4.01.2020r.
Uparta miłość r.9.[2]
– To też, ale jest coś gorszego. Awanturuje się od wczoraj, a chodzi o to, że Waldek prawie nie był na Wigilii, poszedł do Grzelaków. Obaj uznali, że matce wcześniej nie powiedzą; łatałem tę lukę, jak mogłem.
–
Uparta miłość r.9.[2]
–
Cicho! Nie zgrywaj się.
-_ Mam być cicho, czy grzecznie odpowiadać na pytania? – droczył się, trzymając ją w objęciach.
– Adaśku...
- Zawładnęłaś mną bez reszty – Wystarczy?. Jestem twój i dla ciebie, teraz i na zawsze.
– A czy jak wrócisz z Francji, będziesz mógł powiedzieć to samo? – zapytała cicho bojąc się podnieść oczu.
– Mireczko moja, przysięgam ci...
Wpadł Pawełek
– Czajnik gwiżdże i gwiżdże, nie słyszycie, czy co?! I popatrzył na młodych z miną człowieka, który wiele potrafi zrozumieć.
Adam w zasadzie nie chodził do kościoła; czasami wstępował tam, by zyskać spokój ducha.
Lisowie wybierali się na Pasterkę, postanowił jechać z nimi, głównie po to by być blisko ukochanej. Kościół był nabity po brzegi; ledwo przecisnęli się do schodów i poszli na chór.
Adaś zasłuchał się w grę organów, zapatrzył na smukłe, ustrojone świerki. Wróciły jakieś doznania z dziecięcych lat, wzruszył się, do oczu napłynęły łzy. Mirka poszukała jego ręki i mocno ją uścisnęła. A on pomyślał, że szczęście, to właśnie to.
-_ Mam być cicho, czy grzecznie odpowiadać na pytania? – droczył się, trzymając ją w objęciach.
– Adaśku...
- Zawładnęłaś mną bez reszty – Wystarczy?. Jestem twój i dla ciebie, teraz i na zawsze.
– A czy jak wrócisz z Francji, będziesz mógł powiedzieć to samo? – zapytała cicho bojąc się podnieść oczu.
– Mireczko moja, przysięgam ci...
Wpadł Pawełek
– Czajnik gwiżdże i gwiżdże, nie słyszycie, czy co?! I popatrzył na młodych z miną człowieka, który wiele potrafi zrozumieć.
Adam w zasadzie nie chodził do kościoła; czasami wstępował tam, by zyskać spokój ducha.
Lisowie wybierali się na Pasterkę, postanowił jechać z nimi, głównie po to by być blisko ukochanej. Kościół był nabity po brzegi; ledwo przecisnęli się do schodów i poszli na chór.
Adaś zasłuchał się w grę organów, zapatrzył na smukłe, ustrojone świerki. Wróciły jakieś doznania z dziecięcych lat, wzruszył się, do oczu napłynęły łzy. Mirka poszukała jego ręki i mocno ją uścisnęła. A on pomyślał, że szczęście, to właśnie to.
–
W drodze powrotnej
w samochodzie panowała cisza; byli śpiący i zamyśleni, przepełnieni świątecznym
nastrojem. Wkoło zaś była mroźna noc, na drodze ujeżdżony , twardy śnieg, a na
niebie miliony gwiazd.
W drugi dzień Świąt, poranna msza odprawiała się już o ósmej, stanowczo za wcześnie dla wielu młodych. Mirka wstała bardzo wcześnie, mimo to nie była pierwsza – tato zdążył obrządzić, mama zakrzątnąć się przy garnkach; a Pawełek wrócił ze spaceru. Nie mógł spać spokojnie, gdy przy łóżku stały nowe buty.
Wróciła z kościoła i zaraz zabraa się za sprzątanie, za ją tato zganił, że nie szanuje świątecznego czasu. Mama potrzebowała pomocy w kuchni, lecz nie była zadowolona z jej starań.
Córka wystroiła się bowiem już na przyjęcie gości i robota szła jej niesporo.
Nałożyła długą, czarną spódnicę z gwiazdkami u dołu i szykowną , niebieską bluzeczkę z haftowanym kołnierzem. Mama kazała nałożyć na to szarą , włóczkową kamizelkę i całość wyglądała bardzo szykownie.
W drugi dzień Świąt, poranna msza odprawiała się już o ósmej, stanowczo za wcześnie dla wielu młodych. Mirka wstała bardzo wcześnie, mimo to nie była pierwsza – tato zdążył obrządzić, mama zakrzątnąć się przy garnkach; a Pawełek wrócił ze spaceru. Nie mógł spać spokojnie, gdy przy łóżku stały nowe buty.
Wróciła z kościoła i zaraz zabraa się za sprzątanie, za ją tato zganił, że nie szanuje świątecznego czasu. Mama potrzebowała pomocy w kuchni, lecz nie była zadowolona z jej starań.
Córka wystroiła się bowiem już na przyjęcie gości i robota szła jej niesporo.
Nałożyła długą, czarną spódnicę z gwiazdkami u dołu i szykowną , niebieską bluzeczkę z haftowanym kołnierzem. Mama kazała nałożyć na to szarą , włóczkową kamizelkę i całość wyglądała bardzo szykownie.
–
Było już dobrze po obiedzie,
na dobrą sprawę goście powinni już być. Mama odwróciła się od kuchni, gdzie
kosztowała wszystkich smakowitości i rzekła
– Ojciec nie chce iść po Łukowskich, może byś z nim poszła po nich?
- No co ty mama, nie wypada. Są zaproszeni i już, poczekamy.
