Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021
 31.07.2021r     Uparta miłość t.II r.9 [1]       W monotonnym kołysaniu pociągu napływały wspomnienia. Były dla Adama rozkosznie miłe. Namiętne spojrzenia Elwiry, która chciała tańczyć jeszcze i jeszcze, albo pełne piersi Angeliki, mocno przytulone i piękne usta tuż, tuż.   No i ta Rosjanka, trochę wstawiona, która mu szeptała do ucha numer pokoju- 124   – Zapamiętaj i przyjdź! Wszystko to mile łechtało jego męską próżność i byłby się zatopił we wspomnieniach, gdyby nie duchowa nieobecność jego Mireczki. Zapatrzona w mijane pejzaże, uśmiechała się do jakichś swoich myśli , przeżyć i zdawała się nie dostrzegać go.   To mąciło spokój, to nie pozwalało się rozmarzyć. Po raz nie wiadomo który przekonał się, że tylko ona jest ważna. Od jej niezachwianej, stałej wierności, jak od skały można się ewentualnie odbić na mały skok w bok A jakby się ta skała miała okazać grząskim gruntem? Taka moja, bliska, swoja, a jednak nieznana, tajemnicza. Ach!   Ta Mirka !– wciąż frapująca, pociągają
 24.07.2021r.     Uparta miłość t.II r.8 [4]       –          Adam miał wyrzuty sumienia, ze zaniedbuje małżonkę, zatańczył z nią ledwo dwa razy.   Toteż był rad   widząc, że ktoś prosi ją do tańca. Vassilissis stał przed stolikiem i błagał wzrokiem, by nie odmawiała. Najpierw wielkie zdziwienie, później radość i nareszcie refleksja – kłamał, że wyjeżdża/ A może?...   -   Nie wyjechałeś? Przedłużyłeś pobyt? Zamiast odpowiedzi przytulił ją, a gdy zerknęła na twarz, zobaczyła w oczach łzy. Jego bliskość, dotyk, były rozkosznie miłe; ale, że dane im było doświadczać tej błogości na krótką chwilę – miała ściśnięte gardło.   - Is it possible? Is it really our last meeting?    - powtarzał w rozterce – Won”t will we meet no more –   Be happy - odrzekła ze smutkiem. Adaś, aczkolwiek bardzo zajęty   pozostałymi paniami, spostrzegł przedłużającą się nieobecność małżonki. Odnalazł ją w momencie, gdy Grek stawiał na stoliku napój orzeźwiający. Poczekał aż żona wypije, ujął ją pod ramię , s
 17.07.21r     Uparta miłość t.II r.8 [3]     –         Mirka krótko opowiedziała o sobie. Wróciła   do pensjonatu, gdy Elwira z Angelą zaczynały kolację, po czasie dołączyli panowie. Zaraz po posiłku wracali , by dokończyć partię brydża.   Leżąc w pościeli rozmyślała o swojej dziwnej przygodzie. Od kiedy poznała Adasia, rzadko kiedy podobał jej się jakiś mężczyzna. A ten Wasyl – jak go w myślach nazywała – podobał jej się bardzo, choć zbyt urodziwy nie był: orli nos, wąsko osadzone piwne oczy, kanciasty podbródek, ale ten uśmiech...   Rano okazało się, że panowie po rozgrywkach, poszli jeszcze na drinka, by rozładować stres. I znów Mirka na darmo prosiła męża, by jej towarzyszył w porannym spacerze   – Proszę , daj mi jeszcze godzinkę, a pójdę z tobą , gdzie zechcesz - mamrotał rozespany.   Zasłoniła kotary, by go słonko nie obudziło i ruszyła sama na zwiedzanie okolicy. Właściwie liczyła na to, że miły Grek pojawi się prędzej, czy później i nie myliła się. Było mgliście i chłod
 10.07.2021r.     Uparta miłość t.II r.8 [2[       –            Nie było chętnych, wiec sama wybierała się na coraz dłuższe przechadzki po sąsiednich ulicach. Przy pomocy podręcznych słowników ucinała sobie pogawędki z ulicznymi handlarzami. Niektórzy znali parę słów po polsku, czy też po rosyjsku.   Któregoś ranka, po daremnych próbach namówienia męża na wspólny spacer, postanowiła wypuścić się nieco dalej. Chciała kupić dla mamy koszyczek z kompletem igieł, nici i koralików do ozdabiania eleganckiej odzieży. Tłumaczka w recepcji wyrysowała jej marszrutę z nazwami ulic.   Wyszła i zawróciła; z nagła lunął deszcz. W obu przedsionkach handlarze momentalnie wystawili przed swoimi bazarkami stoiska z płaszczami   nieprzemakalnymi i parasolkami. Praktyczny naród – pomyślała i kupiła duży, czerwony parasol.   Deszcz zacinał, pomyślała, ze na jasnych spodniach pozostaną plamy, weszła do najbliższej kawiarenki, by przeczekać Po kilkunastu minutach przejaśniło się, można było wyruszyć na
 3.07. 2021r. Uparta miłość t.II r.8 [1]   Pociąg z Krakowa   wjechał na dworzec w Budapeszcie; wysiadających pasażerów otuliło pachnące, ciepłe powietrze.   – Zobaczycie, będzie cudownie! – rzekła Angelika zeskakując ze   stopnia i rozglądając się dookoła. Na szczycie schodów stali rodzice i powiewali czerwonym szalikiem.   Starsi państwo Alamassy wyściskali najpierw córkę i zięcia, a później i pozostałą czwórkę. Mama, niewysoka , korpulentna pani rozglądała się za kimś jeszcze.   – Pyta, gdzie nasze dzieci – wyjaśnił pan Wacław – stęskniła się za wnukami.   Mimo późnej pory, miasto tętniło życiem. Nastał czas urlopów; hotele i pensjonaty pękały w szwach. Teściowie Wacława zawieźli gości   do swego domu przy ulicy   Alagut w pięknej, zielonej dzielnicy – Nephegy. Na tarasie zastali zastawiony stół wszelkim jadłem i napitkiem. Usługiwała im przemiła, starsza pani o cygańskiej urodzie; jak się później okazało, kuzynka pani domu. Nad ranem zachwyconych przyjęciem, ale i bardzo se