28.11. 2020r. Uparta miłość r.25 [3] – – Najgorzej z tym dojeżdżaniem, no i trzeba łożyć na dwa domy. Józek nie narzeka? Może im zawadzasz? – Na razie cisza. Tomek mi proponował swoją kawalerkę; on dostał posadę w Warszawie i na razie mieszka u Jarka. – E tam, ta pisanina po gazetach, to żaden fach. Dziwię się tak Józkowi, jak i Jadwidze, że chłopaków nie wykierowali na jakich inżynierów. Dzieci spały, mama zarządziła, by iść do ogrodu i skończyć obsiewanie grządek. – Chodź, Adam, chodź – przynaglała zięcia, który łudził się nadzieją, że teraz będzie mógł poleżeć – Co ona sama zrobi, jak ja wyjadę? A pora najlepsza, zbiera się na deszcz. Istotnie przyszły deszcze, a po nich znów nastały ciepłe dni. Świat rozśpiewał się ptakami, wystroił najrozmaitszym kwieciem. Szkoda było każdej chwili na przesiadywanie w domu. Kobiety nagliły z robotą, później brały dzieci do wózków i szły na spacer. – Umówiłam się z ojcem, że będzie dzwonił do Dalszewskiego, do szkoł