– Ale ileż można to wszystko na ogniu trzymać?
Stół był dawno nakryty, potrawy gotowe, a Adama i Łukowskich wciąż nie było. Zaczynało się już ściemniać, gdy nareszcie przyszedł Adaś, ale sam. Był jakiś nieswój, lekko podenerwowany.
Przeprosił za spóźnienie, oświadczył, że wujostwo lada moment nadejdą. O tym, że do ostatniej chwili czekał na rodziców i próbował dodzwonić się do domu, nie wspomniał ani słowem.
Siedli do stołu, ale i jedzenie i rozmowa jakoś szła niesporo. Wszyscy na coś czekali. Po dobrej godzinie Adaś uznał, że już nie ma sensu czekać i trzeba przystąpić do rzeczy. Wstał. Piotrek i Pawełek uznali, że to kolejny obrządek świąteczny i też wstali. Młodzieniec zaczął uroczyście, a głos mu drżał.
– Drodzy Państwo, mam zaszczyt, to znaczy my mamy zaszczyt oznajmić Państwu, że zamierzamy się pobrać. Proszę więc szanownych rodziców – tu Adam się skłonił, a bliźniacy uczynili to samo – proszę więc Państwa o zgodę na nasz związek
. Znów się skłonił i usiadł, bo dalszej części wystąpienia zapomniał.
Teraz powstawali wzruszeni rodzice, tato życzył młodym tego, by dotrzymali danego sobie dziś słowa, a mama nie mogła nic wyrzec ; tylko oboje wyciskała.
Adam sięgnął do kieszeni, wyjął czerwone pudełeczko, chwilę się mocował, by otworzyć, bo ręce mu drżały. Wyjął piękny pierścionek z błękitnym oczkiem i nałożył Mirce na palec. A ona stała śliczna, rozpromieniona i bardzo szczęśliwa.
– A buzi!? – wykrzyknął Piotrek, przekonany, że jak zwykle wszystko mu ujdzie.
– Ojciec nie chce iść po Łukowskich, może byś z nim poszła po nich?
- No co ty mama, nie wypada. Są zaproszeni i już, poczekamy.
– Ale ileż można to wszystko na ogniu trzymać?
Stół był dawno nakryty, potrawy gotowe, a Adama i Łukowskich wciąż nie było. Zaczynało się już ściemniać, gdy nareszcie przyszedł Adaś, ale sam. Był jakiś nieswój, lekko podenerwowany.
Przeprosił za spóźnienie, oświadczył, że wujostwo lada moment nadejdą. O tym, że do ostatniej chwili czekał na rodziców i próbował dodzwonić się do domu, nie wspomniał ani słowem.
Siedli do stołu, ale i jedzenie i rozmowa jakoś szła niesporo. Wszyscy na coś czekali. Po dobrej godzinie Adaś uznał, że już nie ma sensu czekać i trzeba przystąpić do rzeczy. Wstał. Piotrek i Pawełek uznali, że to kolejny obrządek świąteczny i też wstali. Młodzieniec zaczął uroczyście, a głos mu drżał.
– Drodzy Państwo, mam zaszczyt, to znaczy my mamy zaszczyt oznajmić Państwu, że zamierzamy się pobrać. Proszę więc szanownych rodziców – tu Adam się skłonił, a bliźniacy uczynili to samo – proszę więc Państwa o zgodę na nasz związek
. Znów się skłonił i usiadł, bo dalszej części wystąpienia zapomniał.
Teraz powstawali wzruszeni rodzice, tato życzył młodym tego, by dotrzymali danego sobie dziś słowa, a mama nie mogła nic wyrzec ; tylko oboje wyciskała.
Adam sięgnął do kieszeni, wyjął czerwone pudełeczko, chwilę się mocował, by otworzyć, bo ręce mu drżały. Wyjął piękny pierścionek z błękitnym oczkiem i nałożył Mirce na palec. A ona stała śliczna, rozpromieniona i bardzo szczęśliwa.
– A buzi!? – wykrzyknął Piotrek, przekonany, że jak zwykle wszystko mu ujdzie.
–
Byli już przy
kawie, gdy przyszedł pan Łukowski. Przyniósł kwiaty, których Adam zapomniał, a
które wręczył teraz Mirce jako swoje. Pogratulował obojgu i zasiadł do stołu.
Gospodyni wypytywała o żonę, odrzekł wymijająco, że głowa ją rozbolała; o rozmowie telefonicznej z ojcem Adasia nie wspomniał, by nie psuć pięknego wieczoru.
Blisko północy, młodzi odprowadzali dobrze podchmielonego wujka do pałacu.
– Nie chciałbym być teraz na miejscu wujaszka – rzekł Adam, gdy skręcili w boczną drużkę, by pobyć tylko we dwoje.
– Myślisz, że będzie zła, ze
troszkę wypił? Gospodyni wypytywała o żonę, odrzekł wymijająco, że głowa ją rozbolała; o rozmowie telefonicznej z ojcem Adasia nie wspomniał, by nie psuć pięknego wieczoru.
Blisko północy, młodzi odprowadzali dobrze podchmielonego wujka do pałacu.
– Nie chciałbym być teraz na miejscu wujaszka – rzekł Adam, gdy skręcili w boczną drużkę, by pobyć tylko we dwoje.
– To też, ale jest coś gorszego. Awanturuje się od wczoraj, a chodzi o to, że Waldek prawie nie był na Wigilii, poszedł do Grzelaków. Obaj uznali, że matce wcześniej nie powiedzą; łatałem tę lukę, jak mogłem.
–
Komentarze
Prześlij komentarz