Przejdź do głównej zawartości
11.11.2022r. Upata miłość t.II r.26[3] Dobiegł końca bardzo dla Mirki pracowity rok szkolny; odpocząć nie było kiedy, bo została wysłana zaraz na początku lipca na kurs dla kierujących szkołami i przedszkolami. Adam musiał zająć się dziećmi i ogrodem. Planowali jakiś wspólny wyjazd pod koniec lipca, ale zaczął się istny korowód odwiedzających. Najpierw Paweł przysłał widokówkę z pytaniem, czy może wpaść, ale nie sam. - Pewnie kolega i pewnie dawno nie strzyżony, bo inaczej zaprosiłby go do Pogórza. Nie był to jednak kolega, lecz koleżanka i już na pierwszy rzut oka Mirka oceniła, że to ciut więcej niż koleżanka.Paweł i Tosia zabawili tydzień. Panna Antonina pochodziła z Piły, ukończyła szkołę dla położnych i od roku pracowała w swoim zawodzie w Bydgoszczy. Była od Pawła starsza, ale, że on słusznej postury; a ona drobniutka, wyglądało,że wręcz odwrotnie. -Powiedz , braciszku jak wyście się poznali? Znając twoją wstrzemięźliwość wobec dziewczyn, musiał to być dziwny przypadek - Mirka zadała to pytanie, między jedną" kaczką" a drugą puszczaną na pobliskim stawku. Taką zabawę wymyślił Maciek sąsiadów, a że matka bała się, by dzieciaki nie powpadały do grząskiej wody, namówiła gości, by im towarzyszyli.Tosi kaczki nie wychodziły, zbierała kamyczki i podawała raz Jagusi, raz Heniowi. Odpowiedziała ze śmiechem: - Wysiadaliśmy z pociągu i na stopniach przydepnął mi szal, taki długi, modny. On podawał plecak jakiemuś koledze, nie patrzył pod nogi. Później dreptał za mną i przepraszał i przepraszał, aż mu pociąg do Szczecinka uciekł. Paweł puścił swój kamyczek tak, że prawie przeleciał na drugi brzeg bajorka i uzupełnił relację: -Poszliśmy do bufetu, wypiliśmy po herbatce i umówiliśmy się na wspólny powrót do Bydgoszczy. Chociaż Tosia lubiła gotować i codziennie zaskakiwała domowników wymyślnym obiadem; a Paweł wysprzątał wszystkie pomieszczenia gospodarskie, Zalewscy pożegnali młodych z uczuciem ulgi.Nie mieli ani chwili dla siebie.Kiedy więc zadzwonił Przemek Żeliga z pytaniem, czy może przyjechać na parę dni z żoną i córką -gospodarze tylko głęboko westchnęli. Żeligowie przyjechali nowym trabantem; Elwira szczupła, zgrabna elegancka -niewtajemniczonemu do głowy by nie przyszło, że to alkoholiczka. Niedawno skończyła trzymiesięczną kurację i póki co, wszystko było w porządku. Przemek zadowolony, chciał przyjechać głownie po to, by pokazać , ze i on ma szczęśliwą, normalną rodzinę.Zaraz po wspólnej kawce, Elwira przyniosła z góry - gdzie się rozlokowali, trzy rulony i wręczyła je gospodyni. - To są moje obrazy; namalowałam je na zajęciach terapeutycznych. Rozwiń i powiedz, czy ci się podobają. - O, Matko! Przecież to Budapeszt! - wykrzyknęła zachwycona Mirka rozwinąwszy pierwszy, najokazalszy. - Czekajcie, widzieliśmy to. To jest, no to jest Most Łańcuchowy - tak? Łączy Budę z Pesztem? Aleś to pięknie ujęła, tak, jakby z lotu ptaka? - Tak. Były wpierw medytacje - mieliśmy przywołać obrazy, które nas zachwyciły i później się malowało z pomocą instruktorów. - odrzekła kobieta rozglądając się za Natalką. -Patrzcie, jak ci się dobrali - rzekł Adam uchylając drzwi do kuchni - dwa maćki, co lubią pojeść. Dzieci w zgodzie i harmonii wyjadali z patelni mięso, co zostało z obiadu. Oboje mieli sporo kilogramów za dużo. Rodzice wrócili do obrazów nie przeszkadzając dzieciom. - To mi coś przypomina, ale nie wiem, co to było - zastanawiał się Adam, rozwijając z Przemkiem kolejne płótno. - To było po drodze, podpowiadała Elwira

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...