06.02. 2021r.
Up
-
– A co się stało Dudkowskiemu, że tak
nagle odszedł? Toż ja go pamiętam takiego rumianego; lato, zima rękawy
podwinięte, koszula rozpięta, uśmiech od ucha do ucha..
– Miał zawał .Źle się czuł i po
wieczornym udoju, powiedział kobietom, żeby same wszystko pomyły, pozamykały,
bo jego coś łamie. Wziął kankę z mlekiem, ale widać była mu za ciężka, bo
wrócił i zostawił. Doszedł do drzwi i upadł. Nic pogotowie nie pomogło, - nie żył. To przez kierownikową, tak każdy
mówi. Ona mu strasznie dokuczała, że się zrobił całkiem mały, nic nie znaczący.
A Łukowski go chwalił i robota się układała w tej oborze i mleka było dużo i
ludzie tam chętnie szli do pracy. A jak ta Ludmiła nastała, to tylko
upomnienia, nagany, ludzie nerwowo nie wytrzymują.
-
– Nie trajkocz tak,
Lusia i nie oskarżaj pochopnie, to grzech! – mitygował teść – Łucek musiał mieć
coś z sercem, bo pamiętam, ile razy mieliśmy jakąś naradę, musiało być otwarte
okno, bo mu było duszno. A Maćkowiaków wszyscy się czepiają, bo trzymają
dyscyplinę, bo wymagają; ale że zarobki i premie poszły w górę, tego nie widzą!
– Szkoda chłopa. Pamiętam, jak się tak
zeszli – on Halinka, Sabina – to były takie żarty, śmiechy, zgrywy, kawały, że
się boki zrywało. Lubiłem go, jak to wujek mawiał: Dudkowski kocha kobiety, śmietanę
i śpiew! Nikt wtedy nie pomyślał, że to wszystko tak szybko przeminie i to
bezpowrotnie - zakończył Adam wstając
od stołu – A gdzie ja mam spać?
-
– Na górze z
chłopakami. Nie idź do pokoju, bo jak się maluchy pobudzą, to będzie mordęga,
by ich znowu uśpić – powstrzymała zięcia, który już trzymał rękę na klamce, by
choć popatrzeć na swoich.
I znowu niby wszystko było w porządku,
ale w nocy się budził i rozmyślał, że tyle złego przez niego się wydarzyło; oby
na tym był koniec. Obudziło go skrzypnięcie drzwi, ktoś stał po drugiej stronie
i patrzył przez szparę.
-
– Miruś to ty? Chodź,
ja nie śpię. Mirka usiadła na brzegu łóżka i przyglądała się wymizerowanej
twarzy męża. W spojrzeniu nie było nic, oprócz zatroskania. Czyli, póki co, u
żony mam czyste konto – pomyślał.
– Gdzie dzieci?
– Powstawały raniutko, przed szóstą,
najadły się, pobrykały z Piotrkiem i teraz znowu poszły spać. Dochodzi jedenasta, kochanie.
- – No popatrz. A tak szaro, myślałem, że najwyżej ósma.
-
– Deszcz pada.
Rodzinka pojechała do kościoła, a my mamy dokończyć obiad, wstawaj.
Ufne,
kochane oczy żony i ten znajomy uśmieszek... Adama ogarnęło radosne uniesienie.
Przygarnął małżonkę i obsypał pocałunkami, a ona szczęśliwa pomyślała; -No
nareszcie wróciłeś kochany, z podróży w jakieś obce strony.
Po obiedzie mama nakryła stół pięknym
haftowanym obrusem i nakazała mężowi, by poszedł do bloku i zaprosił Łukowskich
na kawę i ciasto.
– Siedzą w chałupie, jak borsuki.
Dawniej często szli do pałacu do Stasi Fabisiakowej, albo do Bojarskich, a
teraz nigdzie, ani kroku! Paweł
niedawno wrócił z sanatorium, myśleliśmy, że przyjdą, że poopowiada, jak tam
było, ale gdzie tam!
– Już nie pada. Może bym dzieci wziął,
niech się przewietrzą – zaproponował tato. Mirka zawinęła się zaraz koło
majteczek swych pociech, sprawdzając, czy tam wszystko w porządku. Nałożyła
czyste spodenki, sweterki i maluchy gotowe czekały na spacer.
– Adaś, ty nie widziałeś wózka. Chodź ,
zobacz, jaki prezent mamy od dziadka.
– O, ho, ho! Wózek dla bliźniąt! Piękny. Pewnie ładnie kosztował?
Dzięki, tato. Myśmy się zbierali kupić, ale były tamte dwa; przyzwyczailiśmy
się i tak zeszło.
-
Po jakimś czasie tato
wrócił sam. Wyjaśnił, że Łukowskiego boli gardło, wobec tego nie wchodził z
dziećmi do mieszkania. Chwilę postał przed blokiem i porozmawiał z kobietami.
Melania też miała ciasto i też z truskawkami; dała dzieciom po kawałku i
chłopcy pojechali z maluchami do kawiarenki.
– Postałem, posłuchałem nowin, no i
przyszedłem. Dudkowskiej znowu od wczoraj nie ma, dzieci same. Marysia od
Zahotów zaniosła im zupy. Adam zrobił wielkie oczy.
– O, kochany, to jest dłuższa historia.
Co ta kobieta wyprawia, to ludzkie pojęcie przechodzi.
Mama Przyniosła filiżanki z kawą i
przystąpiła do relacji;
- To się zaczęło jeszcze, jak Łucek
żył. Alka zimą wyszła za mąż i wyjechała do męża do Połczyna Zdroju. A jak tu
była to wychowywała Weronikę i Józia. Mieszkanie trzeba było opróżnić i dzieci
wróciły do rodziców; już tam mieszka taki młody mechanik. Weronika za nic w
świecie nie chciała mieszkać z matką, Wojtek Zahota wstawił się za nią do
Maćkowiaka i dostała mieszkanie po Sabinie.
– Wojtek, to ten najstarszy?
Komentarze
Prześlij komentarz