Przejdź do głównej zawartości
17.01.2023r. Uparta miłość t.II r.29[3] Po wielu staraniach Piotrek otrzymał przepustkę na trzy doby, by móc uczestniczyć w weselu brata. Tymczasem mijały kolejne godziny, a syna wciąż nie było. Przy błogosławieństwie Młodej Pary Lisowa była roztrzęsiona i półprzytomna, nie dlatego, że tak ją wzruszył widok Pawła i Antosi klęczących u stóp rodziców, lecz z niepokoju, że Piotrkowi coś złego się przytrafiło. W ostatniej chwili przypomniała sobie, że przecież uszyła piękny, koronkowy szal podbity ciepłą flanelką, by nim osłonić ramiona Panny Młodej w kościele. Dla mamy jedyną, realną rzeczywistością był zegarek, który pokazywał kolejne godziny bez ukochanego syna. Wszystko inne toczyło się jakby poza nią, jakby we śnie. Sprawą oczywistą jest to, że rodzice Młodej Pary mogą być smutni, bo dziecko odchodzi z domu, mogą być w odróżnieniu od innych gości poważni, bo myślą z troską o przyszłości; mogą też być nieco roztargnieni od nadmiaru spraw i przeżyć. Widocznie w zachowaniu mamy było coś ponad tę przyjętą normę, bo ten i ów szeptał coś sąsiadowi przy stole wskazując dyskretnie na matkę Pana Młodego. Mirka, widząc to, nakazała najpierw Adamowi, później ojcu, by żonę brał do tańca, by jej tłumaczył, że swoim zachowaniem nie może zepsuć Pawłowi najpiękniejszego dnia. Mama kiwała głową, próbowała się uśmiechnąć - na próżno. Najchętniej zamknęła by się w jakimś cichym kąciku i wypłakała swoją tęsknotę, niepokój i ból. Wesele hulało siłą rozpędu, jednakże przed północą nastroje zamiast w górę oscylowały raczej w dół.Muzykanci widząc to, zaczęli przygotowania do oczepin. A ponieważ nikt z tych osiemdziesięciu osób na sali, tak często nie spoglądał na drzwi, jak m ama Lisowa - toteż nikt inny, tylko ona ujrzała upragnioną sylwetkę syna! Jak na skrzydłach, nie tykając nikogo siedzącego przy stole - pofrunęła do drzwi. A za nią i tato i Mirka i Młodzi. W za luźnym garniturka, przybiedzony, wystrzyżony na zapałkę, blady, ale roześmiany od ucha do ucha, najszczęśliwszy z gości - Piotrek witał się z rodziną Zamiast przygotowanych obrzędów muzykanci zagrali skoczną poleczkę, bo nie bardzo wiedzieli, co teraz nastąpi. A oni - cała rodzinka, stali na środku sali i wciąż od nowa ściskali się i całowali. Inni weselnicy, by też uczestniczyć w tej uciesze, utworzyli kółeczko wokół rodziny Lisów nareszcie skompletowanej. Radość stała się powszechna i dopiero po oczepinach wesele rozhulało się na dobre. - Bogu dzięki, że wam Piotrka puścili, bo by była klapa na całej linii - powiedział pan Łukowski do nareszcie uśmiechniętej Lisowej W niedzielę od rana siąpił zimny, nieprzyjemny deszcz. Weselnicy spali do późna ,kiedy powstawali ,mama Panny Młodej przynaglała by się zbierali i śpieszyli do lokalu na poprawiny. Adam nie miał ochoty ruszać się z pościeli; oznajmił żonie, że jeszcze trochę pośpi, a później ruszy do Rostowa, gdyż w poniedziałek od rana musi być w pracy. Mirka w poniedziałki nie miała lekcji, mogła zostać, by nacieszyć się rodzinką.Weselnicy pod parasolami, lub okryci peleryną sunęli do domu weselnego. Mirka i Piotrek schowani pod wielkim, czarnym parasolem szli powolutku rozmawiając po drodze. -Wersja oficjalna jest taka, że dotarłeś koło północy, bo późno cię wypuścili. A jak było naprawdę? Piotrek kręcił głową z podziwu nad przebiegłością siostry. - Odwiedziłem swoją Anię w Szczecinku. Później się okazało, że część pociągów jeździ tylko w sezonie i nie było czym się dostać. To wiesz tylko ty i nikt więcej. - A co tam u niej? - Na wiosnę matura, później myśli zdawać na Akademię Rolniczą w Warszawie. - Kiedyś myślałeś o