25.04.2021r. Uparta miłość t.II r.5 [1] Był początek grudnia. Któregoś ranka, gdy Adam wrócił po nocnym dyżurze do mieszkania, które dzielił z Przemkiem Żeligą, zastał pokoje wysprzątane, a przyjaciela gotowego do wyjścia. – Jeszcze nie w drodze? I co tu taki glans? – zapytał rozbierając się w korytarzu. – Słuchaj; prześpij się, a tak koło dwunastej otworzysz Elwirze, dzwoniła, że przyjeżdża. – Ta Elwira, którą mi przedstawiłeś w szpitalu? Ta, co mówiłeś, że to już przeszłość? – Tak, ta. Cześć, lecę, bo jestem spóźniony! – i Przemek zniknął za drzwiami. Adam miał wrażenie, ze ledwo przyłożył głowę do poduszki, a już budzik zmusza go do wstania. Dobrze, ze się przemógł i wstał, bo zdążył tylko nałożyć spodnie, a już ktoś dzwonił do drzwi. Otworzył. W progu stała Elwira dygocąc z zimna. -Wchodź dziewczyno, widzę, ze przemarzłaś; już robię herbatkę, a może wolisz kawę? Adam jedną ręką przygładzał swoją rozwichrzoną fryzurę, a drugą pomagał panience z