Przejdź do głównej zawartości
4.01.2020r.

Uparta miłość r.9.[2]



        Cicho! Nie zgrywaj się.
   -_ Mam być cicho, czy grzecznie odpowiadać na pytania? – droczył się, trzymając ją w objęciach.
   – Adaśku...
   -  Zawładnęłaś mną bez reszty – Wystarczy?. Jestem twój i dla ciebie, teraz i na zawsze.
  – A czy jak wrócisz z Francji, będziesz mógł powiedzieć to samo? – zapytała cicho bojąc się podnieść oczu. 
  – Mireczko moja, przysięgam ci...
 Wpadł Pawełek
  – Czajnik gwiżdże i gwiżdże, nie słyszycie, czy co?! I popatrzył na młodych z miną człowieka, który wiele potrafi zrozumieć.
  Adam w  zasadzie nie chodził do kościoła; czasami wstępował tam, by zyskać spokój ducha.
Lisowie wybierali się na Pasterkę, postanowił jechać z nimi, głównie po to by być blisko ukochanej. Kościół był nabity po brzegi; ledwo przecisnęli się do schodów i poszli na chór.
 Adaś zasłuchał się w grę organów, zapatrzył na smukłe, ustrojone świerki. Wróciły jakieś doznania z dziecięcych lat, wzruszył się, do oczu napłynęły łzy. Mirka poszukała jego ręki i mocno ją uścisnęła. A on pomyślał, że szczęście, to właśnie to.
            W drodze powrotnej w samochodzie panowała cisza; byli śpiący i zamyśleni, przepełnieni świątecznym nastrojem. Wkoło zaś była mroźna noc, na drodze ujeżdżony , twardy śnieg, a na niebie miliony gwiazd.
  W drugi dzień Świąt, poranna msza odprawiała się już o ósmej, stanowczo za wcześnie dla wielu młodych. Mirka wstała bardzo wcześnie, mimo to nie była pierwsza – tato zdążył obrządzić, mama zakrzątnąć się przy garnkach; a Pawełek  wrócił ze spaceru. Nie mógł spać spokojnie, gdy przy łóżku stały nowe buty.
 Wróciła z kościoła i zaraz zabraa się za sprzątanie, za ją tato zganił, że nie szanuje świątecznego czasu. Mama potrzebowała pomocy w kuchni, lecz nie była zadowolona z  jej starań.
  Córka wystroiła się bowiem już na przyjęcie gości i robota szła jej niesporo.
 Nałożyła długą, czarną spódnicę z gwiazdkami u dołu i szykowną , niebieską bluzeczkę z haftowanym kołnierzem. Mama kazała nałożyć na to szarą , włóczkową kamizelkę i całość wyglądała bardzo szykownie.
         Było już dobrze po obiedzie, na dobrą sprawę goście powinni już być. Mama odwróciła się od kuchni, gdzie kosztowała wszystkich smakowitości i rzekła
  – Ojciec nie chce iść po Łukowskich, może byś z nim poszła po nich? 
  - No co ty mama, nie wypada. Są zaproszeni i już, poczekamy. 
   – Ale ileż można to wszystko na ogniu trzymać?
  Stół był dawno nakryty, potrawy  gotowe, a Adama i Łukowskich wciąż nie było. Zaczynało się już ściemniać, gdy nareszcie przyszedł Adaś, ale sam. Był jakiś nieswój, lekko  podenerwowany.
 Przeprosił za spóźnienie, oświadczył, że wujostwo lada moment nadejdą. O tym, że do ostatniej chwili czekał na rodziców i próbował dodzwonić się do domu, nie wspomniał ani słowem.
  Siedli do stołu, ale i jedzenie i rozmowa jakoś szła niesporo. Wszyscy na coś czekali. Po dobrej godzinie Adaś uznał, że już nie ma sensu czekać i trzeba przystąpić do rzeczy. Wstał. Piotrek i Pawełek uznali, że to kolejny obrządek świąteczny i też wstali. Młodzieniec zaczął uroczyście, a głos mu drżał.
 – Drodzy Państwo, mam zaszczyt, to znaczy my mamy zaszczyt oznajmić Państwu, że zamierzamy się pobrać. Proszę więc szanownych rodziców – tu Adam się skłonił, a  bliźniacy uczynili to samo – proszę więc  Państwa o zgodę na nasz związek
 . Znów się skłonił i usiadł, bo dalszej części wystąpienia zapomniał.
  Teraz powstawali wzruszeni rodzice, tato życzył młodym tego, by dotrzymali danego sobie dziś słowa, a mama nie mogła  nic  wyrzec ; tylko oboje wyciskała.
 Adam sięgnął do kieszeni, wyjął czerwone pudełeczko, chwilę się mocował, by otworzyć, bo ręce mu drżały. Wyjął piękny pierścionek z błękitnym oczkiem i nałożył Mirce na palec. A ona stała śliczna, rozpromieniona i bardzo szczęśliwa.
 – A buzi!? – wykrzyknął Piotrek, przekonany, że jak zwykle wszystko mu ujdzie.    
         Byli już przy kawie, gdy przyszedł pan Łukowski. Przyniósł kwiaty, których Adam zapomniał, a które wręczył teraz Mirce jako swoje. Pogratulował obojgu i zasiadł do stołu.
  Gospodyni wypytywała o żonę, odrzekł wymijająco, że głowa ją rozbolała; o rozmowie telefonicznej z ojcem Adasia nie wspomniał, by nie psuć pięknego wieczoru.
  Blisko północy, młodzi odprowadzali dobrze podchmielonego wujka do pałacu. 
  – Nie chciałbym być teraz na miejscu wujaszka – rzekł Adam, gdy skręcili w boczną drużkę, by pobyć tylko we dwoje.
  – Myślisz, że będzie zła, ze troszkę wypił?
  – To też, ale jest coś gorszego. Awanturuje się od  wczoraj, a chodzi o to, że Waldek prawie nie był  na Wigilii, poszedł do Grzelaków. Obaj  uznali, że matce wcześniej nie powiedzą; łatałem tę lukę, jak mogłem.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za