tym, żeby jeszcze się pouczyć? - Właśnie się uczę. - Chyba żartujesz; w więzieniu?! - Jest zawodówka z wieloma kierunkami i takie studium przygotowujące do matury. Wszystko dobrze idzie oprócz matemy, siedzę jak na tureckim kazaniu, mam wielkie zaległości. - Na początek dobre i to, wyjdziesz, to zrobisz maturę w wieczorówce. - O Bronku czasem myślisz? - Po chwili milczenia, tłumiąc łkanie odrzekł: - Nieustannie w dzień i w nocy. - i dodał już spokojnym głosem - On był czysty, jak łza. Nie przeklął, nie skłamał, nie szukał korzyści , wolał dać, jak brać. Koledzy nazywali go Prawiczek, bo powtarzał, że pocałuje tę , którą wybierze na żonę. Żadnej innej! Chwilę szli w milczeniu dziwiąc się, że ledwo minęło południe, a już mrok zapada. Piotrka widocznie męczyły wspomnienia, bo dodał: - Na początku dali mnie do celi sześcioosobowej; tam mi okropnie dokuczali. Zamierzałem powiedzieć to mecenasowi, póki co, modliłem się i wołałem do Bronka, by prosił razem ze mną. Nie trwało długo, a przenieśli mnie, bo ktoś wychodził. Jest nas czterech i nikt mnie nie doręczy . Jakiś czas pomagałem w bibliotece, było, jak u Pana Boga za piecem, teraz jestem w kuchni, też nieźle, ale o czwartej trzeba wstać. No i tak leci. - Dasz radę, trudny czas przeminie. Jeszcze będzie pięknie! - rzekła Mirka głośno, bo już wchodzili do lokalu, gdzie grała orkiestra.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

31 październik 2018r.  W życiu bywa różnie5       W             zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął.   Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną.   Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
7.03.2020r. Uparta miłość r.12[2]  Mszę ślubną przesunięto aż na godzinę dziewiętnastą, bo wchodziły pielgrzymki i dla nich głównie odprawiały się nabożeństwa.   W czasie trwania obrządków ślubnych   też weszło dwie grupy pielgrzymów- niewielka   kobiet w strojach góralskich i druga, większa = młodzieży z Rybnika.     Pani Melania od rana przyglądała się wchodzącym pielgrzymom.   Widok ludzi utrudzonych drogą, przemęczonych, zakurzonych – a tak bardzo szczęśliwych, wprawiał ją w stan zdumienia i wzruszenia.   Mijały godziny; jej mąż i inni z grona weselników, chodzili po mieście , krążyli wśród straganów z pamiątkami, a ona   siedziała w przedsionku Kaplicy Cudownego Obrazu i syciła oczy widokiem rozmodlonego tłumu. Jakaś siła trzymała ją w tym miejscu; a z sercem i duszą działo się coś dziwnego. Najpierw męczący rozgardiasz, a później coraz słodszy spokój i ukojenie.   -Panie Boże dziękuję ci, że tu jestem – szeptała wśród modlitwy   . Msza ślubna skończyła się i Młoda
16 września 2018r. Witajcie! Kolendra poprawia smak  potraw i przetworów. W wielu krajach stosuje się ziarna kolendry, jako lek - oczyszcza organizm, pomaga strawić tłuszcz, obniża cholesterol, działa przeciwbólowo, goi rany.                     Daj kurze grzędę... Panna Joasia była wyjątkowo urodziwa, przy tym niegłupia i z dobrej rodziny. Miejscowi kawalerowie nie mieli u niej żadnych szans – czekała na księcia z bajki. Pojawił się on niespodziewanie szybko. Dzięki funduszom unijnym ukończono nareszcie budowę nowej przychodni, przy niej dobudowano dom , żeby nowo zatrudniani lekarze mieli gdzie mieszkać.    No i kiedy w Ośrodku zaczął przyjmować młody, przystojny stomatolog, każdy wiedział, że to ktoś dla Joasi. Ona   też tak pomyślała. Wyleczyła wpierw zęby w sąsiednim miasteczku, potem dopiero poszła do miejscowego dentysty, niby do kontroli. Ten zachwycił się wpierw stanem uzębienia pięknej pacjentki, a później i nią samą. Do tego stopnia uległ jej czarowi, że za