Przejdź do głównej zawartości

22.08. 2020r.

 

 

Uparta miłość r.21 [2]

 

 

Uroczystość rozdania dyplomów  odbywała się w zabytkowej, nieco mrocznej  auli Akademii Medycznej a stała się naprawdę podniosła, gdy wprowadzono sztandar, a chór huknął:’” Gaudeamus Igitur”
   Mirka wypatrywała męża wśród siedzących w pierwszych rzędach absolwentów. Przed rozpoczęciem, to on pewnie ich szukał, ale że tato uparł się jechać samochodem, ; tyle czasu natracili na krążenie po ulicach śródmieścia że ledwo zdążyli. Najpierw były uroczyste przemówienia, niestety
  Mirka żadnego nie słyszała, bo teść  opowiadał ze szczegółami, jak jemu wręczali dyplom
 – Jeszcze było słychać kanonady  frontowe– szeptał – a my już organizowaliśmy szpital w Przemyślu. Ściągaliśmy kolegów skąd się dało, przeważnie ze Lwowa.
  Sąsiedzi z prawa i lewa sykali, by nie przeszkadzał, tato kiwał głową i opowiadał dalej.
  Pani Maryni zupełnie to nie przeszkadzało, słuchała męża; widocznie wspólna praca w szpitalu, tuż przed końcem wojny – to były ich najpiękniejsze lata.
  – Cicho, tato, później mi to wszystko opowiecie – nie wytrzymała synowa i wstała, by lepiej słyszeć. Inni też powstawali – zaczynała się podniosła chwila: Przysięga Hipokratesa.

  Stare, ale wciąż aktualne słowa:” Nikomu, nawet na żądanie nie dam śmiercionośnej trucizny ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka poronnego. W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją..”
 Adam otrzymał dyplom, jako jeden z ostatnich. Szedł dumny i wyprostowany, a oboje państwo Zalewscy ocierali łzy. 

  Mama pomachała mu z daleka chusteczką, lecz syn był zbyt poruszony i przejęty, by cokolwiek dostrzegać. Żona w skupionym spojrzeniu słała mu moc życzeń: Mój ty piękny, mój kochany, życzę ci byś ocalił wiele ludzkich istnień, byś niósł ulgę cierpiącym; będę cię wspierać ze wszystkich sił
   W przerwie dopchali się do Adama z kwiatami, gratulacjami.
   – Teraz będą  podziękowania studentów, wyróżnienia i nagrody dla najlepszych, no i cześć artystyczna. Gdybyśmy się pogubili, to spotkamy się w restauracji „Foyer”, przy ulicy Wojska Polskiego – zdążył powiedzieć i już porwali go koledzy, bo trzeba było coś tam jeszcze przygotować i uzgodnić.
  Bankiet dobiegał końca;  naradzali się co zrobić z resztą rzeczy  byłego już studenta, może zostawić u pana Andrzeja? – gdy nadszedł  przyjaciel  syna i odwołał go na bok.
   – Przepraszam was, kochani, opuszczę was na jakaś godzinkę. Dopijcie spokojnie kawę, delektujcie się lodami a ja podwiozę Przemka w jedno miejsce.
  Rodzice byli niemile zaskoczeni.
   – A cóż to za sprawy nie  cierpiące zwłoki, w takiej chwili.. Gdzie chcecie jechać? Przystojny, barczysty, opalony na brąz  młodzieniec stuknął po wojskowemu obcasami eleganckich pantofli i wyrecytował:
   - Melduję, ze pojedziemy na ulicę Mickiewicza do dowódcy  Pułku Artylerii Lekkiej w sprawie pracy w wojskowej służbie zdrowia!
  Mama parsknęła śmiechem, tatę też rozbawił ten pełen animuszu młodzieniec.
 – No to weź moje auto i jedźcie, my się stąd nie ruszymy, aż wrócicie – rzekł tato udobruchany. Adam szepnął coś żonie na ucho i już ich nie było. – Co oni znowu wymyślili, przecież już papiery w sprawie stażu poszły do Poznania – mama, nie była zadowolona.
   Adam, jeszcze na Przyjęciu obiecał teściowi, że przyjedzie i pomoże postawić szopkę na opał. Od razu umówił się z Szymkiem, że pojadą obaj. Babcia, póki co nie wiedziała o niczym.
   Czas mijał, a zięć się do wyjazdu nie palił. Jeszcze, żeby z Miką. A tak – ona tu, on tam; tak mało czasu spędzają razem. Do tego odezwał się doktor Florian, pisał, że bardzo żałuje, ze zmarnował głupio i niepotrzebnie trzy tygodnie w Polsce. Dużo było uroczystych spotkań, mało konkretnych rozmów; a i ze zwiedzania na łapu – capu nie był zadowolony. Zapraszał usilnie małżonków, lub samego Adama, by przyjechał choć na miesiąc, wtedy na miejscu uzgodni się co dalej

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
6.01.2024r. Uparta miość .III r.6[2] Pani Pelagia, widząc, że Mirce wrócił spokój, siadła naprzeciwka i poczęła wykładać swoje racje. - Pani Aldona nawet połowy swoich sprzętów nie zabrała; kazała mi szukać kupca. Na co jej stare graty, przecież te Żaki, to bogacze - mają rzeźnię, prowadzą sklep mięsny, co im bida zrobi? - . Nasza Aldonka dobrze zrobiła, ze nie patrzyła, że ten Jakub gruby, że prostak - liczy się serce. Ona by pani wszystko darmo dała, tylko na co to dyrektorce? - Komu oddała klucze? - Jeszcze nikomu, ale , kochana, pomyśl, gdzie się pakujesz.Ja dobrze pamiętam Baciarkową; przemiła kobieta. Jeszcze szkoła nie była gotowa - oni zamieszkali. No i co? Może trzy może cztery lata i zmarniała. Baciarek - młody wdowiec uwijał się i w domu, bo było dwoje dzieci i w pracy. Szkołę wykończył, dzieci wykształcił i niestety rozm stracił. Pani już była, jak ta Wioletta tu nastała/? Zadręczyła chłopa. Kiedy go brakło, to takie Sodomy, Gomory tu wyprawiała, że strach! Na szczę