5.10.2019r.
Uparta miłość r.v [3]
Uparta miłość r.v [3]
Wesele hulało w najlepsze i gościom było gorąco, mimo
trzaskającego mrozu za oknami. Trzeba przyznać, że Halinka spisała się na medal
– wszystko było , jak trzeba i w swoim czasie.
Grzelakowa, gdy już było po oczepinach i można było odsapnąć – siadła na ławeczce w kuchni i rozpłakała się. Kucharki stanęły kołem wystraszone, dopytywały, co jest nie tak.
Grzelakowa, gdy już było po oczepinach i można było odsapnąć – siadła na ławeczce w kuchni i rozpłakała się. Kucharki stanęły kołem wystraszone, dopytywały, co jest nie tak.
– O mój Boże jak ten Jasiu sobie życie zmarnował, nic chłop nie widział,
nic nie użył! Tylko ta wóda i wóda – wytarła twarz podaną ścierką do naczyń i
ciągnęła dalej
–
Nie był stary, mógłby przecież tu być i popatrzeć, jak jego
córki pięknie wyglądają w tych
welonach, jak ludzie się bawią na ich weselu i bez pijaństwa, bo wódki nie za wiele. Nie doczekał! Ta cholerna
gorzała zabrała rozum, zdrowie a w końcu i życie.
– Pani Krysiu kochana – pośpieszyła pocieszać jedna z kucharek – było, minęło, dzisiaj jest wesele, trzeba być z gośćmi, trzeba się bawić, cieszyć. Tak się wszystko ładnie udało, prezentów nie ma gdzie składać, tyle ich jest. No już dobrze – tuliła ją do swych obfitych kształtów – wytrzemy oczy, nalejemy malutkiego i zaraz będzie lepiej.
– Pani Krysiu kochana – pośpieszyła pocieszać jedna z kucharek – było, minęło, dzisiaj jest wesele, trzeba być z gośćmi, trzeba się bawić, cieszyć. Tak się wszystko ładnie udało, prezentów nie ma gdzie składać, tyle ich jest. No już dobrze – tuliła ją do swych obfitych kształtów – wytrzemy oczy, nalejemy malutkiego i zaraz będzie lepiej.
–
Pocieszona i
uspokojona Grzelakowa wróciła do gości, właśnie w momencie, gdy Lisowie zbierali
się do wyjścia. Nie pomogło proszenie Krysi i Młodych – Lusię rozbolała głowa,
męczył kaszel, nie było sensu siedzieć dłużej.
–
Mirka najchętniej wyszłaby z rodzicami, ale Basia prosiła
prawie z płaczem, by została jeszcze.
–
Jak to wygląda, by
goście tak wcześnie rozchodzili się; i to kto – Lisowie, co dali tyle pieniędzy
i tak pomagają! Tak więc została, choć jej drużba do tańca już nie miał nóg, bo
mu w kolanach zmiękły, z mówieniem też były problemy , ale po kieliszek sięgał
bezbłędnie i do ust trafiał!
Posiedziała jeszcze z godzinkę i wymknęła się niepostrzeżenie Na zewnątrz muzyka brzmiała dużo ładniej i delikatniej. Niebo migotało gwiazdami, w oknach pałacu przesuwały się tańczące pary. Stała, patrzyła i czuła się bardzo samotna. Wciągnęła w płuca mroźne powietrze i westchnęła z głębi serca:
Posiedziała jeszcze z godzinkę i wymknęła się niepostrzeżenie Na zewnątrz muzyka brzmiała dużo ładniej i delikatniej. Niebo migotało gwiazdami, w oknach pałacu przesuwały się tańczące pary. Stała, patrzyła i czuła się bardzo samotna. Wciągnęła w płuca mroźne powietrze i westchnęła z głębi serca:
Mateczko Najświętsza, proszę Cię , opiekuj się tym , co się
zrodziło między mną a Adasiem. O, jakże bym chciała tak, jak dziś Basia i
Helcia z nim...
–
Po świętach mama
czuła się jeszcze słabo, ale nie było wyjścia – musiała siadać do maszyny.
Najpierw , rzecz jasna, sukienka dla Mirki.
Liliowy materiał i czarna koronka złożyły się na bardzo szykowną całość. Tak, jak w katalogu – góra była mocno dopasowana, a dół w pełnym kloszu. Gdy sukienka leżała na tapczanie wyglądała tak sobie, ale gdy ją Mirka nałożyła efekt był wspaniały.
Jasna cera, jasne włosy pięknie współgrały z kolorem sukni. Tato kupił kiedyś pod choinkę dwa sznury białych korali; wylądowały w szufladzie, bo panie uznały, że są niemodne. Teraz były, jak znalazł.
Liliowy materiał i czarna koronka złożyły się na bardzo szykowną całość. Tak, jak w katalogu – góra była mocno dopasowana, a dół w pełnym kloszu. Gdy sukienka leżała na tapczanie wyglądała tak sobie, ale gdy ją Mirka nałożyła efekt był wspaniały.
Jasna cera, jasne włosy pięknie współgrały z kolorem sukni. Tato kupił kiedyś pod choinkę dwa sznury białych korali; wylądowały w szufladzie, bo panie uznały, że są niemodne. Teraz były, jak znalazł.
Przed samym Sylwestrem ociepliło się, świat spowijała gęsta mgła,
wieczorami siąpiła mżawka, a nad ranem wszystko to zamarzało . Tato chodził
zły, bo po pierwsze, przy takiej pogodzie źle się czuł, a po drugie jechać nocą
po śliskiej nawierzchni, to już zupełnie średnia przyjemność.
