3.07. 2021r.
Uparta miłość t.II r.8 [1]
Pociąg z Krakowa
wjechał na dworzec w Budapeszcie; wysiadających pasażerów otuliło
pachnące, ciepłe powietrze.
– Zobaczycie, będzie cudownie! – rzekła
Angelika zeskakując ze stopnia i
rozglądając się dookoła. Na szczycie schodów stali rodzice i powiewali
czerwonym szalikiem.
Starsi państwo Alamassy wyściskali
najpierw córkę i zięcia, a później i pozostałą czwórkę. Mama, niewysoka ,
korpulentna pani rozglądała się za kimś jeszcze.
– Pyta, gdzie nasze dzieci – wyjaśnił
pan Wacław – stęskniła się za wnukami.
Mimo późnej pory, miasto tętniło
życiem. Nastał czas urlopów; hotele i pensjonaty pękały w szwach. Teściowie
Wacława zawieźli gości do swego domu
przy ulicy Alagut w pięknej, zielonej
dzielnicy – Nephegy. Na tarasie zastali zastawiony stół wszelkim jadłem i
napitkiem. Usługiwała im przemiła, starsza pani o cygańskiej urodzie; jak się
później okazało, kuzynka pani domu. Nad ranem zachwyconych przyjęciem, ale i
bardzo sennych gości gospodarz odwiózł ich do ich domu wczasowego.
Pierwsze dwa dni minęły na zwiedzaniu
tego, co wypada zobaczyć. Najpierw tato Angeliki zawiózł ich do Magyar Nemzeti
Muzeum. Niewyspani i zmęczeni, początkowo nawet z przyjemnością kroczyli po
chłodnych i pięknych salach, ale koło południa mieli serdecznie dosyć! Adam
chciał wracać do pensjonatu, Przemek miał więcej samozaparcia i „ zaliczyli”
jeszcze Magyar Nemzeti Galeri. Tam Adam z Elwirą i Angeliką
usadowili się na wygodnej , długiej kanopie i udawali, że delektują się
pejzażem przedstawionym na wielkim płótnie – w istocie bezwstydnie drzemali!
Reszta towarzystwa przemierzała
obszerne sale – a popatrzeć było na co. Mirka z nieodłącznym notesem zapisywała
autorów szczególnie zachwycających dzieł. Na następny dzień zaplanowali
obejrzenie Orszaghaz, czyli Parlamentu.
Adam początkowo namawiał żonę, by
odłączyli się od reszty towarzystwa, żeby można było pochodzić po ulicach,
popatrzeć na miasto i ludzi bez pośpiechu i pod dyktando. Jednakże, gdy
Angelika oświadczyła, że tato czeka z wynajętym przewodnikiem – nie śmieli
odmówić. Wysiedli z szybkiej linii tramwajowej, stanęli nad Dunajem i oniemieli
z zachwytu!
– To największy gmach parlamentu w
Europie – przetłumaczyła z dumą pani Angela – mierzy 268 metrów długości i 180
metrów szerokości. A wysokość kopuły to 96 metrów; mieszczą się tu główne
władze państwowe.
–
Dobrze, żeśmy się dali namówić, to naprawdę warte jest
zobaczenia – szepnął Adam do żony.
– Nigdy w życiu nie myślałam, że ci
Madziarzy mają taka wspaniałą kulturę. Toż to potęga! – dodała Mirka przygotowując
aparat, by robić zdjęcia.
Gdy wieczorem pan Wacław oświadczył, że
nazajutrz planują buszowanie po sklepach, pomyśleli, że na to czekali, że
będzie wspaniale!
Przy Vaci utca, w podziemnym centrum handlowym, można było kupić,
co dusza zapragnie; rzecz jasna, o ile zawartość kieszeni na to pozwalała. A że
wkrótce zobaczyli dno kieszeni z nielicznymi już forintami – zakomunikowali, że
teraz to już oni chcą odpoczywać, że kupowanie jest męczące!
–
W takim razie Angelika
uznała, że przyszedł czas, by poznali miejscowe łaźnie. No bo w Budapeszcie
bije ponad sto źródeł z gorącą , a do tego leczniczą wodą. Pięknych łaźni jest
mnóstwo – ponad pięćdziesiąt! Jak zapamiętała, tato pracował w jakiejś łaźni –
ostatnio w zabytkowej - Szechenyl
Przybysze, raz zasmakowawszy kąpieli w
rozkosznie ciepłej wodzie, chcieli ten rytuał powtarzać każdego dnia.
Baraszkowanie w wodzie na przemian z wygrzewaniem się na tarasie – istny raj!
Po obiedzie drzemka, później spacer, wyśmienita kawa w przytulnej kawiarence i
można by dzień zakończyć. Można by, gdyby w ogromnej sali na parterze nie grała
każdego wieczoru cygańska kapela!
Elwira uwielbiała tańczyć, można powiedzieć, że zapominała się w tańcu. Adaś
podobnie, więc wywijali do upadłego. Angelika też miała gorącą krew i dryg do
tańca; młody doktor bardzo jej się podobał przez to chłop nie miał chwili
spokoju. Mirka ze swoją spokojną i nieco wyniosłą naturą nie wzbudzała żadnych
gwałtownych emocji ani u Przemka, ani tym bardziej u pana Wacława. We trójkę
przeważnie kibicowali wyczynom pozostałych.
Po wyczerpujących nocach, Adam lubił
pospać. Zawsze praktyczna i rzeczowa żona nie dopuszczała nawet myśli, że i ona
mogłaby przespać pół dnia w nieznanym i niezwykle pięknym mieście. Nie wiadomo,
czy kiedyś jeszcze się tu przyjedzie, wiec skoro jestem, to nie po to , by
wylegiwać się w pościeli! - myślała.
Komentarze
Prześlij komentarz