Przejdź do głównej zawartości
15.09.2025r. Uparta miłość t.III r. 18[1] 8[1] - A cóż to za Święta w tym roku! - fuknęła gospodyni w ślad za wychodzącymi - Nie ważne, czego rodzice by chcieli; ważne, że teściowa pogłaskała po główce, nie bacząc na nic tam lecą! Adam chwilę słuchał w milczeniu po czym rzekł z przyganą w głosie: - O co ty masz pretensje do Jagusi? O to, ze po latach wrogości i odrzucenia, doczekała się odrobiny serca od Reni? A może masz za złe Maćkowi, że znajdując rodziców w tak trudnym położeniu, chce spędzić z nimi Święta? - No dobrze, niech ci będzie - rzekła nieco zawstydzona - Ale wiesz co, jutro ich zaskoczymy. Zaraz po śniadaniu pojedziemy do kościoła, a później odwiedzimy panią Pelagię. Uszykuję wałówkę. Adam westchnął głęboko, popatrzył na sufit, ale nie sprzeciwił się. - Każda sytuacja ma plusy i minusy - nie musimy nic dla nikogo - to sobie pójdziemy na spacer, później obiadokolacja i słodki relaks do późna. - No chyba żartujesz: ciemno, zimno i ponuro, jakaś mżawka siąpi - dzieciaka chcesz przeziębić? Adam usiadł i rozważał, czy mimo wszystko wyjść, czy rozciągnąć się na tapczanie Zadzwonił telefon - poszedł odebrać z cichą nadzieją, że dzwoni ktoś z życzeniami świątecznymi. Mina jednak zdradzała, bo to jak zwykle - potrzebujący pomocy. - Muszę jechać do Rąbina, do Leśniaka. Atak padaczki. - To karetki nie mogą wezwać? - Próbowali, ale dużo zgłoszeń, więc tylko pouczyli i odmówili. Muszę, znam go od lat. Pojechał i przepadł - Mirka z córką zdążyły spożyc ową obiadokolację, a jego nie było. Znudzona obdzwoniła rodzinkę. Teść bardzo się ucieszył. Opowiedział, że Wigilię spędzili we czwórkę, ze dziś pół dnia doglądał Andrzeja, bo pogoda fatalna i go połamało. Teraz zaś lezy sobie z psem w ciszy i spokoju i słucha, jak deszcz dzwoni o szyby, bo Irena wzięła tego swego ciamajdę i poszli na jakiś koncert. - Znaczy, poszła z panem Hieronimem? - upewniła się Mirka - - Ano. A co u was? Trzeba było troszkę nakłamać, żeby teść był przekonany, ze lepiej być nie może. - Rozmowa z tatą Lisem była o wiele ciekawsza. Opowiadał, jak matka się wzbraniała przed wyjazdem do Rozalii, a później się cieszyła, bo było tak miło i rodzinnie, jak nigdy. - Piotrek przeprowadził się do cioci na dobre? - Nie miał wyjścia. Spółdzielnia w stanie upadłości. Dali syndyka, który zakład likwiduje. Koło Czarnego zaś jakaś spółka niemiecko - holenderska kupiła ziemię i zakładają ogrodnictwo. Tam się pan magister zatrudnił w charakterze brygadzisty, a nocował u cioci. Po jakimś czasie, ona sama zaproponowała, by zamieszkał na piętrze. Tam się domki budują, ale to jeszcze potrwa. A Waluś, nic nie mówiąc nikomu znalazł domek i oświadczył, ze niedługo się wyniosą. Rozalia w płacz, Stefka zmartwiona; Piotrek smutny, ze przez niego. Pichotowie, widząc to, postanowili zostać. Rozalia inaczej nie mówi, tylko, to Anioły uproszone u Pana Boga.W ogóle, to niechby taka miłość i wzajemny szacunek były w każdej rodzinie! A tam przecież jeden od Sasa, drugi od Lasa.- zakończył tato. Na koniec jeszcze zadzwoniła do Bondosów. Odebrała ciocia Jadwinia, wujek wyszedł z psem. Ciocia odetchnęła z ulgą po nawale gości - bo i Tonek z Sabiną i Igorem zjechali i Przemek z Tatianą i dziećmi. Dom pełen ludzi, a tu już zdrowie nie to. Pożegnała się słowami: No to jak Pan Bóg da doczekać, to wiosną widzimy się na weselu Anulki w Białośliwiu, a w sierpniu u twoich na Złotych Godach! Gdy Adam wreszcie wrócił, żona zapytała zaniepokojona: - Czemu tak długa? co się stało. Rzucił tylko - Jestem głodny,jak wilk!- i zniknął w łazience. Wziął prysznic i w pidżamie zasiadł do stołu. Stęskniona Marii przytuliła się do jego pleców i czekała, aż się pożywi. No było ciężko. Przejedzenie , alkohol i atak padaczki. Widziałem, ze jest źle i dzwoniłem po pomoc. Pani ostro odrzekła, mimo, ze się przedstawiłem: -Przecież tłumaczyłam...