7.11.2020r.
Uparta miłość r.24 [3]
–
Czemu ma nie wrócić? Niedawno ciocia Jadwinia chwaliła
Brygidkę, że nareszcie zaczęła jeść „ jak ludzie” A swoją drogą, to skąd u tak
młodej dziewczyny takie zniszczone nerki?
– Mój Boże kochany, a skąd, jak nie z
tej biedy! Czy one kiedy miały porządne buty na zimę? A droga do Pogórza
wiecie, jaka jest. Zaszły do szkoły w mokrych, siedem godzin na lekcjach w
mokrych przesiedziały i w takich wróciły. Młody organizm wszystko wytrzymał,
ale przyszła ciąża, te wszystkie kłopoty, no i zdrowie wysiadło – skomentowała
mama Lisowa i dodała:
–
- Chróbska często od
nóg się zaczynają. Mnie też lekarz zabronił przebierania nogami przy maszynie.
Ojciec obiecał, że mi kupi elektryczną.
Tu młodzi spojrzeli na siebie
porozumiewawczo – czas przystąpić do rzeczy!
A kiedy już przyszło do rozmowy, starannie obmyślanej, to się mama pokłóciła z zięciem tak, ze tylko
błagalne spojrzenie Mirki i jej stan powstrzymał Lisową od wyjazdu.
Skończyło się tylko na trzaśnięciu
drzwiami i dłuższym pobytem w łazience.
Później siedziała zagniewana tłumiąc w
sobie złość. Jednakże miała przed sobą
córkę ciężko oddychającą z powodu pokaźnego brzucha i emocji:, opanowała się i
rzekła w miarę spokojnie.
– Wiem, że się o mnie martwicie, możemy
porozmawiać o leczeniu, tylko nie tak, jak z lekkomyślnym dzieckiem! Ja wiem
jedno – muszę być zdrowa, bo będziesz
potrzebowała pomocy. Na kiedy masz termin dziecko?
– Lekarz powiedział, że połowa
kwietnia.
– – No to umówmy się tak: niech mama Zalewska przyjedzie zaraz, jak dzieci przyjdą na świat i pobędzie, jak długo będzie mogła. Ja przyjadę w maju. Wychowałam bliźniaki, to wiem, że pomoc jest konieczna. A twemu ile tego wolnego dadzą?
–
Adam wyjrzał z
sąsiedniego pokoju i już otworzył usta, ostrzegać, że do tego czasu to stan
teściowej może być wręcz opłakany, ale żona tak na niego popatrzyła, że rzekł
– No to trzymamy za słowo!
Następnego dnia, już całkiem
pogodzeni, zięć z teściową jechali do
Białośliwia, by zabrać Grzelakową i Anulkę do Pogórza. Wszystko odbyłoby się według planu i życzenia
Brygidki, gdyby oboje dziadkowie nie stanęli murem – dziecka nie oddadzą!
– To jest Szymcia córka, nosi nasze
nazwisko, tu jest jej dom i nikt jej stąd nie ruszy – rzekł dziadek Zygmunt i
nie pozwolił wejść Grzelakowej do pokoju młodych, choć przez cały czas
swego pobytu bez przeszkód tam przebywała.
- Szymek owszem ma ciężko, bo mała
tęskni za matką i często płacze, ale to nie powód by dzieciaka zabierać. Od
tego my tu jesteśmy, by pobawić , nakarmić – słowem zastąpić matkę. A ona –
zwróciła się babcia Henia do zdezorientowanej Grzelakowej – jak chce pomóc, to niech do
córki co i raz pojedzie i lekarzom w rękę da, by ją jak najprędzej wyleczyli.
– Widzę, że mała jest w doskonałej
formie, dobrze się dzieckiem zajmujesz, babciu. Faktycznie lepiej będzie jak
ona tu zostanie, gdzie już przywykła, każdy kąt poznała- przemawiał Adam
poważnie, tylko pani Lusia dostrzegła lekki uśmieszek pod wąsem.
– Nie upieraj się Krysia – łagodziła
Lisowa – przecież dla ciebie to byłby wielki kłopot. Musiałabyś znaleźć chętną,
by za ciebie chodziła do obory.
– E tam, przecież i Jasiek i dziadek Czyżewski by chodzili; ileż ona
jeszcze będzie w tym szpitalu – tydzień, dwa? –odezwała się cicho Grzelakowa.
– Słyszała, co Adam powiedział? Dziecko
tu przywykło i ma zostać. To jest lekarz i wie , co mówi! – rzekła pani Henia z
mocą , weszła do pokoju i zamknęła drzwi od środka. Nie było rady, odjechali
bez dziecka., ale pani Krysia biła się z myślami, czy dobrze zrobiła ustępując.
– Brygidka kazała zabrać, Szymek się na
to zgodził, żeśmy razem rzeczy popakowali...
– Szymek jest teraz pomiędzy młotem a
kowadłem, nie ma mu się co dziwić. W dzień się narobi, nocami mała płacze,
chciał odsapnąć. Wkrótce przekona się, że tak lepiej, bo matka przywiązała się
do dzieciaka, to widać – przerwał Adam.
– To jedno, a drugie, że dla niej nie
honor, by wyszło, że sobie nie poradziła, na głowie stanie, by ją sąsiedzi
chwalili i podziwiali – dodała Lisowa.
– A może i tak. Pan Bóg ma różne
sposoby, aby człowiekiem pokierować – przytaknęła Garzelakowa – A pan to się
niepotrzebnie fatygował; same, bez małej , to i pociągiem byśmy sobie
wróciły.
– Zadowolony jestem, że się wybrałem.
Szymon dał mi recepty na trudno dostępne leki; liczę, że mój ojciec pomoże przy
swoich szerokich znajomościach. Wujkowi Łukowskiemu wiozę bardzo dobry aparat
do mierzenia ciśnienia, rodzinkę odwiedzę, jak się maluszki urodzą , to się
człowiek tak szybko nie ruszy z domu
Komentarze
Prześlij komentarz