Przejdź do głównej zawartości
06.07.2019r

Uparta miłość r..I [3]




        Piotr zaprzyjaźnił się ze stolarzem, który zamieszkał parę domów  za ich bliźniakiem. Mikołaj Zahota był, jak żaden  miejscowy Ukrainiec bardzo rozmowny i wesoły.
 Objął poniemiecką stelmacharnię, gdyż tylko on wiedział do czego służą zgromadzone tam urządzenia. Krótko przed wybuchem wojny wrócił z Francji, gdzie pracował przy wyrębie lasu. Wróciwszy z gotówką, zabrał się za budowę domu. Nie zdążył go skończyć; przyszli Banderowcy i w nocy podpalili to, co stało.  Wojna się skończyła, a w jego Bieszczadach rozszalało się prawdziwe piekło. Raz przychodzili bojownicy Bandery i oskarżali Mikołaja o współpracę  z wojskiem polskim, a za parę dni przyjeżdżała wojskowa żandarmeria i więziła go za to, że ma kontakty z  Ukraińcami z lasu. Żona i dzieci nie raz go opłakiwały, gdyż bywało, że i miesiąc ukrywał się w lesie przed jednymi i drugimi.
 Teraz był szczęśliwy, że może spokojnie przespać noc. Jeśli czymś się trapił, to losem rodziców, bo matka była Polką, a ojciec Ukraińcem. Na czas wysiedleń, ojciec zaszył się gdzieś w sobie tylko znanych ostępach leśnych, a mama bez ojca nie chciała wyjeżdżać.

        - Czas mija – a od nich nie ma żądnej wiadomości – ubolewał.

         – A ja to nawet nie myślę o swoich stronach. Chyba by mi serce pękło, jakbym zobaczył nasz dom. Ja już nikogo nie mam  - odpowiadał Piotr ocierając oczy.

        Był marzec przygrzewało jaskrawe słoneczko, świat cieszył się pięknym przedwiośniem . U Lisów szykowało się święto – maluch kończyły trzy latka. Lusia uwijała się przy kuchni, do pomocy przyszła Grzelakowa. Miało być sporo gości. Mama z mężem i  przyrodnim bratem Lusi- Szymonkiem, brat Józef z młodą żoną, kierownik Łukowski z rodziną i Zahotowie. Na przyjęciu urodzinowym nie brakowało, ani jadła, ani napitku.
  Cały zaś wieczór zszedł na rozmowach politycznych. Od czasu do czasu pan Piotr wychodził przed dom  popatrzeć, czy ktoś nie słucha pod oknem, bo i tacy w Pogórzu byli.

         Szczęśliwe, obdarowane zabawkami maluchy poszły wcześnie spać. Mirka mogła wtedy pobawić się za swoim, parę lat młodszym wujkiem. Była poważną , mądrą dziewczynką
  Jak ojciec błękitnooka, jasnowłosa i jak ojciec wysoka. Bliźniaki rosły zdrowo, lecz był czas, że matka sama nie radziła sobie z dwojgiem rozkrzyczanych dzieciaków. Ojciec wstawał do pracy półprzytomny, matka padała z nóg – wtedy z pomocą śpieszyła Mireczka.
  No i od tego noszenia dosyć ciężkich braci nabawiła się skoliozy. Rodzice patrzyli z przerażeniem na jej krzywe plecy, wystającą łopatkę. Lekarz nauczył ją ćwiczeń, wykonywała je z żelazną konsekwencją, a skrzywienie się pogłębiało – czysta rozpacz!

        Trwało upalne lato 1958 roku, żniwa były na ukończeniu; a że zbierało się na burzę, kto żyw pracował przy zwożeniu zboża. W taki dzień stelmach Zahota siedział przed warsztatem i z butelki po oranżadzie popijał kawę zbożową. Nadjechał listonosz, wręczył mu list i gazetę, zapytał o księgowego i prowadząc rower skierował się do pałacu.
  Lis wyszedł właśnie z magazynku przy oborze z jakimiś księgami pod pachą. Listonosz podszedł, pogrzebał w swej przepastnej torbie i podał mu kolorowy, gęsto ostemplowany list. Piotr otworzył, przeczytał i zachwiał się tak, jakby za chwilę miał upaść. Zaniepokojony, ale i zaciekawiony Mikołaj podbiegł i ciężko dyszącego przyprowadził na swoją ławeczkę.

         -Donoszą, że moja siostra Rozalia żyje! Tu mam jej adres do Francji – wyszeptał zbielałymi ustami, jakby donosił o jakimś nieszczęściu. Mikołaj klepnął go energicznie w plecy, objął, uściskał i obaj rozpłakali się z wielkiej uciechy.

        Tego dnia u Lisów było święto: odnalazła się dawno opłakana siostra taty. Dla Mirki ta egzotyczna ciocia jawiła się w wyobraźni jako przepiękna, dobra wróżka. Z namaszczeniem pisali i adresowali list do Niej, tato osobiście nadał go na poczcie w Szczecinku.
 Po miesiącu przyszła odpowiedź. Ciocia pokrótce opisywała, jak trafiła do Francji, jak żyje – ale przede wszystkim pisała, że chciałaby przyjechać do Polski w odwiedziny. Lisowie chodzili dumni i szczęśliwi, jak nigdy dotąd. Tymczasem nad głową Lisa zaczęły się zbierać czarne chmury, których nikt się nie spodziewał.

         Kierownik Łukowski otrzymał pismo od władz partyjnych, że Piotr Lis, jako element związany z wrogimi siłami państwa burżuazyjnego; do chwili wyjaśnienia  - winien być natychmiast odsunięty od zarządzania majątkiem! Lukowski wiedział, co to znaczy, sam był nieraz badany, czy aby na pewno jest prawomyślny. Pochodził spod Lwowa; gdy nastały tam wywózki Polaków na Syberię, ostrzeżony przeniósł się do Riazania. Tam w pod koniec września 1944 roku otrzymał gwiazdki oficerskie i ruszył na front. 

         

krewnych

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za