- W takim razie zawiadomię prokuratora, skoro pani zamiast pomóc, tłumaczyła! No i po pół godzinie mieliśmy karetkę. Ustabilizowaliśmy stan na tyle, że można go było przewieźć. Żona jednakże była przekonana, że to jego ostatnie godziny i chciała mu towarzyszyć; rzecz jasna nie wzięli jej. No to zapakowałem kobietę do samochodu i pojechaliśmy za karetką. Na szczęście, już po godzinie było na tyle dobrze, ze wpuścili ją na salę. Wtedy wróciliśmy. Korzystając z tego, ze matka nie słucha, Marii nareszcie doszła do głosu: - Wiesz, co się stało? Termu dużemu miśkowi odpadło oko. Samo. No i dwie bombki się potłukły. - Mama krzyczała? - Nie, bo cały czas gadała do telefon Napisz komentarz

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

11.08.2025r. Uparta miłość t.III r. 17[3] Dzień był wyjątkowo zimny, jak na połowę listopada. Adam uwijał się przy drzewie; później pilnował pieca . w końcu pomyślał, że w ciepłym domu można by było spędzić trochę czasu wspólnie.Zniecierpliwiony czekaniem zajrzał do pokoju, żona siedziała nad stertą dokumentów, machnęła ręką, wskazując na śpiącą córeczkę. Widząc, że czeka, poszła za nim do kuchni. - Jeszcze pół godzinki i miałabym koniec. - Twoja robota ma to do siebie, ze nie ma końca - uśmiechnął się. Mam dla ciebie pyszne jedzonko i ciekawe wiadomości - co najpierw? - Jeść! Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę. - No, po prostu poezja- oceniła po chwili. - To ta nasza z makaronem i piersią kurczaka, czym przyprawiłeś, że taka smaczna? - Ubiłem pianę z jajek i dałem do gorącego piekarnika - odrzekł zadowolony, dokładając sobie nową porcję - Teraz powiedz, co to za nowiny, tylko oszczędź mi przykrych przed nocą - patrzyła wyczekująco na kończącego kolację męża. - Gadałem ...
16.10.2021r. Uparta miłość t.II r. 13 [2] moralności, jak wy niegdyś? Przed Bożym Narodzeniem nastała pogoda zmienna i kapryśna. W taki czas Zalewscy wybierali się do Szczecina na wesele . Pan Andrzej – przyjaciel rodziny, u którego mieli się zatrzymać, nalegał, by przyjechali w przeddzień. Tak też zrobili; razem spożyli wieczerzę wigilijną i w świąteczne popołudnie, wypoczęci, pojechali na ślub. Choć Elwira nie miała, oprócz paru dalszych kuzynów, żadnej rodziny; wesele było okazałe. Hulało na nim pół akademika, wielu dostojnych profesorów, oraz rodzina i przyjaciele Przemka. Panna Młoda subtelna i piękna tak się zalewała łzami w czasie ceremonii ślubnej, że Mirka zapomniała, że był czas, kiedy najchętniej odradziła by Przemkowi ten związek. – Co może miłość! Popatrz na nich – jacy zadowoleni, piękni. Daj Boże, niech im się wszystko ułoży jak najlepiej – szeptała do ucha mężowi, gdy stali w długiej kolejce, by złożyć życzenia. – Ano tak i ja życzę im jak najlepiej, szkoda t...
12.02.2025r. Po mokrej jesieni nastal suchy, mroźny grudzień; przed samymi Świętami sypnęło śniegiem i zrobiło się uroczyście, nastrojowo. Przygotowania do Bożego Narodzenia szły pełną parą. Wszyscy bardzo chcieli spędzić je razem; było tylko wciąż nie wiadomo, czy dziadek przyjedzie, czy trzeba jechać do niego , by nie był sam. Zadzwonił na parę dni przed Wigilią, że czeka na rodzinkę, najlepiej w same Święta, bo tak to musi dotrzymać towarzystwa Andrzejowi.Wobec tego pierwszego dnia Świąt Jagusia z mężem i Henio, skoro świt ruszyli na stację,by rannym pociągiem dotrzeć do Szczecina. Na miejscu okazało się , że obaj starsi panowie pomagają Siostrom Felicjankom na Wieniawskiego: dziadek przyjmuje bezdomnych w ich gabinecie, a Pan Andrzej pomaga w kuchni. Przygotowania do Wigilii dla dziesiątków bezdomnych, wyczerpało obu, tak, że poszli spać z kurami, dopiero świętować zaczęli, gdy młodzież przyjechała. Panowie, w dziadka mieszkaniu ,nagromadzili wszelkiego jadła z zakonnej kuchni, ...