Przejdź do głównej zawartości
03.02. 2019r.


 Dziś noe, ciekawe opowiadanie.

 Na huśtawce 1




 Nikt we wsi nie kwestionował tego, że Ala jest najładniejszą panną w okolicy. Była elokwentna, oczytana, inteligentna i przy tym bardzo miła. Oczko w głowie rodziny! Przyszły wakacje. Przed Alą był klasa maturalna; przekonała rodziców, że przed tym wielkim wysiłkiem należy jej się trochę luzu i rozrywki. Do tej pory nie wolno jej było chodzić na dyskoteki.
  Nad jeziorem, co sobotę można było się zabawić w towarzystwie wypoczywających tam turystów.  W połowie lipca wieś obiegła wiadomość, że przyjechała grupa sportowców. Wyjątkowo urodziwi i przystojni młodzieńcy! Z rana mieli treningi, resztę dnia spędzali na rozrywkach.
   Na każdej dyskotece Ala miała szalone powodzenie, bo i ładna i z drygiem do tańca. Miejscowe panienki pękały z zazdrości  a ona przechwalała się ilu to  kawalerów chce się z nią umawiać.
  Pochlebiało jej to,  że oni – światowcy tak się do niej palą. Po paru tygodniach sportowcy wyjechali w siną dal a Alę zaczęły trapić dolegliwości żołądkowe. Upłynęło trochę  czasu i sprawa była jasna –  dziewczyna była w ciąży. Rodzice dowiedzieli się wtedy, gdy oświadczyła, ze klasę maturalną zrobi zaocznie.
  Matka wpadła w taką wściekłość, że tylko interwencja ojca uchroniła Alę przed pobiciem. A najgorsze, że nie wiedziała z którym przygodnym adoratorem poczęła to dziecko; nawet nie znała ich nazwisk. Szukaj wiatru w polu!
  Zamknięta w czterech ścianach, nękana wyzwiskami , wychodziła z domu tylko późnym wieczorem, by nikt jej nie widział Postanowiła, że jak tylko urodzi wyniesie się z domu na zawsze.
   Urodził się piękny, zdrowy chłopczyk i z miejsca podbił serca dziadków. Matka o dziwo chętnie się nim zajmowała, tak, ze Ala i maturę zdała i pokończyła kursy i szkolenia. W Zakładach Zbożowych, w dziale księgowości pracę znalazła. W domu nastał spokój, jakoś nikt się ani z córki ani z jej rodziców nie wyśmiewał.
  Ojciec, który zawsze był dla dziewczyny wsparciem, zdołał przekonać żonę do tego, by pozwalała córce na zapraszanie kolegów do domu, na wyjścia do kawiarenki, czy na dyskotekę. Inaczej zostanie sama z dzieckiem.  Chodziła więc z koleżanką na dyskoteki i dobrze się bawiła.
 W karnawale, którejś soboty, spokojną, wesołą zabawę przerwali obcy młodzieńcy, najwyraźniej szukali zaczepki. Jakoż wkrótce wywiązała się bójka z miejscowymi. Sala pustoszała, w powietrzu latały butelki, powybijano szyby w oknach.
  Przyjechał wezwany radiowóz policyjny; wtedy przyjezdni zamknęli się w kantorku z paroma dziewczynami, które nie zdążyły uciec. Grozili, ze zrobią zakładniczkom krzywdę jeśli policjanci nie pozwolą im wyjść i odjechać. Było groźnie. W zamieszaniu awanturnicy z wyjątkiem jednego, wymknęli się. Dziewczyny na szczęście były tylko  bardzo wystraszone.
  Trwało dochodzenie, przesłuchiwano świadków, miedzy innymi wiezioną Alę. Wszystko, co wiedziała, powiedziała , a i tak ją wzywano na komisariat i wciąż ten sam śledczy spisywał zeznania.
   Bardziej mu zależało na rozmowie z ładną panienką niż na śledztwie.
   Odwoził ją do domu, traktował , jak damę, z wielką galanterią odnosił się do mamy.  Zaczęły się spotkania z Waldkiem, było im rozkosznie miło razem, czuła się przy nim bezpiecznie; zaczęli planować wspólną przyszłość. Rodzina była nim zachwycona, mama uważała wręcz, że to dar Opatrzności, taki mąż dla panny z dzieckiem. Nastała ciepła, wonna wiosna a oni
 