A plan był taki; Mirka pojedzie z Adamem wieczorem, później dołączą rodzice, pobawią się ze dwie godzinki i wszyscy razem wrócą.
A plan był taki; Mirka pojedzie z Adamem wieczorem, później dołączą rodzice, pobawią się ze dwie godzinki i wszyscy razem wrócą.
W Sylwestra, wieczorem
Pawełek z Piotrkiem przybiegli z podwórka, by oznajmić siostrze, że jej
kawaler już przyjechał.
– Jest! Przyjechał! Samochód czerwieniutki, mówię ci, Mirka , miód
malina! – relacjonował przejęty Piotruś.
–
– Ale wystrojony! Płaszczysko do ziemi i czarny kapelusz – dodał
Paweł – poleciał do Łukowskich, biegiem, po dwa schodki!
Wobec takich nowin,
Mirka poszła się stroić. Gdy weszła do pokoju gotowa do wyjścia, było na co
popatrzeć, piękna, wyniosła, całkiem niepodobna do tej skromnej, do której
przywykli. Chłopcy zaniemówili, tato tylko
kręcił głową zaskoczony widokiem. Mama przytomnie sprawdzała, czy suknia dobrze
leży
– A korale?-
wykrzyknęli wszyscy naraz, właśnie w momencie, gdy rozległo się pukanie do
drzwi; Adam stał w progu. Matce ścisnęło się serce na widok tych dwojga zapatrzonych w siebie.
– Nie ,tu żadne gadanie, ani czas nie pomoże; oni się kochają.
Boże kochany, żeby tylko moje dziecko nie musiało płakać... – myślała
zapraszając gościa do pokoju.
- Proszę się rozebrać, zjemy razem kolację, nie ma pośpiechu,
jeszcze młoda godzina – zapraszał tato.
Młodzi jednakże nie chcieli. Mirka ubierała się, a Adam wśród ukłonów zapewniał, że po północy przywiezie córkę zdrową i całą. No i że w jego towarzystwie będzie się wspaniale bawić.
Młodzi jednakże nie chcieli. Mirka ubierała się, a Adam wśród ukłonów zapewniał, że po północy przywiezie córkę zdrową i całą. No i że w jego towarzystwie będzie się wspaniale bawić.
– O, właśnie, tak się zapatrzyłem na te szałową kreację Mireczki,
ze zapomniałem powiedzieć, że na kolację jesteśmy zaproszeni do wujostwa –
dodał już na schodach – No to dobranoc państwu. A życzenia noworoczne złożymy
sobie jutro.
– Niech pan uważa, bo
ślisko. – rzekł tato towarzysząc młodym aż do furtki.
Pani Lusia miała wątpliwości, czy
nie powinni choćby wspomnieć, że oni też się wybierają na ten bal; m ale mąż
uważał, że skoro Zalewski nie prosił ich o zgodę, by Mirka z nim jechała, to i
oni nie musza się przejmować jego odczuciami.
A młodzi wsiedli do samochodu i tulili się do siebie, szczęśliwi, że są nareszcie razem Trzeba było jednak iść do Łukowskich. Adam przyjął zaproszenia głównie po to, aby ciocia wyzbyła się wreszcie dziwnego uprzedzenia do Mirki. Uważała ją, niewiadomo dlaczego, za gburowatą zarozumiałą, no i nie posiadającą żadnych manier, a co za tym idzie nie pasującą do jej sfery. U Łukowskich zastali przy zastawionym stole gospodarzy, Halinkę, agronoma i Brygidkę. Pan Roman, jak tylko zobaczył Mirkę, począł przekonywać Adama, że nie ma nic gorszego, jak takie bale w restauracjach. Tam są takie bijatyki, że włos się na głowie jeży! Tu, to co innego, można i porozmawiać i potańczyć i pogościć się – słowem pełna kultura. Pani Melania nałożyła okulary i bezceremonialnie przyglądała się Mirce, a nawet dotykała sukienki, by sprawdzić, z jakiego materiału jest uszyta.
A młodzi wsiedli do samochodu i tulili się do siebie, szczęśliwi, że są nareszcie razem Trzeba było jednak iść do Łukowskich. Adam przyjął zaproszenia głównie po to, aby ciocia wyzbyła się wreszcie dziwnego uprzedzenia do Mirki. Uważała ją, niewiadomo dlaczego, za gburowatą zarozumiałą, no i nie posiadającą żadnych manier, a co za tym idzie nie pasującą do jej sfery. U Łukowskich zastali przy zastawionym stole gospodarzy, Halinkę, agronoma i Brygidkę. Pan Roman, jak tylko zobaczył Mirkę, począł przekonywać Adama, że nie ma nic gorszego, jak takie bale w restauracjach. Tam są takie bijatyki, że włos się na głowie jeży! Tu, to co innego, można i porozmawiać i potańczyć i pogościć się – słowem pełna kultura. Pani Melania nałożyła okulary i bezceremonialnie przyglądała się Mirce, a nawet dotykała sukienki, by sprawdzić, z jakiego materiału jest uszyta.
– I to mama sama uszyła? –
dopytywała się nie bacząc na skrępowanie dziewczyna. Pan Paweł, widząc minę
Adasia skinął na Waldka i pobiegli do kuchni podgrzać bigosik, kiełbaski,
pieczenie i rybki – wszystko to stawiali przed nowymi gośćmi.
–
Komentarze
Prześlij komentarz