Przejdź do głównej zawartości
18.04.2020r.


Uparta miłość r.14 [3]




        Dziecko, ty tu zginiesz z tymi kombinatorami – odezwał się podenerwowany tato – Tak się rwali do roboty, mnie starego zwiedli, a co dopiero ciebie! Czy ty się znasz, jaki ma być beton i czy połowa cementu nie pójdzie na handel? Matka ma rację, przezimuj u nas. Tu się będzie przyjeżdżać, żeby ich poganiać i coś dokupić. Zresztą, cudów nie zwojujesz bo zima za pasem.
  – Nie, tato. Ja muszę tu być , wszystkiego dopilnować. Powoli urządzać mieszkanie, by Adam miał gdzie przyjechać, odpocząć. Poza tym , sam słyszałeś po pierwszym listopada mogę zaczynać pracę w biurze.
  Tato posmutniał, ale nie próbował jej przekonywać, bo widać było, ze podjęła decyzję i to chyba już dawno. Była, jak te młode jaskółki, które koniecznie chcą wyfrunąć z gniazda. Nie znają jeszcze siły swych skrzydeł, ale przestrzeń je woła, więc lecą.
   – Dziecinko, ale jak ci będzie ciężko, to zadzwoń, albo napisz’ zaraz po ciebie przyjadę – rzekł na pożegnanie ze łzami w oczach.
   – Może nie będzie tak źle – odparła mężnie, ale i jej usta drżały; a gdy samochód taty skręcił z alejki na szosę, siadła przy kuchennym stole i rozpłakała się.
  W kuchni został po Alince stół z taboretami i dwie stare szafki; w pokoju  sfatygowany tapczan i zabytkowa , ogromniasta szafa.
  Mirka uznała, że to co jest musi wystarczyć, a wszelki grosz pójdzie na prace wykończeniowe.  Jedynie solidna kuchnia kaflowa, z idealnie działającym piekarnikiem prawdziwie cieszyła nową gospodynię.
  Następnego dnia, przy wyjątkowo słonecznecznej aurze, od rana panowie majstrowie przystąpili do pracy, a nowa pani domu do mycia sprzętów i okien
 Właśnie zamierzała poprosić panów na drugie śniadanie, gdy ci zjawili się w komplecie i oświadczyli , że dalej pracować nie mogą, bo potrzebne są listwy do poziomowania, czyli, że trzeba dać na owe pieniążki; a oni listwy załatwią i jutro od rana  ruszą z robotą. Mirka spojrzała przelotnie na stojących w progu majstrów i rzekła, że wolałaby takich fachowców,  którzy po dwa razy na dzień nie będą przychodzić po pieniądze.
          Panowie stali dalej pochrząkując, na koniec Waluś podszedł do okna i z miną człowieka ciężko obrażonego, rzekł, że skoro tak, to oni odchodzą, ale należy się zapłata, za to co zrobili.
 Mirka zeszła z taboretu, poszła do pokoju, panowie za nią. Przyjrzała się zalanej posadzce, pokazała nierówności i smugi i kazała sobie ów beton zeskrobać i zabrać na pamiątkę!
   Fachowcy  zaniemówili z wrażenia. Mirka wróciła do swego zajęcia , panowie wyszli na ganek, gdzie naradzali się burzliwie. Po jakimś czasie dało się słyszeć terkotanie betoniarki – czyli wrócili do pracy! Zalali posadzkę, cichcem się pomyli, przebrali i poszli. Nie było wiadomo, co postanowią.
  Wieczorem skłopotana opowiedziała o wszystkim panu Stasiowi.
  Ten uspokoił ją zapewnieniem, że z całą pewnością dokończą robotę.  Poradził też, by nie dawała pieniędzy choćby nie wiadomo co wymyślali, bo pójdą pić.
 Nazajutrz pracowali od rana unikając gospodyni; gdy zaprosiła ich na zupę – odmówili, ale zgłodnieli i podwieczorek pochłonęli bez zbędnych ceregieli.
  Całe trzy dni wytrzymali nie prosząc o pieniądze, posadzki i na dole i na górze były gotowe, został korytarz i schody. Gdy znów przyszli po zaliczkę, chciała odmówić, ale pomyślała, że mogą sprzedać część cementu, by zdobyć forsę na wino i  wypłaciła następną ratę.
   Wieczorem analizując sytuację, postanowiła żądać potwierdzenia na piśmie pobranych kwot, gdyż  inaczej pogubi się  w tych wypłatach.
 Waluś  patrzył na papier i drapał się po głowie, bo wychodziło na to, że zanim połowa prac będzie wykonana, całość wypłaty wybiorą. To powstrzymywało go aż dwa dni; lecz gdy znów przyszedł z prośbą, że teraz i już do końca roboty, ani grosza – Mirka  nie dała się namówić i nic nie wypłaciła.
 Traktowała panów majstrów z całą przychylnością i szacunkiem, przygotowywała im skromne posiłki, lecz wymagała rzetelnej pracy i pozostawała głucha na prośby  o pieniądze.
 Z czasem pogodzili się z tym i gonili z robotą  gdyż zaczynały się przymrozki, a dom wciąż  nie był ogrzewany.
  Dopiero pod koniec października przyjechał Adaś z ojcem  i przywieźli nowy piec do centralnego ogrzewanie i trochę rur.  Jednakże lista potrzebnych rzeczy do montażu centralnego, była tak długa, że nie było rady – inwestycja musi poczekać. Póki co wstawili przenośny piecyk  do pokoju..
  Tato Zalewski był bardzo zdziwiony, że aż tyle prac udało się wykonać w tak krótkim czasie.
  Był pełen uznania dla majstrów, a przede wszystkim dla tej niepozornej – a jakże dzielnej dziewczyny. Na odjezdne  wyciskał ją serdecznie i zaprosił do Stargardu, by sobie odpoczęła. Odrzekła, że owszem, ale nie teraz, bo wkrótce idzie do pracy. 
  Obaj z Adamem poprosili pana Stasia, by załatwił pilarza by jeszcze przed zimą pościnał samosieje wokół domostwa.
 Ku radości Mirki już następnego dnia większe i mniejsze drzewka były wycięte, teraz trzeba było je uprzątnąć. Lecz na placu boju była sama, a dni były coraz krótsze i coraz chłodniejsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za