   byli młodzi, zakochani – świat stał przed nimi otworem; tylko mały...
  Dziecko od początku bało się  Waldka. Ala wiele sobie obiecywała po tym, gdy zamieszkali razem. Myślała, ze Bartuś przyzwyczai się do  stałego  towarzysza, że się polubią, ze ukochany obdarzy dziecko uczuciem. Czas mijał  a było coraz gorzej. Z radosnego, pełnego życia chłopczyka zrobiło się dziecko wystraszone, płaczliwe, znów były potrzebne pampersy.
  Ala zwróciła teraz  baczniejszą uwagę na relacje między narzeczonym i synkiem. Mały był nieustannie karcony, strofowany – istna tresura! Zaczęły się rozmowy, tłumaczenia, później sprzeczki w końcu coraz poważniejsze kłótnie. Przestawało być miło, robiło się ciężko. Rodzina zaś żyła przygotowaniami do wesela. Gdy ich odwiedziła matka, była zaskoczona, ze wnuczek tak zmizerniał
  – Coś to wasze mieszkanie niezdrowe, może jakieś cieki podziemne tu są. Weź no przestaw łóżeczko w inne miejsce. Że  przyszły zięć nie umie  zajmować się dzieckiem – nie, tego nie chciała słuchać! Kolejną kłótnię Waldek zakończył słowami:
  - O co te pretensje? I tak dostajecie ode mnie więcej, niż wam się należy!
  Po nieprzespanej nocy, podjęła decyzję. Narzeczony poszedł do pracy, ona spakowała rzeczy, wezwała taksówkę i wróciła do rodziców.
   Tu rozpętało się piekło. Nie wiadomo, czym by się awantura skończyła, gdyby  mamie nie zaczęło brakować powietrza od tego ataku wściekłości. Ojciec wziął ją do pokoju, ugłaskał, uspokoił, podał leki i rodzicielka ochłonęła. Po jakimś czasie siadła naprzeciw córki i poczęła przemawiać  w miarę spokojnie
   – Normalna to rzecz, ze młodzi się pokłócą. Pojedziesz, pogadacie, pogodzicie się i będzie dobrze. Sprawy za daleko zaszły: sala zamówiona, z kucharkami umowa podpisana, orkiestra dostała zadatek, no i pierwsza zapowiedź wyszła.
  W obawie przed nowymi dusznościami Ala milczała; jednakże, gdy ojciec do niej zajrzał późnym wieczorem, powiedziała mu, ze poszuka ośrodka dla samotnych matek i wyniesie się z domu. O ślubie z Waldkiem nie ma mowy. Wszelkie koszta postara się pokryć z czasem.
   – Wszystkie nasze córki poszły  z domu, mało  kiedy zajrzą, teraz i ta najmłodsza  wyprowadzi się. Co ludzie o nas pomyślą? – przemawiał ojciec łagodnie  do małżonki korzystając z tego, że Ala wyszła załatwiać sprawy. Matka rozpłakała się
  – Już myślałam, że nareszcie będzie, jak u innych, a tu masz! Nowy wstyd!
   Od września Bartuś poszedł do przedszkola, córka pracowała,  Waldek ożenił się z Ali przyjaciółką; w domu panował względny spokój. Tak mijały miesiące, minęła kolejna zima, nastało przedwiośnie z kapryśną pogodą. Jednego ranka była taka gołoledź, że z wielką biedą dotarła do pracy.
   Wracając, z okien autobusu, zobaczyła że ogrodzenie przy ich domu jest rozbite, a brama połamana. Na podwórku stal uszkodzony samochód dostawczy. Matka miotała się po kuchni zła, jak osa; ojciec zaś pertraktował w pokoju ze sprawcami szkody.
  – O czym tu gadać? Każdy w takim przypadku wzywa policję, a ten spisuje z nimi jakąś umowę. Naiwniak! Wykiwają nas i tyle!- komentowała apodyktycznie.
   -  Dobrze, ze nikomu nic się nie stało – skomentowała córka w chwili, gdy panowie wychodzili z pokoju. Jeden starszy, szpakowaty, drugi młody barczysty i wysoki.
   Szkoda miała być naprawiona

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za