3.11.2018r.
I znowu wróciła do przerwanych prac, a pociechą były jedynie listy od Jacka.
Jacka wszystko drażniło, wszystkim gardził, bo nic nie było tak wspaniałe, jak
Halina
spędziła święta z rodzicami i choć było i dostatnio i miło, gdy tylko zostawała
sama – płakała.
Coś się działo na linii, cały czas telefon męża milczał. Gdy wróciła do mieszkanie, rozejrzała się i pomyślała: a może to i lepiej, jeszcze tyle jest do zrobienia; niech będzie naprawdę pięknie, gdy wróci. Trzeba mądrze wydać pieniądze, które przysłał – nich widzi efekty swojej pracy.
Coś się działo na linii, cały czas telefon męża milczał. Gdy wróciła do mieszkanie, rozejrzała się i pomyślała: a może to i lepiej, jeszcze tyle jest do zrobienia; niech będzie naprawdę pięknie, gdy wróci. Trzeba mądrze wydać pieniądze, które przysłał – nich widzi efekty swojej pracy.
I znowu wróciła do przerwanych prac, a pociechą były jedynie listy od Jacka.
Minął
maj i czerwiec. Jacek pisał, że przyjedzie w lipcu na urlop; Halina nie mogła
spać z tęsknoty i emocji. Wstawała w nocy, przyciskała do serca zdjęcie męża,
patrzyła w gwiazdy i marzyła o szczęściu, które jest już o krok.
Małżonek faktycznie chciał przyjechać, ale po
pierwsze – pieniędzy uskładało się śmiesznie mało, a po drugie dziewczyny tak
prosiły, tak nalegały, że przełożył wyjazd.
Nadeszła późna jesień, pracownicy rozjechali
się, wrócił i on.
Halina pożyczyła od ojca samochód i wyjechała
po męża do Warszawy.
Jackowi udało się przyjechać z Krakowa z kolegą, był w stolicy nieco wcześniej, przywitał żonę wymówkami, że nie odbiera telefonu, że on zmęczony, że on czeka..
To było pierwsze bolesne uderzenie w jej stęsknione serce. Przebaczyła mu natychmiast, całą drogę zagadywała, rozpytywała; a gdy dotarli na miejsce - przygotowała kąpiel, nakarmiła, ułożyła do snu.
Rano obsypała jego ciało pocałunkami, a gdy zamknął ją w ramionach, prawie umierała ze szczęścia.
Jackowi udało się przyjechać z Krakowa z kolegą, był w stolicy nieco wcześniej, przywitał żonę wymówkami, że nie odbiera telefonu, że on zmęczony, że on czeka..
To było pierwsze bolesne uderzenie w jej stęsknione serce. Przebaczyła mu natychmiast, całą drogę zagadywała, rozpytywała; a gdy dotarli na miejsce - przygotowała kąpiel, nakarmiła, ułożyła do snu.
Rano obsypała jego ciało pocałunkami, a gdy zamknął ją w ramionach, prawie umierała ze szczęścia.
Chciała, żeby opowiadał, jak tęsknił, jak
czekał; na czym polegała jego praca – zbywał ją półsówkami i pod byle
pretekstem wychodził z domu. I znów ból w sercu, że jest tak, a nie jak w
marzeniach.
Nim się przestawiła na inne myślenie, była
bezbronna
wobec wciąż nowych bolesnych ciosów.
Jacka wszystko drażniło, wszystkim gardził, bo nic nie było tak wspaniałe, jak
Komentarze
Prześlij komentarz