Przejdź do głównej zawartości
11.09.2021r. Uparta miłość t.II r.10 [3] – – Już jest całkiem zdrowa? – - Prawie. Jeszcze musi nosić kołnierz ortopedyczny, póki się kręgi szyjne nie wzmocnią. No i czeka na operację plastyczną nosa. Chodzi o to, by się wytworzyła mocna chrząstka, wtedy można myśleć o sprawach estetycznych. – I to tam, w Paryżu? – Nie. Dzięki jakimś swoim znajomościom, udało jej się zapisać na taki zabieg aż w Zurychu, w Szwajcarii. – No, no, cała ona. Jak jej zależy, to góry poprzenosi, a swego dopnie! W razie czego, gdzie jej szukać. Znasz adres? – Znam, ale wierz, mi nie ucieszyła by się z odwiedzin. Nie szuka z nami kontaktu, powiem więcej – pali mosty, tak jakby chciała zacząć wszystko od nowa. A co u ciebie,; świetnie wyglądasz. – Niedawno wróciliśmy z urlopu na Węgrzech. – I jak wrażenia? – Jak najlepsze! Piękny kraj, imponujący Budapeszt, mili, przyjaźni ludzie. – To tak jak we Francji; tylko my Polacy wciąż mnożymy problemy i jesteśmy mistrzami świata od dzielenia włosa na czworo ! – śmiał się pan Gieniu wstając od stolika. – Staraj się o stypendium. Warto. Dużo się nauczysz! – rzekł na odchodne i pobiegł schodami w górę. Adam wyszedł przed budynek. To miejsce przypominało mu Annę, nie było na to rady. Już siedząc w samochodzie, stwierdził jednak, że w chęci zobaczenia jej nie było nic oprócz ciekawości. Zgromadzono materiały budowlane i panowie majstrowie przystąpili do pracy. Niby niewiele – wyburzenie kawałka ściany, by było miejsce na ubikację, odcięcie połowy holu, żeby była poczekalnia – a to powodowało że wszystko zostało przewrócone do góry nogami. W mieszkaniu nie dało się przebywać, nie było kąta bez kurzu i pyłu.. Rodzina musiała przebywać w letniej kuchni, lub w ogrodzie. Oboje z mężem nadskakiwali fachowcom, niezwłocznie sprowadzali to, czego zabrakło – byle tylko prędzej do końca. Nie można powiedzieć- prace postępowały dosyć sprawnie, ale zaczęły się Igrzyska Olimpijskie w Monachium. Panowie byli zagorzałymi kibicami; radio bębniło od świtu, a na ciekawsze transmisje, trzeba było majstrom włączać telewizor! Mirka znosiła wszystko z anielską cierpliwością i z nadzieją, że przed wrześniem prace dobiegną końca. W sobotę mąż przyjechał wcześniej, niż zwykle; przywołał Walusia, by pomógł pownosić ciężkie kartony z płytami. Gdy skończyli, przyszedł do kuchni i ciężko opadł na krzesło. – Padałam na nos! Ani godzinki nie pospałem, a nocka była ciężka – ratowaliśmy trzech zawałowców – istna plaga! Zrób mi , kochanie kawy, jakoś przełażę do obiadu Walek mówił, że wcześniej zejdą, bo musi schnąć; wtedy się położę. Słuchaj – zaczął delektując się wonnym płynem –masz jeszcze trochę grosza? Mnie wczoraj wszystko poszło. Zastanawiam się, czy nie wystarczyłaby farba olejna wokół zlewów w łazience i gabinecie. A ja dałem się namówić na kafelki. – Jak robić, to porządnie, no i przy jednym bałaganie – odrzekła siadając naprzeciwko – trzeba będzie od kogoś pożyczyć. Ja też sporo wydałam – obkupiłam dzieci do przedszkola. -Wczoraj zawiozłem Reni odżywki dla małej. Z jednej strony zadowolona, że może być w klinice przy małej, a z drugiej zamartwia się, jak sobie Staszek radzi z dziećmi. – Bardzo dobrze , daje radę. Teraz pestkuje śliwki, a cała czwórka razem z nim. – Może idźmy na podwórko i weźmy nasze, niech ma chłop trochę spokoju. – Możemy iść, ci znowu nastawili radio na cały regulator, do tego strasznie śmierdzi. -Gruntują nową ścianę i dlatego. – rzekł Adam sięgając po taboret Siedli na ławeczce pod ścianą, ustawili kubki z kawą na taborecie i chwilą milczeli lubując się ciepłym, przymglonym dniem i słodkim zapachem dojrzewających w sadku owoców. – U sąsiada coraz głośniej, idź i zabierz stamtąd nasze pociechy. – Spokojnie. Wczoraj przyprowadził mi Kasię i Maćka, bo musi do miasta kupić cukier. No i wrócił po czterech godzinach! A ja miałam na głowie rozbrykane towarzystwo, że o majstrach już nie wspomnę. Zapewniał, że tyle stał w kolejce. – Pewnie oprócz tego coś jeszcze załatwiał i mu zeszło. – A swoją drogą, czy to trudno przewidzieć, na co będzie zapotrzebowanie? Miało niczego nie brakować, a tu