak taki zdzierus, będzie mi trochę lżej na duszy, ze troszkę pomogłem. A jest komu... – i znów popatrzył  na nią z tym swoim uśmiechem.
  Po namyśle przyjęła propozycję. Ku radości majstrów i gospodyni roboty ruszyły z kopyta. Teraz bila się z myślami: powiedzieć mężowi, skąd nagły przypływ gotówki, czy nie.  To ona miała sto powodów, by być zazdrosną – było odwrotnie, z tego względu, postanowiła, ze prawdę zatai.

 Adam przyjechał w sobotę późnym wieczorem; w niedzielę od rana Mirka pomagała Reni w kuchni. Nie było czasu na rozmowę, na wspólny  śniadanie, wciąż się mijali.
 Chrzest  odbył się  po południowej mszy św. Zaraz po powrocie z kościoła, goście zasiedli do stołu. Renia z mamą uwijały się w kuchni, pan Stasiu  donosił do stołu. Dziecko kaprysiło; ,gospodyni zabrała je do sąsiedniego pokoju. Wtedy Mirka szepnęła mężowi, by pospieszył z pomocą. Podali obiad i przystawki, a po jakimś czasie ciasta i kawę i dopiero wtedy mogli usiąść przy stole.
  Adam  nie miał ochoty przepychać się na swoje miejsce, usiadł, gdzie popadło. Goście byli już dobrze rozbawieni. Chrzestni- Mirka i Bogdan siedzieli obok siebie roześmiani weseli; bo reszta gości wciąż sypała dowcipami na temat kumotrów.
 Marynarz spoglądał na swą towarzyszkę wzrokiem pełnym zachwytu. Dziewczynę to ogromnie krępowała, ale i sprawiało pewna przyjemność. 
  Adaś przyglądał się swojej połowicy: - Jaka ona ładna – myślał  - i jak jej pasuje ta suknia. To w niej była kiedyś ze mną na Sylwestra. Do tego   szal, to ten, co sobie wybrała, gdy spacerowaliśmy z wujkiem Michaelem po Boulevard St- Germain. Tak, nie ma tu równie uroczej, jak ona!
  Faktycznie; małżeństwo służyło Mirce – jej subtelna uroda zyskała jeszcze jakiś nieuchwytny urok i powab, którego dawniej nie było, a którym tak hojnie natura obdarzyła jej męża.
  Przy stole było jeszcze parę ładnych kobiet, lecz panowie najwięcej uwagi poświęcali  chrzestnej.
 Miejscowa piękność – żona kierownika szkoły – Baciarka, przyzwyczajona do hołdów, tu była niemile zdziwiona.
   Adamem nikt się nie interesował, poczuł się więc zbędny i wyszedł. Postał chwilę na ganku w nadziei, że żona wyjdzie za nim, a że nie wyszła poszedł do mieszkania.
  Pokręcił się po kuchni, przejrzał w małym lusterku, ale odbicie było niewyraźne. W pokoju była szafa z dużym lustrem.  Popatrzył na swoją sylwetkę i nie był zadowolony: dość wąskie ramiona, pochylone plecy – nic imponującego.  – A zatem kulturysta – myślał- siłacz! Cholera, szkoda, , że dopiero po ślubie poznałem gust mojej żony. Wrócił do kuchni i zabrał się  za rozpalanie pod blachą, bo było chłodno.
   Przybiegła Mirka. Nawet nie szukała płaszcza przywalonego okryciami gości, przybiegła w samej sukience, utulając się szalem.
  – Po co rozpalasz? Przecież, jak wrócimy, to pójdziemy spać. Kto tu będzie dokładał? Chodź, goście czekają – mówiła to wszystko z ożywieniem, wesoła i trochę zniecierpliwiona. Przytupywała, by rozgrzać nogi w lekkich pantofelkach. Rozcierała ramiona niecierpliwiąc się coraz bardziej. Adam patrzył w ogień , nie odwrócił do niej głowy. –
  Słuchaj – rzekł dziwnym u niego suchym głosem – ja potrafię wszystko zrozumieć, tylko powiedz, dlaczego udajesz? Dlaczego nie powiesz prawdy? Przecież jestem w stanie zrozumieć, że wybrałaś mnie, a teraz wolisz kogoś innego!
   – Co ty , Adaś, upiłeś się, czy co?!
   – Widzę, co się dzieje i to teraz, gdy wokół są ludzie! A co było, gdy byłaś sama?
 Mirka usiadła przy stole i zakryła twarz rękoma. Chwilę siedziała w milczeniu, po czym rzekła głośno i dobitnie:
  - Przestań się wreszcie smolić i siadaj tu!
   Adam posłusznie usiadł, trochę zaskoczony, bo myślał, ze żona płacze. 
 – Ale ostro – pomyślał – nie  wiedziałem. ze tak potrafi.
  – Słuchaj Adam – rzekła patrząc mu w oczy otwartym, wyniosłym spojrzeniem – nie bardzo rozumiem, o co chodzi, lecz nigdy bym nie pomyślała, ze jesteś zdolny do czegoś tak obrzydliwego! Nic nie wiesz, nic nie widziałeś, a już takie wnioski wyciągasz. Rozmowę zaczynasz od końca, bo ty, jasnowidzu już wszystko wiesz! Wiesz co, zawiodłeś mnie i to bardzo!
  Adam patrzył na nią i rzecz dziwna, to szczere oburzenie, ostry ton – sprawiał mu przyjemność, poczuł ulgę. 
  – Więc się mylę, nic między wami nie było?
  Mirka wstała, umoczyła w ciepłej wodzie ręcznik i wyczyściła rękaw mężowskiego garnituru, który zdążył sobie posmolić.
   – Twoim zdaniem powinnam drapać i gryźć i kopać pana Bogdana za każdym razem, gdy się ośmieli popatrzeć na mnie, tak? To byłoby godne wiernej żony! O to chodzi?
 Adaś przygarnął ją i mocno przytulił.
        Kochanie, ja ci wierzę, ale czasem coś takiego przychodzi mi do głowy i tak mnie meczy i nie mogę tych myśli odgonić... Przepraszam. No popatrz mi w oczy i powiedz, że się nie gniewasz.
           Żona popukała go w czoło i uśmiechnęła się blado. Uspokojony i zawstydzony tulił ją, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
   Przyszli panowie Dalszewscy, zobaczyć, czemu trak mili goście nagle opuścili towarzystwo. Pan Bogdan był bardzo wylewny.
  – Prosimy do nas, bez państwa nie ma chrzcin!  Ja was tak kocham – i  ucałował rękę Mirki, a później z rozpędu i adasiową. Nie było rady, musieli iść do gości. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę