31.12. 2023r.
Upata miłość t.III r.6[1]
Adam ciągnął resztkami sił i fizycznych i psychicznych. Wzburzony ,począł kopać kosz z drewnem, stojący przy kuchni i wrzeszczeć:
- Ty śmiesz mi zabraniać, tu przyjeżdżać? gdyby ni forsa mojego ojca, byłabyś penia w tym zagnojonym pegeerze, a nie tu~!
Tak dom, jak i wszystko w nim, jest za moje, ciężko zarobione pieniądze Mirka słuchała tego w milczeniu, całkiem obojętnie.
Jak na tak gwałtowną, wieczorną kłótnię, przespała noc w miarę spokojnie. Rano pośpieszyła do kuchni- na stole leżała śliczna herbaciana róża i list.Gdyby nie to, że szafki kuchenne były pootwierane, a co cenniejsze sprzęty zniknęły - byłaby to piękna chwila. Z kotłowni zniknęła torba z wiktuałami. Padał śnieg z deszczem, ślady były rozmyte, ale wyglądało na to, że wizytę złożyły trzy osoby.Ledwo zdążyła ogarnąć kuchnię, przyszedł Adam.Żałośnie chudy, w za luźnej pidżamie, z włosami w nieładzie budził politowanie. Czytał list kilkakrotnie, na koniec orzekł, że pismo, co prawda Jagusi, ale sposób wyrażania się, nie jej. Pisała pod dyktando, żeby jej nie szukać, gdyż jest bardzo szczęśliwa z miłością swego życia. Zapowiadała, że wkrótce przedstawi go rodzicom. Adam zabrał list, by go pokazać na posterunku oficerowi śledczemu. PO południu, spakowany do drogi - przyszedł do pokoju żony. Stanął, jak wryty. Nie wiadomo, czy wcześniej miał ten zamiar, czy też tak bardzo poruszyło go to, że Mirka stała przy szafie i pakowała do kartonów swoje rzeczy. Przypadł do jej nóg i począł przepraszać:
- Mireczko, kochanie moje, wybacz; nie pamiętaj mi tych głupich słów. TY jesteś panią w tym domy, ty jesteś panią mego życia! Nie było i nie będzie nikogo, poza tobą. Proszę, wybacz mi wszystko - załkał.
Gdyby wróciła do kłótni, gdyby wykładała swoje racje - byłoby lżej; ale ona stała sztywna, zimna, obojętna. Długo siedział w samochodzie , próbując się uspokoić,nim ruszył.
Sytuacja, w której się znalazła pani dyrektor Zalewska, sprawiała, że nie radziła sobie z obowiązkami. Ileż to razy przychodziła pani Pelagia i meldowała, że ten i tamten puścił dzieci do domu z ostatniej lekcji, albo, ze gdzieś wybył, a dzieciaki miały same wykonywać zadane polecenia. Chowała głowę w piasek - czuła się zbyt mała, nic nie znacząca na to, by reagować, karać. Teraz ci, których karciła, podnieśli głowy - teraz oni krytykowali i bezlitośnie wytykali niedociągnięcia. Przemyślała wszystko i postanowiła, że zrzeknie się stanowiska , niech po Nowym Roku rządzi ktoś inny. Jednocześnie chciała prosić, by do końca szkolnego roku mogła mieszkać w mieszkaniu opuszczonym przez Aldonę. A później gdzieś się wyprowadzi. Zadzwoniła, powiedziała wszystko, co trzeba - a w słuchawce cisza. Po jakimś czasie groźny głos Inspektora:
- Czy w tym Rostowie nie nastanie wreszcie spokój?! Jedno trzęsienie ziemi za drugim. Żadnej rezygnacji nie przyjmuję! Proszę nadal wykonywać swoje obowiązki! Znowu długa chwila ciszy i już spokojny głos: - Pani Mirosławo, jeśli mogę w czymś pomóc - jestem do dyspozycji, proszę dzwonić
.Mirka odłożyła słuchawkę i rozpłakała się. Zajrzała woźna.
- Matka Boska, co się stało?! Kogo wołać?! Kochana moja, powiedz, co mam robić? - trzęsła się gładząc szefową po rękach.
- Nic się nie stało, spokojnie. Postanowiłam zamieszkać w mieszkaniu po panu Baciarku!~Aldona wszystko zabrała?
- A niech panią Pan Bóg broni, to mieszkanie nieszczęśliwe!
31 październik 2018r. W życiu bywa różnie5 W zasadzie nikt nie był jej teraz potrzebny, najtrudniejszy okres minął. Agnieszka dostawała stypendium, były małżonek od czasu do czasu przypominał sobie, że ma troje dzieci i przysyłał parę złotych. Dzieciaki były na tyle samodzielne, że mogła brać dodatkowe dyżury i radziła sobie całkiem nieźle z utrzymaniem rodziny. Postanowiła, że nic w swoim życiu zmieniać nie będzie. Kończył się właśnie kolejny rok i Iwona umyśliła sobie, że urządzi u siebie składkowego Sylwestra - korzystając z tego, że babcia wzięła do siebie dzieci na przerwę świąteczną. Dobrze wstawiona Bożka przyjęła pierścionek zaręczynowy od swego adoratora i starała się nie myśleć, co będzie jutro. Zaraz po północy przyszedł niespodziewanie nieproszony gość - Rysiek. Był trzeźwiutki i bardzo poważny. Złożył Iwonie życzenia, a później ukląkł przed nią i wyrzekł głośno -Pani Bożeno, ja panią kocham. Jest pani dla mnie najukochańsza, jedyna
Komentarze
Prześlij komentarz