bez kolejki, albo łapówki niewiele zwojujesz. – Powoli wszystko się unormuje; póki co, ludziom w kieszeniach przybyło, ale przemysł nie naprodukował jeszcze tylu dóbr, by wszystkim starczyło – rzekł Adam ziewając przeciągle. - Coś musimy wymyślić, by skończyć cośmy zaczęli – wróciła do zaczętego tematu – A Przemek nie pożyczyłby nam trochę gotówki? – Przemek nie wchodzi w rachubę. O, widzisz, w tym całym rozgardiaszu zapomniałem ci przekazać najnowsze nowiny! On będzie ojcem! Jakiś czas temu spotkał się z Elwirą i wrócił z tą radosną wiadomością. Przez następne dni promieniał radością – śpiewał i tańczył. Załatwił sobie parę dni urlopu; kupił piękny pierścionek zaręczynowy i pojechał do Szczecina. Planował nawet, że co się da załatwi w USC i u księdza. Poza tym planował rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem, bo dziewczyna mieszka w akademiku, choć jest asystentem na uczelni. Nie znam szczegółów, bo Przemek nieskory do zwierzeń, ale , jak wrócił po dwóch dniach, to żal było na niego patrzeć. Panienka dała mu kosza! Jeszcze nie doszedł do siebie; tyle, co z niego wydusiłem, to ,że ona nie chce, by ktoś sterował jej życiem. – Szkoda chłopaka, on ma serce na dłoni. , że też musiał trafić na tą Elwirę.. Sama nie wie, czego chce i o co walczy – i Mirka nic więcej nie mogła powiedzieć, bo z ganku Dalszewskich dał się słyszeć wrzask wszystkich dzieci naraz. Pobiegli tam oboje. Skonsternowany Stasiu tłumaczył, co zaszło ,– Jagusia weszła w ostry spór z Maćkiem, Kasia stanęła w obronie brata, więc jej rozjuszona panienka przyłożyła, czym popadło; Henio, widząc, co się święci, chciał się wycofać, ale się pośliznął, bo w międzyczasie przewróciło się wiaderko z pestkami. Mama tuliła zapłakanego synka, który rozcierał świeżego guza na głowie. Ojciec uspakajał Jagusię głośno zawodzącą, choć żadna krzywda jej się nie stała. – Mówiłem, żeby wziąć nasze dzieci; wygląda na to , że Stasia obecna sytuacja przerosła. Mirka pokiwała głową, ale zajęta synkiem nie komentowała – Chodź syneczku, zagrzejemy zupkę, zaprosimy panów majstrów na obiadek. Ty też pewnie zgłodniałeś – przemawiała czule, by mały zapomniał

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

14.01.2019r. Na życzenie czytelników powtórna publikacja niektórych opowiadań. Dziś " Słomiany wdowiec" Z moją Alą   zapoznałem się na czerwcowym biwaku. Ja kończyłem szkołę ekonomiczną, Ala liceum pedagogiczne. Po maturze zacząłem pracować w pobliskim spółdzielni mieszkaniowej. Byliśmy nieprzytomnie zakochani i czekaliśmy tylko, żeby skończyć szkołę,   i wziąć ślub. Dyrektor mojej instytucji zaproponował nam mieszkanie w nowo wybudowanym bloku. Mieliśmy gdzie mieszkać, pracowaliśmy; wkrótce doczekaliśmy się dwojga dzieci.    Żyliśmy pełnią życia – młodzi, zdrowi, szczęśliwi. Gdy dzieciaki podrosły, Ala poszła na wymarzone studia, zaoczne. Wkrótce po ukończeniu nauki, zaproponowano   mojej żonie posadę dyrektorki szkoły. Byliśmy oboje bardzo dumni z tego, tylko, że Ala zaczęła się zmieniać – była wyniosła, podkreślała swoją pozycję, a ja byłem coraz mniejszy, coraz mniej interesujący, jako mężczyzna . Dzieci poszły na studia, wkrótce syn się ożeni...
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachw...
20.07.2019r. Uparta miłość t.I r.I [5] Tak więc Lis wrócił na stanowisko        księgowego, otrzymał trochę wyższą pensję i osobny pokój do pracy. Kiedyś sekretarka Halinka zaszła tam do niego i wyjawiła, że kiedy Łukowski dowiedział się, że Lisowie mają zamiar wyprowadzić się - pojechał do Komitetu Partii i postawił wszystko na jedną kartę: albo Lis będzie oczyszczony z bzdurnych zarzutów, albo on też odchodzi! No i wygrał. Nikt o tym nie wie, nawet Melania, ale ona   - Halina wie, bo ma swoje kontakty. –           Późnym wieczorem, gdy dzieci spały, Piotr dzielił się z żoną zasłyszanymi rewelacjami. Siedzieli przy kuchennym stole i popijali przepisane   Lisowi ziółka. Pani Lusia krzywiła się przy każdym łyku, ale, że nie chciało jej się palić i gotować wody na herbatę, męczyła się spożywając gorzki napar. –           – Ja ci już dawno mówiłam, że Paweł ...